Lubią tie-breaki
Asseco Resovia i Trefl po 10 rozegranych ligowych kolejkach zajmowały - odpowiednio - ósme i jedenaste miejsce. Rzeszowianie mieli 15 punktów, gdańszczanie - 11. Co ciekawe oba zespoły miały najwięcej rozegranych w sezonie tie-breków ze wszystkich drużyn PlusLigi: Trefl - sześć, Asseco Resovia - pięć.
Po niedzielnym, 10 listopada, meczu w Ergo Arenie dopisały po jeszcze jednej pięciosetówce do swoich statystyk.
Prowadzenie, ale ...
Trener Trefla Mariusz Sordyl sporo pozmieniał w wyjściowej szóstce. Od początku zagrali wracający po kontuzji Aliaksiei Nasevich, Bartłomiej Mordyl i Gijs Jorna. Szczególnie skuteczny był Nasevich, młodzieżowy reprezentant Polski rodem z Grodna, który dobrze blokował, zaskakiwał rywali asami serwisowymi. Po ponad dwugodzinnej batalii okazało się, że był też najskuteczniejszym z gdańszczan - 21 punktów.
Trefl zaczął bardzo dobrze. Prowadził 3:0 i 5:1. Rzeszowianie powoli doganiali gospodarzy. Remis na tablicy wyników pojawił się przy stanie 16:16. Goście na prowadzenie wyszli, gdy w pole serwisowe wszedł Klemen Cebulj, który dwukrotnie zaserwował asy. Po kolejnym asie, tym razem w wykonaniu Lukasa Vasiny, goście mieli seta już na wyciągnięcie ręki. Partię zakończył Stephen Boyer, zdobywca 29 punktów, który po meczu odebrał statuetkę MVP.
W drugiej odsłonie po asie Piotra Orczyka było 4:4, ale goście szybko odskoczyli. 6:10, 6: 14, 7:18. Atak i as Moustaphy M’Baye na niewiele się zdały. 14:25.
Pogoń Trefla
Trzeci set to początkowo wyrównana walka, aż do momentu gdy Trefl wyszedł na prowadzenie 9:7. Potem 13:10, 18:14 a po asie serwisowym M’Baye - 21:15. Skończyło się na 25:18.
Trefl wracał do gdy, co potwierdziła czwarta partia, w której trwała wyrównana walka, a bardzo dobrze w tym fragmencie radził sobie przyjmujący Rafał Sobański, który często przedzierał się przez blok w beznadziejnych zdawało się sytuacjach. Po kolejnym asie Mordyla było jasne, że prawie pięciotysięczna publiczność obejrzy tie-breaka.
W decydującym secie było 9:9 i 10:10, potem nieznaczną przewagę uzyskali goście.
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z MECZU
Jest optymizm
- W pierwszym secie bardzo dobrze się pokazaliśmy, dobrze graliśmy. Mieliśmy jeden przestój przez chwileczkę, gdy Klemen Cebulj wszedł na zagrywkę, dobrze „kopał” z tej zagrywki i właśnie wtedy rzeszowianie nas wyprzedzili. W drugim secie byliśmy jacyś „opadnięci”. Myślę, że tak trochę jakbyśmy się poddali. Od trzeciego seta zaczęliśmy grać swoją siatkówkę, to, co potrafimy. Każdy grał na swoich najlepszych obrotach. Na boisko wszedł Moustapha M’Baye, wszedł Rafał Sobański. Moim zdaniem to były bardzo fajne zmiany, dużo wniosły do gry. Zabrakło nam dwóch punktów do wygranej, ale będziemy to robić w następnych meczach: wygrywać - komentował po meczu Nasevich.
- Cieszę się, że się podnieśliśmy z wyniku 0:2 i doprowadziliśmy do kolejnego tie-breaka. To pokazuje, że tak naprawdę nie poddajemy się w trakcie meczu i zawsze walczymy do końca. Nie jest łatwo nas szybko złamać i wygrać 3:0, tylko faktycznie trzeba się troszeczkę pomęczyć z nami. Z drugiej strony bardzo mi szkoda, że mimo, że mecz jest zacięty, gra wygląda bardzo dobrze, to nie odnieśliśmy kolejnego zwycięstwa, bo to też na pewno by nas podbudowało, dodało pewności siebie. Po prawie każdym meczu siadamy i podsumowując mecz mówimy sobie, że w sumie zagraliśmy dobrze, to był zacięty mecz, tylko że nie wygrywamy. Może jeszcze coś kliknie, może coś jeszcze przeskoczy i te mecze zaczną się kończyć na naszą korzyść - dodawał Orczyk.
Trefl Gdańsk – Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (21:25, 14:25, 25:18, 25:20 13:15)
Trefl: Nasevich 21, Orczyk 17, Mordyl 8, Pietraszko 3, Kampa 2, Jorna 1 – Koykka (l.), Sobański 10, M'Baye 5, Jarosz 1, Czerwiński 0
Asseco Resovia: Boyer 29, Cebulj 13, Kłos 13, Woch 12, Vasina 10, Kozub 2 - Zatorski (l.), Bednorz 2