Gunnar Heinsohn, niemiecki profesor, gdańszczanin z wyboru

Los Gunnara Heinsohna był znamienną puentą bardzo trudnej niemiecko-polskiej historii. Jego ojciec we wrześniu 1939 roku ostrzeliwał z pokładu pancernika obrońców polskiego Wybrzeża, potem zginął jako dowódca U-Boota. Prof. Heinsohn urodził się po jego śmierci, jako socjolog badał problematykę ludobójstwa. Ponad ćwierć wieku temu poślubił Polkę, założył rodzinę, zamieszkał w Gdańsku. Zmarł w czwartek, 16 lutego, w wieku prawie 80 lat. Pochowany jest na Srebrzysku.
17.02.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Czarno-białe zdjęcie; starszy pan o pociągłej, sympatycznej twarzy. Ma druciane okulary i siwą bródkę. Długa, przyprószona siwizną grzywka opada na jego lewą brew
Gunnar Heinsohn (1943-2023)
fot. Archiwum rodzinne

Gunnar Heinsohn i Gotenhafen

Ta straszna wojna zawsze była w jego świadomości. Nie mógł się czuć za nią współodpowiedzialny - urodził się w listopadzie 1943 roku, jego ojciec Heinrich Heinsohn już wtedy nie żył, poszedł na dno oceanu ze swoim U-Bootem, gdzieś u wybrzeży Nowej Funlandii. 

A jednak ta świadomość była dla Gunnara trudna. Przyszedł na świat jako syn oficera Kriegsmarine, w okupowanej Gdyni, przemienionej przez Niemców w Gotenhafen. Jego naród robił w Polsce okrutne rzeczy, potem nie tylko w Polsce.

Nie żyje Stanisław Półtorak - dobry chrześcijanin, po którym płacze wspólnota kościoła św. Jana

Gunnar Heinsohn i Irena

Pod koniec wojny uciekli z Gotenhafen, jak najdalej od nadciągających Sowietów. Na zachód, przez ziemie chylącej się ku upadkowi III Rzeszy, jechała wdowa po kapitanie U-Boota, z trójką małych dzieci i ich kaszubską nianią. Dziewczyna miała niecałe 20 lat, nazywała się Irena Przytarska. 

Po wojnie niania wróciła do Polski. Po jakimś czasie próbowali ją odnaleźć, długo szukali, udało się w latach 70. - jej nazwisko było w książce telefonicznej miasta Gdyni.

Starszy brat Gunnara zatrudniony był w niemieckim przemyśle okrętowym, współpracowali ze Stocznią Gdańską - gdy przyjeżdżał na wodowanie nowego statku, zabierał ze sobą na uroczystość Irenę, przedstawiał ją jako swoją drugą mamę.

Gdy po raz pierwszy w drzwiach domu Ireny stanął Gunnar, powiedziała: - Ależ jesteś podobny do ojca. To był przystojny mężczyzna, ale nie był żadnym nadczłowiekiem, pamiętaj o tym.

W wieku 96 lat zmarła Zofia Zygmuntowicz - gdańszczanka z Wilna, lekarka, kombatantka AK

Gunnar Heinsohn i ojciec

To go dręczyło: kim był właściwie ten człowiek, który sprowadził go na świat, kapitan Heinrich Heinsohn, spoczywający ze swoim U-Bootem na dnie oceanu? Gdy już jako dorosły człowiek przyjeżdżał do Polski, wciąż myślał, że ojciec we wrześniu 1939 roku był w załodze pancernika Schleswig-Holstein i uczestniczył w ataku na Westerplatte. Potem Gunnar dowiedział się, że jednak to był pancernik SMS Schlesien, który we wrześniu 1939 roku ostrzeliwał obrońców Helu. Poczuł ulgę, choć po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że przecież to niewiele zmienia.

Później usłyszał od swojej ciotki historię o ojcu, która pokazywała go jako człowieka. W październiku 1939 roku, już po kapitulacji polskiej załogi na Helu, Heinrich Heinsohn usłyszał w kasynie oficerskim w Sopocie, jak SS-mani przechwalają się swoim udziałem w zbrodniach na ludności cywilnej. To wywołało w nim wstrząs. Nie chciał w tym uczestniczyć, zaciągnął się do służby na U-Bootach.

Jeszcze w dzieciństwie Gunnar był na spotkaniu niemieckich i brytyjskich marynarzy, gdzie poznał kapitana brytyjskiego okrętu, który zatopił U-Boota Heinricha Heinsohna.

Nie żyje Rafał Stepnowski prezes spółki Boeing Poland, wybitny gdański manager

Gunnar Heinsohn i ludobójstwo

Studia ukończył na Wolnym Uniwersytecie Berlińskim. Później związał się z Uniwersytetem Bremeńskim. Oczywiście nie było przypadkiem, że jako socjolog naukowo zajmował się ludobójstwem. Założył Instytut im. Rafała Lemkina, którym kierował przez 16 lat - była to pierwsza w Europie placówka,  prowadzącą badania nad ludobójstwem i ksenofobią. Dla Gunnara było ważne, że Lemkin, genialny polski Żyd stworzył pojęcie ludobójstwa i typologię masowych zbrodni, na podstawie tego, co Niemcy robili w okupowanej Polsce. 

Został autorem pierwszej na świecie encyklopedii ludobójstwa „Lexikon der Völkemorde” (1998). Był ekspertem, który na prośbę ONZ badał okoliczności ludobójstwa w Rwandzie. Wykładał na wielu uczelniach, m.in. w Akademii NATO w Rzymie.

 

Gunnar Heinsohn siedzi na kanapie w dolnej części zdjęcia. Powyżej jest duża ściana gęsto zawieszona mapami i rycinami w ramach
Prof. Gunnar Heinsohn w swoim domu na Głównym Mieście. Ściany są zawieszone starymi mapami i rycinami z widokami dawnych miast, których był kolekcjonerem i znawcą
Archiwum rodzinne

Gunnar Heinsohn i Polska

W 1994 roku Gunnar po raz pierwszy przyjechał odwiedzić swoją wojenną nianię, Irenę. On mówił do niej “mamo”, ona do niego - “synku”.

Pojechał zobaczyć Gdańsk. Ktoś z jego znajomych poprosił swoją przyjaciółkę, Joannę, by go oprowadziła po mieście. Trzy lata później byli już małżeństwem.

- Chciałam mu pokazać Polskę - mówi Joanna. - Pojechaliśmy pociągiem do Kazimierza Dolnego. Przesiadka była w Puławach. Tam się zdarzyła sytuacja, która dużo mówi, jaki Gunnar był.

Czytał gazetę Herald Tribune. Dworzec niezbyt przyjemny, lata 90. Kręciło się kilku kloszardów. Jeden podszedł, zapytał o papierosa. Gunnar na to po angielsku, że nie pali. Kloszard wtedy: daj pieniądze, to kupię. Gunnar odpowiedział po angielsku, że niestety nie rozumie. Kloszard dał za wygraną, rzucił jeszcze tylko do swojego kumpla: - Patrz, alianci w ‘39 też nam nie pomogli!

Joanna przetłumaczyła mężowi, co usłyszała.

Gunnar na to: - Jaka świadomość historyczna! Na szczęście nie wiedzą, że jestem Niemcem...

Nasza podstrona ODESZLI

Gunnar Heinsohn i Gdańsk

- Dzielił czas na pracę w Bremie i życie rodzinne w Gdańsku - wspomina Joanna. - Jeździł twardo busami i pociągami w jedną i drugą stronę. Poznawał w drodze polskich robotników, którzy mieli w Niemczech zatrudnienie. Było ciężko, tanie linie lotnicze pojawiły się sporo później.

Bardzo polubił Gdańsk, był zafascynowany tym, jak po wojnie Polacy podnieśli miasto z ruin. Z zachwytem przyglądał się, jak Polacy po upadku PRL budują niemal od podstaw swoją nową gospodarkę, jak zmienia się kraj.

Gunnar z Joanną zamieszkali w historycznej części Gdańska, na Głównym Mieście. Urodził im się syn, Tadeusz. 

Ulubione miejsca Gunnara w Gdańsku? Na pewno Bazylika Mariacka, po której lubił się przechadzać w ostatnich latach życia. Również - ulica Długa, a także wszystkie te miejsca, gdzie można było zobaczyć dawne gotyckie mury. Chadzał na poranną kawę do cukierni Pellowskiego przy Rajskiej, tam siadał przy dużym oknie - z widokiem na Wielki Młyn, Mały Młyn i kościół św. Katarzyny. 

- Gdy miał urodziny, do Gdańska przyjeżdżali odwiedzić go przyjaciele z całego świata, dosłownie, z różnych kontynentów - mówi syn, Tadeusz.

Gunnar cały czas pracował naukowo, łącząc doświadcznie socjologa z wiedzą ekonomiczną i demograficzną. Dwie z jego książek dostępne są po polsku: “Synowie i władza nad światem. Terror we wzlotach i upadkach narodów” oraz “Walka o najzdolniejszych. Wpływ kompetencji i kształcenia na sukces społeczeństw”. 

Gunnar Heinsohn zmarł w Gdańsku, w czwartek, 16 lutego. Pogrzeb odbył się w piątek, 24 lutego, na Cmentarzu Srebrzysko. Nabożeństwo żałobne odprawiono w obrządku ewangelicko-augsburskim, w starej kaplicy cmentarnej.

TV

Dolne Miasto rozświetla już dzielnicowa choinka