• Start
  • Wiadomości
  • Święty Wojciech - dramatyczne losy patrona Gdańska. W niedzielę transmisja odpustu online

Święty Wojciech - dramatyczne losy patrona Gdańska. W niedzielę transmisja odpustu online

Inaczej niż w latach ubiegłych - bo nie na wzgórzu na południowych obrzeżach miasta - zorganizowany będzie tegoroczny odpust św. Wojciecha. Uroczystości odbędą się w Bazylice Mariackiej w najbliższą niedzielę i ze względu na obostrzenia przeciwepidemiczne weźmie w nich udział jedynie 230 osób. Wszystko będzie można zobaczyć dzięki transmisji online na naszym portalu - 25 kwietnia, od godz. 12.00. Dzieje kultu św. Wojciecha w niezwykły sposób łączą się z Gdańskiem.
21.04.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Na pierwszym planie widoczni są trzej mężczyźni w średnim wieku, w jasnobeżowych furażerkach na głowach. Dwaj z nich niosą drewnianą platformę, na której spoczywa relikwiarz św. Wojciecha, wyglądający jak ozdobna niewielka trumna, wykonana z mosiądzu. Jeden mężczyzna dźwiga platformę na ramieniu z jej prawej strony, drugi - z lewej. Trzeci mężczyzna jest na prawo od nich, nie uczestniczy w niesieniu relikwii. W tle widać domy na Oruni i kilka osób uczestniczących w pochodzie
Panowie z kościelnej służby Semper Fidelis niosą gdańską kopię relikwiarza św. Wojciecha, której oryginał znajduje się w Katedrze Gnieźnieńskiej. Zdjęcie zrobione na Oruni podczas pieszej pielgrzymki do sanktuarium w dzielnicy Św. Wojciech, 22 kwietnia 2012 roku
Maciej Kosycarz/KFP Kosycarz

 

Od ponad 20 lat gdański odpust jest jedną z największych uroczystości kościelnych na Pomorzu. Zwykle towarzyszą jej pielgrzymki piesze z miejskich parafii - ich uczestnicy zbierają się pod Bazyliką Mariacką, by następnie wspólnie wyruszyć do dzielnicy Święty Wojciech, która położona jest przy południowej granicy miasta. Na czele pochodu niesiona jest kopia relikwiarza gnieźnieńskiego, w której znajduje się relikwia - jak chce tradycja, ułamek kości ramieniowej (o interesujących dziejach szczątków doczesnych męczennika piszemy w dalszej części tekstu).

W Świętym Wojciechu znajduje się sanktuarium poświęcone patronowi Gdańska: XIV-wieczny kościół obok wzgórza z drogą krzyżową i kaplicą. W dniu odpustu św. Wojciech odwiedzany jest nawet przez kilka tysięcy osób, nie tylko gdańszczan, ale też mieszkańców sąsiedniej gminy i miasta Pruszcz Gdański. Na ulicy przed świątynią odbywa się jarmarczny handel. 

Dalszy ciąg artykułu pod Kalendarzem Wydarzeń

 

Tłum ludzi na polanie, na szczycie wzgórza, gdzie co roku zwykle odbywana jest msza św. odpustowa na pamiątkę męczeńskiej śmierci św. Wojciecha
W najlepszych latach na odpust do Świętego Wojciecha przychodziło nawet kilka tysięcy osób. Nie wszyscy byli w stanie zmieścić się na szczycie wzgórza sanktuarium, gdzie zwykle odprawiana jest uroczysta msza święta na pamiątkę męczeńskiej śmierci biskupa z Pragi
Michał Rumas/KFP Kosycarz

 

Kościół zaprasza na odpust, ale na innych zasadach

W roku 2020 z powodu pandemii uroczystości nie było. Teraz sytuacja jest podobna, dlatego odpust w Świętym Wojciechu nie może się odbyć. Zamiast tego abp Tadeusz Wojda - nowy arcybiskup metropolita gdański - zarządził, że uroczystość odbędzie się wyjątkowo w Bazylice Mariackiej.

- Nasz kościół jest wystarczająco duży, by bezpiecznie pomieścić kapłanów i 210 gości - mówi ks. Ireneusz Bradtke, proboszcz Bazyliki Mariackiej. - W sumie będzie to 230 osób, razem z członkami zespołu Cappella Gedanensis, który zadba o oprawę muzyczną. 

W ławkach głównej nawy siedzieć będą 102 osoby, zgodnie z odstępami wymaganymi przez sanepid. Na podobnej zasadzie w bocznych nawach rozstawionych będzie w sumie 60 krzeseł. 

 

Panorama Bazyliki Mariackiej, widocznej w słońcu, pośród kamienic Głównego Miasta. Zdjęcie wykonane ze szczytu wieży Ratusza Głównomiejskiego
W zeszłym roku ze względu na pandemię odpust w Świętym Wojciechu nie mógł się odbyć po raz pierwszy od 20 lat. W tym roku jest podobnie, dlatego zapadła decyzja, by wyjątkowo odpust zorganizować w Bazylice Mariackiej. W uroczystościach będzie mogło uczestniczyć tylko 230 osób
Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Msza święta rozpocznie się o godz. 12. Będzie można wejść na nią bez zaproszenia, z ulicy, ale tylko do chwili, gdy limit osób w kościele zostanie wyczerpany.

- Będzie otwarte jedynie główne wejście - zaznacza ks. Ireneusz Bradtke. - Wyznaczona osoba będzie liczyła gości. Nikt nie wejdzie do środka bez maseczki ochronnej, dlatego będziemy mieli przygotowane i w razie potrzeby podarujemy maseczkę, jeśli ktoś zapomni. Przy liczbie 210 osób drzwi kościoła zostaną zamknięte. 

Homilię wygłosi abp Tadeusz Wojda.

Uroczystość w całości będzie transmitowana na żywo przez portal gdansk.pl - od godz. 12.

 

Święty Wojciech - jak Czech po śmierci został patronem Polski

Ponad tysiąc lat temu biskup Pragi Adalbertus (Wojciech) otrzymał wsparcie od księcia piastowskiego Bolesława i w 997 roku wyruszył z misją chrystianizacyjną ku ziemiom położonym nad Bałtykiem. Prawdopodobnie pod koniec marca dotarł do Gdańska, gdzie według tradycji odniósł sukces, bowiem wielu mieszkańców grodu przyjęło chrzest z jego rąk. Możliwe, że wśród ówczesnych gdańszczan spędził nawet dwa tygodnie.

W połowie kwietnia Adalbertus z towarzyszącymi mu uczestnikami wyprawy misyjnej oraz niewielką grupą zbrojnych wypłynął łodzią na przybrzeżne wody dzisiejszej Zatoki Gdańskiej. Skierowali się na wschód, ku ziemiom zamieszkanym przez Prusów. Jedna z hipotez mówi, że wpłynęli na Zalew Wiślany - tam misjonarze wysiedli na brzeg, natomiast łódź ze zbrojnymi ruszyła w drogę powrotną. Możliwe, że głównym celem wyprawy był gród Truso nad jeziorem Drużno. Prusowie przyjęli przybyszów wrogo, a w końcu miejscowa starszyzna zażądała, by pod groźbą śmierci odeszli, skąd przybyli. Możliwe, że Adalbertus świadomie kontynuował misję. Został zabity przez uzbrojonych Prusów na polanie, najprawdopodobniej w okolicach Dzierzgonia. Był jedyną ofiarą tego zajścia, jego towarzyszy puszczono wolno. To bardziej domysły niż fakt, ale uważa się, że do zabicia biskupa Adalbertusa doszło w dzisiejszym Świętym Gaju. Trudno powiedzieć, czy obecna nazwa wskazuje na świętość w związku z męczeństwem misjonarza, czy dlatego, że znajdowało się tam miejsce kultu religijnego Prusów, które przybysz - świadomie lub nie - zbeszcześcił.

Książę Bolesław umiał wykorzystać śmierć misjonarza pod względem politycznym - wykupił zwłoki biskupa Adalbertusa za wielkie pieniądze i pochował po chrześcijańsku w Gnieźnie. Taka postawa zaskarbiła piastowskiemu władcy uznanie w oczach cesarza Ottona III i papieża Grzegorza V. Następstwem tego był Zjazd Gnieźnieński - cesarska pielgrzymka do grobu męczennika w roku 1000 - i w dalszej perspektywie koronacja Bolesława w roku 1025. Dziś władca ten jest znany jako król Bolesław I Chrobry. 

ZOBACZ ANIMACJĘ O ŚW. WOJCIECHU, NAWIĄZUJĄCĄ DO DRZWI GNIEŹNIEŃSKICH: 

 

Biskup Adalbertus - św. Wojciech po kanonizacji stał się patronem Polski i Gdańska. Z jego misją związana jest najstarsza historyczna wzmianka o naszym mieście jako “urbs Gyddanyzc” - takie słowa widnieją w żywocie św. Wojciecha, autorstwa benedyktyńskiego mnicha Ioannesa Canapariusa. Opowieść spisana została w dużej mierze na podstawie relacji, jaką zakonnikowi przedstawił Gaudenty (Radzim) - brat zabitego biskupa i uczestnik jego misji, któremu Prusowie darowali życie.

W roku 1997 Gdańsk uroczyście obchodził millenium swojego istnienia, choć należałoby raczej mówić o 1000-leciu rozpoczęcia chrystianizacji miasta, bowiem gród w tym miejscu na pewno powstał dużo wcześniej.

 

Czaszka i kości wywiezione z Gniezna

Adalbert nie miał spokojnego życia, nie zaznał też spokoju po śmierci. 

W dniu męczeństwa - 23 kwietnia 997r. - ciało zabitego zostało podzielone. Odciętą głowę Prusowie zatknęli na tyczkę i ustawili twarzą w kierunku, z którego biskup przywędrował. Według tradycji, korpus ciała ułożono na marach - co można zobaczyć m.in. na Drzwiach Gnieźnieńskich - ale prawdopodobnie został wrzucony do rzeki, a następnie wyciągnięty z wody i zakopany. 

Najpierw na dwór księcia Bolesława miała trafić głowa świętego, przywieziona przez nieznanego dziś z imienia podróżnika. Następnie do Prusów wysłano poselstwo, by wykupić resztę zwłok. Przyjmuje się, że przed rokiem 1000 względnie kompletne szczątki biskupa Adalberta były już w Gnieźnie. Gdy na Zjazd Gnieźnieński przybył tam Otton III, podarował katedrze szczerozłoty ołtarz, swój cesarski diadem, gwóźdź z Krzyża Pana Jezusa oraz kopię włóczni św. Maurycego. W zamian za te dary Bolesław ofiarował cesarzowi m.in. relikwiarz z ramieniem św. Wojciecha.

 

Płaskorzeźba odlana na błycie z brązu. Centralnie widzimy mężczyznę, który przewrócił się wskutek ataku dwóch mężczyzn, którzy są po lewej stronie. Jeden z napastników wbił włócznię w bok ofiary, drugi - opiera nogę na ciele Wojciecha, chwyta go ręką za włosy na głowie i uderza toporem w kierunku szyi. Po prawej widoczna jest grupka trzech osób, prawdopodobnie kobiet, które odwracają się od tego, co widzą i idą w przeciwnym kierunku
Męczeństwo św. Wojciecha - scena z Drzwi Gnieźnieńskich

 

Niestety, w 1039 roku czeski książę Brzetysław najechał Gniezno i zrabował z tamtejszej katedry relikwie św. Wojciecha. Wywiózł je do Pragi.

Niespodziewanie po prawie 90 latach (rok 1127) w Gnieźnie odnalazł się złoty relikwiarz z czaszką św. Wojciecha. Było to być może oszustwo, bowiem czaszka zrabowana przez księcia Brzetysława nie opuściła Pragi, a jeszcze inną rzekomą czaszkę św. Wojciecha trzymano w Akwizgranie. Relikwię tę przechowywano w skarbcu katedralnym w Gnieźnie aż do 1923 roku, kiedy to skradli ją nieznani sprawcy - zapewne ze względu na złoty relikwiarz - i od tego czasu bezpowrotnie zaginęła.

W naszym kraju nie byłoby dzisiaj żadnej relikwii św. Wojciecha, gdyby nie przechowywane w Rzymie ramię męczennika - dar, który ponad 900 lat wcześniej książę Bolesław przekazał cesarzowi Ottonowi III podczas Zjazdu Gnieźnieńskiego. W 1928 roku kardynał August Hlond sprowadził do Gniezna znaczną część tej relikwii. Przetrwała szczęśliwie w ukryciu II wojnę światową, dzięki pomocy i wielkiemu zaangażowaniu żołnierza Wehrmachtu, który pomógł ją ukryć, gdy powzięto podejrzenie, że Gestapo może chcieć ją zniszczyć. Do dzisiaj jest przechowywana w skarbcu katedry gnieźnieńskiej. 

 

Włamanie w katedrze

W marcu 1986 roku w Gnieźnie doszło do świętokradztwa. Trwał remont katedry i złodzieje to wykorzystali - do wnętrza świątyni dostali się schodząc po linkach alpinistycznych. W odróżnieniu od czeskiego księcia Brzetysława w ogóle nie byli zainteresowani relikwiami, a jedynie wykonanym ze srebra relikwiarzem w kształcie trumny. Było to unikatowe dzieło warsztatu gdańskiego złotnika Petera van der Rennena z 1662 roku.

Sprawcy oderwali od relikwiarza elementy wykonane ze srebra: pastorał, mitrę, ewangeliarz znajdujący się w ręce srebrnej rzeźby św. Wojciech, a także poduszkę, na której się wspierał. Oderwali też trzy srebrne aniołki i skrzydła sześciu orłów, które zdobiły podporę trumienki. Chcieli również ukraść całą rzeźbę św. Wojciecha, ale wyrwali jedynie tułów pozbawiony nóg. I tak był zbyt ciężki i niewygodny do transportu. Wpadli więc na pomysł, by przy pomocy siekiery odrąbać z figury męczennika głowę i rękę. Resztę zakopali w pobliżu katedry, licząc na to, że jeszcze wrócą po łup. 

Sprawa kradzieży odbiła się niezwykle szerokim echem. Wyznaczono wysoką nagrodę za pomoc w schwytaniu sprawców. I rzeczywiście dość szybko Milicja otrzymała sygnał, że w garażu na gdańskim Przymorzu ktoś próbuje przetapiać srebrny złom przy pomocy palnika acetylenowego. Był to strzał w dziesiątkę. Sprawcami okazali się trzej mieszkańcy Gdańska, dwaj z nich byli braćmi. Cała trójka skazana została na 12-15 lat pozbawienia wolności. Wcześniej przypadkowo odzyskano zakopany w pobliżu gnieźnieńskiej katedry srebrny korpus figury świętego - natrafiły na niego bawiące się w piachu dzieci. 

 

Widok relikwiarza: ozdobna trumienka w srebrnym kolorze, na jej wieku półleżąca postać biskupa - w mitrze, z pastorałem. U dołu, po bokach dwie również srebrne postaci rycerzy pilnujących relikwii
Wykonany ze srebra relikwiarz św. Wojciecha w pełnej krasie - w Katedrze Gnieźnieńskiej
Ludmiła Pilecka, CC BY 3.0, via Wikimedia Commons



Kawałek kości trafił do Gdańska

Relikwiarz był całkowicie zdewastowany. Jego rekonstrukcja byłaby niemożliwa, gdyby nie fotograficzna i fotogrametryczna dokumentacja, wykonana kilkanaście lat wcześniej na zlecenie Wojewódzkiego konserwatora Zabytków w Poznaniu. Na jej podstawie gdański artysta rzeźbiarz Wawrzyniec Samp wykonał gipsowe modele głowy (wraz z mitrą), krzyża, rąk i nóg (od kolan). Odlewy wykonała pracownia brązownicza Janusza Kwiecińskiego w Pleszewie. Warsztaty brązownicze i złotnicze w Poznaniu wykonały pozostałe prace.     

Zaangażowanie w projekt Wawrzyńca Sampa umożliwiło wykonanie dokładnej pomniejszonej kopii gnieźnieńskiego relikwiarza. Jest ona przechowywana w katedrze w Oliwie. W środku znajduje się autentyczna relikwia św. Wojciecha - ułomek kości ramienia, która przechowywana jest w Gnieźnie. Relikwiarz ten opuszcza Oliwską Katedrę zawsze pod koniec kwietnia, by znaleźć się w centrum gdańskiego odpustu ku czci patrona miasta.

 

Ulica wzdłuż wału kanału Raduni. Ulicą idzie pieszo kolumna osób, na czele kolumny niesiony jest relikwiarz w formie trumienki z biskupem, leżącym na boku i podpartym na łokciu
Gdański relikwiarz jest wierną - choć pomniejszoną - kopią relikwiarza gnieźnieńskiego, w formie, jaką udało się odtworzyć po kradzieży i dewastacji w 1986 roku. Na co dzień gdańska wersja relikwiarza przechowywana jest w Katedrze Oliwskiej. Nz. - na czele pielgrzymki pieszej na odpust do sanktuarium w Św. Wojciechu w roku 2012
Maciej Kosycarz/KFP Kosycarz

TV

Video Player is loading.
Reklama
Aktualny czas 0:00
Czas trwania -:-
Załadowany: 0%
Typ strumienia NA ŻYWO
Pozostały czas -:-
1x
    Zajezdnia tramwajowa powstanie na Ujeścisku