W sumie w Gdańsku jest 126 placówek (przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjów i liceów), gdzie są ogniska Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP). W referendach wewnętrznych w lutym 66 z nich opowiedziało się za strajkiem. Ale jutro, w piątek, 31 marca, do strajku przystąpi 46 placówek. - Wycofały się głównie przedszkola, bo opiekunkom po prostu szkoda maluszków - mówi Alina Molska, szefowa gdańskiego ZNP.
Z kolei szefowa pomorskiego ZNP Elżbieta Markowska przyznaje, że jednodniowy strajk nie będzie tak dotkliwy, jak chciałby tego związek. - To w końcu nie stocznia, że można odejść od kadłuba - mówi Markowska. - Tu chodzi o dzieci. Nie mamy po prostu serca zostawić ich samych.
Jeśli więc w strajkującej szkole nie będzie miał kto zająć się dziećmi, strajkujące wytypują spośród siebie osoby, które jednak odstąpią od strajku i zajmą się uczniami.
ZNP nie chciał podać nam dokładnej listy szkół strajkujących w Gdańsku. Ale przedstawicielki ZNP mówią, że rodzice dobrze wiedzą, czy szkoły ich dzieci będą strajkować czy nie, bo dyrektorki tych szkół miały obowiązek poinformować o tym rodziców odpowiednio wcześnie. - Nie będzie niespodzianek, rodzice mają te informacje - mówi Molska.
Elżbieta Markowska mówi, że strajk wychodzi szeroko poza kręgi ZNP. - Mamy osiem tysięcy osób zapisanych do ZNP w województwie, a gotowość strajku wyraziło około 14 tysięcy, więc to nie jest strajk jednego związku zawodowego. Nawet niektórzy ludzie z NSZZ “Solidarność Oświaty”, pod groźbą wykreślenia ze związku, opowiedzieli się za strajkiem. Nie wiem skąd taki opór NSZZ "Solidarność" przed strajkiem, walczymy przecież o poprawę sytuacji wszystkich.
W strajku, przynajmniej w Gdańsku, weźmie udział nawet nie połowa szkół. Czy to znaczy, że nie ma wśród nauczycielek solidarności zawodowej?
Markowska: - Niestety nie ma. Są nauczycielki, które uważają, że inni powinni walczyć za nie, są też takie, które zawsze znajdą powód, żeby nie strajkować. Trudno. Muszę pochwalić za odwagę wszystkie te osoby, które odważyły się wziąć udział w strajku. Takie jest życie: gdy w roku 80. ja byłam w zagrożonej ciąży, a mój mąż nie wrócił na noc ze strajku w stoczni, też się tym nikt nie przejął. Skupmy się na pozytywach: osób odważnych, chcących walczyć o swoje prawa, w czasie, gdy zabiera się nam demokrację, jest i tak bardzo dużo.
Duża część nauczycielek i nauczycieli nie zastrajkuje, bo boją się potrącenia 100-160 zł z pensji albo nawet zwolnienia z pracy w czasie ewentualnej przyszłej redukcji etatów. Innym szkoda dzieci. Część uważa, że strajk nie zastopuje zmian w edukacji. Wiadomo też, że jakaś część kadry oświatowej zwyczajnie popiera PiS-owską reformę edukacji. Do tego pracownice szkół podstawowych i liceów, gdzie czas nauczania się wydłuży (osiem lat i cztery lata) liczą, że zyskają godziny i etaty, więc reforma nie musi w nie uderzyć tak, jak w likwidowane gimnazja.
Strajkujący mają trzy podstawowe postulaty: żeby nie można było zwolnić ich do 2022 roku i żeby do tego roku nie zmieniać im warunków zatrudnienia (etaty, godziny, pensje). Walczą także o 10-procentową podwyżkę. Do 2022 roku ma się zakończyć wdrażanie reformy edukacji przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Elżbieta Markowska: - Ta “reforma” zamiast posuwać nas do przodu cofa nas w czasie. Kadra w gimnazjach wiele się przez lata nauczyła, było wiele wizyt studyjnych nauczycielek z Pomorza w Europie, podpatrywania dobrych wzorców. A teraz to wszystko zaprzepaścimy. Poza tym może być tak, że świadectwa likwidowanych szkół nie będą uznawane w krajach europejskich. Zamykamy naszym dzieciom możliwość rozwoju.
Co ciekawe, Ministerstwo Edukacji Narodowej, które reformę edukacji wprowadza, stwierdziło - słowami wiceministra Macieja Kopcia - że... nie jest stroną w tym konflikcie, bo spór zbiorowy dotyczy tak naprawdę pracodawców, czyli dyrektorów poszczególnych szkół. - Minister nie jest stroną sporu - powiedział minister Kopeć.
Dodatkowo na stronie MEN czytamy: "Zapewniamy rodziców, iż dyrektorzy przedszkoli, szkół i placówek mają obowiązek prawny zapewnić uczniom opiekę i bezpieczeństwo w szkołach. Wszystkich rodziców przepraszamy, choć podkreślamy, że nie jesteśmy stroną sporu".
W ogólnopolskich mediach pojawiły się też informacje, że w niektórych województwach lokalni kuratorzy oświaty (którzy reperezentują rząd i MEN) mieli rozsyłać do szkół list z groźbą, że strajk ZNP jest rzekomo nielegalny, a nauczyciele mogą zostać za przystąpienie do strajku ukarani. Jednak dyrektorki szkół w Gdańsku, z którymi rozmawialiśmy, nie potwierdziły otrzymania takiego listu.
Wiceprezydent Kowalczuk do nauczycielek: nie bójcie się wypowiadać własnego zdania!
Co o sporze ZNP z MEN sądzi przedstawiciel gdańskiego samorządu, który jest organem prowadzącym placówki oświaty w Gdańsku i to on będzie musiał potrącić strajkującym część pieniędzy z pensji za jeden dzień strajku?
Wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk przesłał nam swoje oświadczenie: - W tym dramatycznym dniu odejścia od tablicy, solidaryzuję się z koleżankami i kolegami oświatowcami, więc wpinam w klapę biało-czerwoną kokardkę. Ten ważny gest pracowników oświaty powinien zwrócić uwagę Ministerstwa Edukacji Narodowej i rządu Prawa i Sprawiedliwości na niedoszacowanie kosztów oświaty i wychowania. Nakłady po stronie budżetu centralnego powinny wzrosnąć, dziś nawet nie pokrywają 60 procent kosztów. Ciężar odpowiedzialności i finansowania przenosi się na samorząd, nie dając nam narzędzi, lub znacząco ograniczając możliwości do właściwego zarządzania jednostkami oświaty. Największym osiągnięciem przemian w Polsce była decentralizacja, dziś wracamy do sterowania ręcznego procesami, które powinny być zarządzanie z poziomu regionu czy gminy. Oświata to ludzie, tworzona jest z myślą o rozwoju mieszkańców i wykorzystaniu ich potencjału. Należy wzmacniać i dawać skrzydła, nie je podcinać i równać do jednego, zatwierdzonego linią partii poziomu. Strach i lęk jaki obecnie towarzyszą pracownikom edukacji na lata będzie miał swoje skutki w obszarze rozwoju społecznego. Nie bójcie się wypowiadać własnego zdania, mieć poglądy, nazywać po imieniu problemy jakie towarzyszą waszej pracy. W Gdańsku strajkować będzie 1/4 placówek oświatowych. Dyrektor placówki ma obowiązek zapewnić opiekę przedszkolakom i uczniom.
31 marca to ostatni dzień zbierania podpisów z popraciem dla referendum szkolnego! Tylko do piątku, 31 marca, trwa akcja zbierania podpisów z poparciem dla zorganizowania referendum szkolnego. Sam ZNP zebrał tych podpisów 20 tysięcy w województwie pomorskim, a w skali kraju już pół miliona, czyli tyle, ile trzeba, żeby referendum mogło się odbyć (zależy to jednak od decyzji sejmu). Partia Razem w Gdańsku poinformowała, że zebrała trzy tysiące podpisów. Zbierają także: PO, .Nowoczesna, PSL, Partia Zieloni, KOD, Krytyka Polityczna oraz organizacje rodziców. W piątek, 31 marca, w dniu strajku, Partia Razem wraz z ZNP organizuje demonstrację solidarnościową ze strajkującymi nauczycielkami i nauczycielami. W godz. 12-16 pod InfoBoxem w Gdyni spotkają się mieszkanki i mieszkańcy miasta, by pokazać swoje popracie dla tych, którzy w tym czasie strajkować będą w szkołach. Współorganizatorem wydarzenia jest również KOD Pomorze. Swój udział zgłosiły również inne organizacje pomorskie – Nie Dla Chaosu w Szkole, Zatrzymać Edukoszmar i PO. 31 marca to ostatni dzień zbiórki podpisów pod wnioskiem o referendum szkolne ws reformy edukacji. |
Wyjaśnienie redakcji: w Gdańsku jest w sumie 176 placówek oświaty, ale w 126 z nich są tzw. ogniska ZNP.