Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska - współpracownica o. Macieja Zięby w czasie, gdy kierował ECS-em:
“Dla mnie przez kilka lat Szef, autorytet... Uczestniczyłam w wielu szkołach organizowanych przez Instytut Tertio Millennio w Krakowie. Jeden ze współtwórców Europejskiego Centrum Solidarności. Do zobaczenia po lepszej stronie życia! Requiescat in pace!”
(wpis na profilu Fb prezydent Aleksandry Dulkiewicz)
Jacek Kołtan, zastępca dyrektora Europejskiego Centrum Solidarności, bliski współpracownik o. Macieja Zięby w czasie tworzenia ECS:
- Warto przypomnieć trudny moment, gdy Maciej Zięba jako osoba duchowna zgodził się być dyrektorem świeckiej instytucji, jaką jest Europejskie Centrum Solidarności. Rok 2007. Był to czas, gdy wspólna polska pamięć o “Solidarności” zaczęła się coraz wyraźniej rozpadać.
Maciej Zięba był wtedy jedynym chyba człowiekiem, który mógł podjąć się misji powstrzymywania tego procesu. Na ile miało to szanse powodzenia w dłuższej perspektywie? Dzisiaj wiemy, że było skazane na porażkę, ale wtedy wydawało się jeszcze, że ten rozpad nie pójdzie tak daleko i da się wiele uratować. Maciej z jednej strony miał w życiu piękną kartę działacza opozycji demokratycznej w PRL, zaczynał jeszcze w latach 70., gdy było niewielu odważnych. Potem był człowiekiem i doradcą pierwszej Solidarności. Gdy został dyrektorem ECS, jego wiarygodność w oczach obu stron konfliktu była wysoka. Do tego - zakonnik, koloratka wzmacniała jego pozycję. Jego misja skomplikowała się jesienią 2009 roku, gdy w Niemczech odbyły się z wielką pompą obchody 20-lecia upadku Muru Berlińskiego i dorobek “Solidarności” jakby został zmarginalizowany w odbiorze międzynarodowym. Na szczęście Maciej Zięba działał z rozmachem. Był człowiekiem myślącym w wielkiej skali, co przyniosło dobre owoce.
W 2008 r. zorganizował Forum Młodych z udziałem Lecha Wałęsy i Dalajlamy, co miało świetny rezonans. Rok później odbyła się w Gdańsku i Warszawie trzydniowa konferencja “Solidarność i upadek komunizmu”. Wśród gości byli Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej i Vaclav Havel, który przyjechał do Gdańska mimo katastrofalnego już stanu zdrowia (wynajęliśmy dla niego samolot). Był oczywiście Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki, prywatnie przyjaciel Macieja Zięby. Wirtualnie w konferencji uczestniczyli też Michaił Gorbaczow i były prezydent USA George Bush senior. To miało swoją rangę i znowu duży rezonans międzynarodowy. Niemcy bardzo ładnie się zachowali, umożliwili nam zorganizowanie w Bundestagu wystawy o pokojowej rewolucji “Solidarności”. Potem były gdańskie obchody 30-lecia Sierpnia, w 2010 roku. Do tego stworzenie ram organizacyjnych ECS, opracowanie koncepcji wystawy stałej, a także organizacja i rozstrzygnięcie konkursu architektonicznego na siedzibę naszej instytucji. Maciej Zięba przez pierwsze lata nadał Europejskiemu Centrum Solidarności kierunek i skalę. To jego wielka zasługa dla Gdańska i dla Polski, zasługa której nikt mu nie odbierze.Był liberalnym umysłem. Pamiętam jego reakcję, gdy na forum publicznym rozpoczęły się gorszące stylem dyskusje o zagrożeniach, jakie będzie niosło ze sobą przyjęcie przez Polskę uchodźców z Bliskiego Wschodu. Maciej Zięba powiedział wówczas, że czas najwyższy, aby polscy katolicy dorośli i zaczęli kierować się duchem Ewangelii.
Piotr Adamowicz, brat śp. prezydenta Pawła Adamowicza, poseł na Sejm RP:
- Poznałem go na przełomie lat 80. i 90. Był człowiekiem o niezwykle interesującym i bogatym życiu - fizyk z wykształcenia, umysł ścisły, który najpierw był działaczem opozycji demokratycznej, a następnie zdecydował się zostać osobą duchowną. Co charakterystyczne, nie poszedł do seminarium diecezjalnego, ale wybrał zakon dominikanów, który miał opinię “zakonu intelektualistów”. Być może paradoksalnie ten ścisły umysł pozwalał mu spojrzeć inaczej na filozofię i na teologię. Z pewnością nie reprezentował dominującego w Polsce katolicyzmu konserwatywno-tradycjonalistycznego. Dominikanie wyróżniają się na tle polskiego Kościoła, wystarczy przypomnieć postaci takich zakonników jak Jan Góra, ojciec Kłoczowski, Ludwik Wiśniewski czy Jacek Salij.
Maciej Zięba ma zasługi dla Gdańska z lat kierowania Europejskim Centrum Solidarności. Dzięki drodze życiowej, jaką miał za sobą, był idealnym kandydatem na dyrektora. Z jednej strony miał świetne kontakty z politykami różnych opcji, co umożliwiało dialog między środowiskami. Z drugiej strony, jego dorobek intelektualny i pozycja duchownego dawały gwarancję, że nie będzie wobec polityków uległy, co miało chronić ECS przed wpływami z zewnątrz.
Jarosław Zalesiński, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku:
- Wiadomość o śmierci o. Zięby jest dotkliwa dla wielu gdańszczan, również dla mnie. W mojej pamięci pozostanie jako ważny głos polskiego Kościoła w latach transformacji ustrojowej i gospodarczej. To był trudny czas. Wiadomo było, że porzucamy świat PRL-u, ale w jakim kierunku iść? To już nie było takie oczywiste. Pytanie podstawowe: czy wolny rynek da się pogodzić z przesłaniem chrześcijaństwa? Ojciec Zięba stał się wówczas głosem polskiego Kościoła, który tłumaczył, że to są porządki, które mogą się uzupełniać, że jedno drugiemu nie przeczy. Zapewne było w tym wiele nadmiernego optymizmu, ale potrzebowaliśmy tych słów, by nasze społeczeństwo wyrwało się z poczucia beznadziejności i apatii po bankructwie ustroju zwanego realnym socjalizmem.
Myślę, że po latach ojciec Zięba skorygowałby to, co mówił trzy dekady temu. Dziś wszyscy mamy swoje doświadczenia i staliśmy się mądrzejsi, ale wtedy, na początku lat 90. Polacy wchodzili na nową drogę, bez ulegania iluzji jakiejś “trzeciej drogi” i od czegoś trzeba było zacząć. Głos Macieja Zięby był bardzo istotny w ówczesnym dyskursie publicznym.
Dla mnie osobiście na zawsze zostanie kustoszem pamięci o Janie Pawle II, a także o “Solidarności”, którym był nie tylko jako pierwszy dyrektor ECS-u w latach 2007-2010. “Solidarność” była dla niego najważniejszym wkładem Polaków w światowe dziedzictwo.
Jeśli chodzi o papieża i ojca Ziębę, mam bardziej osobiste spojrzenie, o czym chyba warto powiedzieć. Byłem dziennikarzem katolickiej rozgłośni Radio Plus w Gdańsku. Wpadliśmy w redakcji na nieco karkołomny pomysł, by podjąć trud wyjaśnienia słuchaczom, o co chodzi w papieskich encyklikach. Wziąłem to na siebie i szczęśliwie moim rozmówcą i przewodnikiem zgodził się być ojciec Zięba.
To było niesamowite doświadczenie: najpierw przebijałem się przez każdą z encyklik jako czytelnik, a potem siadaliśmy z Maciejem Ziębą w studio i dopiero wówczas, dzięki niemu, otwierała się przed wszystkimi głębia i piękno myśli Jana Pawła II. Te rozmowy były dla mnie jedną z najwspanialszych przygód intelektualnych w życiu, cieszyły się takim zainteresowaniem słuchaczy, że nawet wydaliśmy je w postaci kaset magnetofonowych.
Ojciec Zięba był intelektualistą dużego formatu, niepospolitym, żywym, chłonnym umysłem. W późniejszych latach bywało, że prosiłem go o komentarze na gorące tematy polityczne i społeczne, ale zwykle odmawiał. Był tylko jeden temat, na który zawsze godził się mówić - właśnie Jan Paweł II. Wiem, że to może brzmieć dziwnie dzisiaj, gdy modne stało się atakowanie Karola Wojtyły, ale trzeba dostrzegać format papieża i jego zasługi dla świata, a ojciec Zięba zawsze je widział i chętnie przypominał. Należał do pokolenia, przed którym Jan Paweł II otworzył świat.