Pamiętajmy o tych, co są w Ukrainie
Wśród manifestujących był Waleri ze Lwowa, który przebywa w Gdańsku już prawie 5 lat. Jest robotnikiem w stoczni. Przyjechał do Polski, aby zarobić na mieszkanie w rodzinnym mieście.
Ukraiński aktor z Miniatury: „Ukraińcy są jak pszczoły. Będą umierać, ale dokłują do końca”
- Ukraina potrzebuje naszego wsparcia. Trzeba pamiętać o wszystkich, którzy tam zostali - mówi 46-latek.
Waleri trzymając na plecach żółto-niebieską flagę Ukrainy stanął obok Pomnika Poległych Stoczniowców. Telefonem komórkowym filmuje siebie na tle zgromadzonych ludzi - Wyślę ten film 18-letniej córce, która była latem w Gdańsku przez 3 miesiące. 25-letni syn ma jako mężczyzna zakaz wyjazdu z Ukrainy - tłumaczy.
Niech świat usłyszy, jak Ukraina walczy
- Chcemy być w domu, jak najszybciej. Myślę, że ta manifestacja w tym pomoże. Świat musi się o tym dowiedzieć, jak my walczymy o naszą wolność. W Gdańsku nam się bardzo podoba, ale w domu jest lepiej - mówi 25-letnia Oleksandra, która przyszła na wiec z 52-letnią matką.
Oboje uciekli w kwietniu ub. roku z Żytomierza. Oleksandra pracuje w Gdańsku w firmie deweloperskiej w księgowości, a jej mama jako kucharka.
Tęsknię za tatą, który jest na froncie
- Chcę podtrzymać na duchu Ukraińców. Tam został mi dom, a mój ojciec jest teraz na wojnie. Jest zawodowym żołnierzem. Bardzo za nim tęsknię. 1-2 razy w tygodniu wysyła nam sms-y - opowiada 17-letnia Anhelina, która przyjechała do Gdańska w końcu marca z Krzywego Rogu wraz z matką i bratem 14-letnim Denisem.
Nastolatka studiuje teraz pedagogikę, a brat kończy online 9. klasę na Ukrainie.
Matka trojaczków dziękuje Polakom
- Jesteśmy tu, aby podziękować Polakom, że nas przyjęli - mówi z kolei 32-letnia Oleksandra z Charkowa. Na wiec przyszła z mężem informatykiem, który pracuje online w firmie ukraińskiej oraz trojaczkami, chłopcami w wieku 6 lat.
Na wiecu w Gdańsku pojawiła się też Alona, mieszkanka Kijowa, która przyjechała do Gdańska 8 marca ub. roku.
- I cały czas śledzę to, co się dzieje na Ukrainie i myślę o tym. Próbuję jakoś wesprzeć i pomóc tym, którzy tak, jak ja przyjechali do Polski. Staram się wesprzeć moich rodaków na ziemi, która nas przyjęła i której jesteśmy bardzo wdzięczni za wsparcie. I za to, że dzisiaj w tę rocznicę organizują wiec i pamiętają o tym, że jest wojna na Ukrainie. Wspierają nas codziennie - podkreśla 46-latka.
Poruszająca opowieść Alony
Z wyraźnym wzruszeniem opowiada, jak doszło do ucieczki z Ukrainy.
- 24 lutego 2022 r. obudziłam się w Kijowie tak jak wszyscy o 5.00 rano od wybuchów. W następne dni nie wierzyliśmy w to, co się dzieje. Liczyliśmy na to, że to się szybko skończy. I cały czas wahaliśmy się czy wyjeżdżać, czy nie wyjeżdżać. Ale na początku marca zrozumieliśmy, że trzeba wyjeżdżać, bo sytuacja codziennie się pogarszała. I trzeba było ratować swoje dzieci - wspomina Alona.
Opuściła Kijów ze swoją 15-letnią córką oraz koleżanką, która też miała dzieci. Najpierw na kilka dni znaleźli schronienie w zachodniej Ukrainie.
Gdańsk to mój drugi dom
Potem Alona zdecydowała się na wyjazd do Gdańska. Ta decyzja było o tyle łatwa, że przebywała już w naszym mieście w latach 1998-2000. Przyjechała tu “za miłością” tuż po studiach pedagogicznych w Kijowie. Dwie dekady temu Alona pracowała w Gdańsku w biurze turystycznym. Podczas tego pobytu poznała wiele osób, które dały jej pomocną dłoń rok temu.
- Dla mnie Gdańsk jest bardzo bliskim miastem. Ja go bardzo lubię, jego atmosferę. Dostałam od gdańszczan wiele energii, ciepła i serca. Tak, że naprawdę czuję się w Gdańsku, jak w domu - podkreśla Ukrainka.
Uciekły z oblężonego Mariupola. Jak przyjął je Gdańsk? Jak żyją w naszym mieście?
Pod koniec grudnia 2022 r. dołączyła do niej mama, a w ostatnich dniach stycznia tego roku wraz z kotem przyjechał do Gdańska też ojciec Alony.
- Kiedy wyjeżdżaliśmy z córką oni absolutnie nie chcieli wyjeżdżać. Sytuacja zaczęła się jednak pogarszać, zaczęły się odłączania prądu. Teraz przyjechali na jakiś okres. Oni mają cały czas nadzieję, że wojna szybko się skończy - mówi Alona.
Plany? Cieszymy się, że żyjemy
Zapytana, jak i gdzie widzi swoją przyszłość Ukrainka odpowiada, że wojna nauczyła ją, że nie można w życiu niczego planować.
- Żyjemy dniem dzisiejszym, chwilą. Każdego dnia jesteśmy wdzięczni, że żyjemy. Nie buduję planów, co będzie za miesiąc, za rok, czy dwa - tłumaczy Alona.