- Dzięki Lemowi wyruszamy do wyobrażonych granic wszechświata. Ta chęć podróży w kosmos bierze się trochę stąd, że na naszej planecie ostatnio zrobiło się bardziej smutno - mówi Romuald Wicza-Pokojski, dyrektor Teatru Miniatura i reżyser spektaklu „Bajki robotów” na podstawie książki Stanisława Lema. - Pomyśleliśmy sobie więc z zespołem, że polatamy trochę po kosmosie i zobaczymy co tam się dzieje.
Bohaterami spektaklu są dwaj przyjaciele, roboty Trurl i Klapaucjusz, które wyruszają w kosmiczną podróż, pełną humoru i wpadających w ucho piosenek. Po drodze uczą się, że najważniejsza jest przyjaźń, spotykają przedziwne maszyny i poznają ciekawe postaci. Do zagrania ich aktorzy wykorzystują tradycyjne lalki oraz narzędzia cyfrowe i mechatronikę. Przygody głównych bohaterów opowiadane są za pomocą robotów, obiektów kinetycznych i maszyn.
- To nie jest spektakl, który ma porażać „och, jaka niebywała jest ta technologia”. Dopiero zaczynamy poruszać się w tej przestrzeni - zaznacza Wicza-Pokojski. - Zależało nam, żeby mieć po prostu dwa główne sympatyczne roboty. W spektaklu będzie ich oczywiście więcej, ale pozostałe nie będą już tak istotne.
W pierwszej scenie pojawia się wymodelowany “prawdziwy” robot - cały w plastiku.
- Traktujemy go trochę z przymrużeniem oka. Nie interesuje nas hi-tech, tylko robotyka, mechatronika, którą każdy może zmontować sam w pokoju, piwnicy czy garażu - dodaje reżyser. - Interesowało nas udomowienie technologii, bo to cały czas jest technologia, mocno się rozwijająca - a nie apoteoza hi-techu, bo od tego są centra nowych technologii. Dla nas ważne jest to, że możemy powoli zamieniać sznurki i kijki na rzecz fal radiowych.
Nowe dla teatru technologie wymagały nowych umiejętności od aktorów.
- Bardzo wiele różnych elementów pojawia się w tym spektaklu i trzeba sobie z nimi poradzić technicznie - tłumaczy Piotr Srebrowski, aktor i asystent reżysera w „Bajkach robotów”. - Wioleta Karpowicz i Anna Makowska-Kowalczyk, które animują robotami, na początku miały z tym sporą trudność. To była ich pierwsza styczność z taką animacją. Musiały nauczyć się sterowania, obsługi przycisków i suwaków, które odpowiadają za ruch głową robota, za zapalanie bądź gaszenie taśmy ledowej, i tak dalej - wylicza Srebrowski. - Poza elektroanimacją w przedstawieniu pojawia się dużo animacji klasycznej, było więc bardzo wiele elementów do opanowania, co było największą trudnością dla aktorów.
W spektaklu pojawia się także theremin - „kosmiczny instrument” - specjalnie kupiony przez teatr na potrzeby przedstawienia. To jedyny instrument, na którym gra się bez dotykania, a dźwięki powstają poprzez zaburzenie pola magnetycznego.
- Zbliżając, bądź oddalając ręce od urządzenia, uzyskujemy różne dźwięki - tłumaczy Srebrowski, który podczas spektaklu zagra na thereminie.
Nie tylko dlatego oprawa muzyczna będzie wyjątkowa. Odpowiada za nią Andrzej Smolik - ceniony muzyk i producent, o którym głośno ostatnio z powodu współpracy z brytyjskim songwritterem Kevem Foxem.
- Kiedy w teatrze trwały przygotowania do „Krzyżaków”, wyjechaliśmy na parę dni na warsztaty, by skupić się na pracy nad nowym spektaklem. Słuchaliśmy wtedy dużo Smolika - wspomina Wicza-Pokojski. - Rozmarzyliśmy się przy tej muzyce, a ja od kiedy usłyszałem jego pierwszą płytę bardzo mocno myślałem o tym, że dobrze byłoby kiedyś współpracować ze Smolikiem.
Emilia Orzechowska, producentka Teatru Miniatura zadzwoniła do muzyka. Okazało się, że i on już kiedyś myślał o „Bajkach robotów”, napisał więc muzykę do spektaklu.
Premiera „Bajek robotów” odbędzie się w niedzielę, 29 maja, o godz. 17, na Dużej Scenie Gdańskiego Teatru Miniatura (al. Grunwaldzka 16). Bilety na premierę: normalny 30 zł. Na pozostałe pokazy: normalny 21, rodzinny 19 zł. Spektakl przeznaczony jest dla widzów od szóstego roku życia.