W 2020 roku zmarł Ryszard Ronczewski - wybitny trójmiejski aktor i reżyser zakaził się koronawirusem
W środę, 24 maja, na Cmentarz Katolicki w Sopocie przyszły tłumy, by pożegnać aktorską legendę Krystynę Łubieńską. Obecne było środowisko artystyczne, literackie i dziennikarskie, a przede wszystkim teatralne - w tym dyrektorzy, reżyserzy i aktorzy: przedstawiciele Teatru Wybrzeże, z którym aktorka była związana, przedstawiciele Teatru Miniatura i Sopockiego Teatru Tańca; a także instytucji kultury - Nadbałtyckiego Centrum Kultury czy Europejskiego Centrum Solidarności, departamentu kultury Marszałka Województwa Pomorskiego i Biura Prezydenta ds. Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
W uroczystości udział wzięli także przedstawiciele Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Gdańsku, do którego aktorka należała - jej ojciec, major Aleksander Rzążewski, został zamordowany w Katyniu.
Nieodłączny uśmiech
Mszę poprowadził ksiądz Krzysztof Niedałtowski, duszpasterz środowisk twórczych archidiecezji gdańskiej.
- Wspominaliśmy ją jako wspaniałą aktorkę, wrażliwego człowieka i wielką patriotkę. Mam przed oczami taki obraz, gdy razem z grupą dziennikarzy i aktorów pielgrzymowaliśmy do grobu świętego Piotra w Rzymie. Była jedną z tych osób, które bardzo dynamicznie, jak to ona, nadawała ton naszej wyprawie, poprzez opowieści, wspomnienia, recytacje... Wspominamy ją dzisiaj, myśląc o jej słowach i o jej działaniach, pełnych energii i uśmiechu, który prawie zawsze jej towarzyszył.
Nie żyje Ryszard Jaśniewicz (1939-2021) - gdański aktor, reżyser, pedagog i poeta
Kochała Sopot
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski przypomniał słowa słynnej poetki. - Agnieszka Osiecka mawiała o sopocianach i Sopocie, że bogactwem tego miasta są jego mieszkańcy. Dzisiaj żegnamy jeden ze skarbów Sopotu, osobę, która swoim życiem odcisnęła wielkie piętno na Pomorzu, Krakowie, Wrocławiu... Krystyna Łubieńska była nie tylko wspaniałą, uwielbianą aktorką, która przez kilkadziesiąt lat nas wzruszała i rozśmieszała, ale także osobą, która organizowała bardzo wiele kulturalnych wydarzeń z poezją i z teatrem. Wyjątkowa osoba, pełna niesamowitej energii, której na pewno będzie nam bardzo brakowało. Była niezwykła. Urodziła się w Warszawie, ale mówiła, że ponownie urodziła się w Sopocie, tak bardzo kochała to miasto.
O włos uniknęła śmierci w katastrofie
Dyrektor Teatru Wybrzeże Adam Orzechowski przypomniał, że los aktorki jego teatru mógł skończyć się tragicznie kilkanaście lat temu - na szczęście tak się nie stało. - Powtarzała, że uratowałem jej życie - miała lecieć samolotem do Katynia, tym, który uczestniczył w katastrofie smoleńskiej... Nie wsiadła, dlatego że w repertuarze naszego teatru był spektakl „Ożenek” Nikołaja Gogola, w którym grała.
Podkreślił, że była człowiekiem teatru od samego początku. - Z teatrem była związana od połowy ubiegłego wieku, zaczynała od Wrocławia, w 1958 roku Zygmunt Hübner przywiózł ją do Gdańska - przypomniał, nawiązując do debiutu Krystyny Łubieńskiej na scenie Teatru Wybrzeże - w spektaklu „Nie będzie wojny trojańskiej” w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego wystąpiła jako Piękna Helena.
- Potem grała różne role, większe, mniejsze, od hrabianki, Ofelii, po generałowe, pułkownikowe, doktorowe. Jej ostatnią premierą były „Czarownice z Salem” w reżyserii Adama Nalepy, w 2013 roku. Zdjęcie, którym żegnamy dzisiaj Krystynę Łubieńską, jest z kolei z „Blaszanego bębenka” tego samego reżysera - dodał Adam Orzechowski, przywołując jej sceniczne wcielenie Roswity Laguny, w charakterystycznym ogromnym futrze - partnerki Bebry, w którego wcielił się zmarły w 2020 roku w Sopocie Ryszard Ronczewski.
Przypomniał, że bardzo lubiła poezję i ochoczo ją propagowała. Życie artystyczno-towarzyskie było sensem jej istnienia. - Chciała uczestniczyć we wszystkim, nie chciała, żeby ominęło ją cokolwiek ważnego. Nawet w szczycie pandemii dzwoniła do mnie z pretensjami, że nie dostaje zaproszeń na premiery - zdradził z uśmiechem Adam Orzechowski, podkreślając, że nie przyświecał jej tylko cel bywania. - Podczas rozmów po spektaklach swoją bystrością analityczną i lapidarnością spostrzeżeń zawsze dotykała sedna.
Zagrała ponad 200 ról, 55 lat związana była z Teatrem Wybrzeże. Poznaj życie Krystyny Łubieńskiej
Gdańsk to Dwór Artusa, Neptun i Łubieńska
W imieniu prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz słowa pożegnania odczytała Barbara Frydrych - dyrektor Biura Prezydenta ds. Kultury Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
- Paweł Adamowicz śmiał się, że są w Gdańsku trzy rzeczy wieczne: Dwór Artusa, Neptun i Krystyna Łubieńska. Kochała teatr tak dalece, że zdawało się, że czasami zacierały się granice między światem scenicznym a rzeczywistym. Była duszą towarzystwa, perliście się śmiała, kochała zwierzęta, i wszystko robiła na sto procent. Choć sama o sobie mówiła, że jest „stara jak wieża mariacka”, nie dała się oprószyć kurzem, była poza czasem.
„Masz kłopot? Przepłyń tysiąc metrów”
Aktor Teatru Wybrzeże Jerzy Gorzko, zabrał głos w imieniu Związku Artystów Scen Polskich, do którego Krystyna Łubieńska należała, przypominając, że kochała Sopot, poezję i... sport.
- Prywatnie ukochała Sopot, w którym zamieszkała w połowie lat 60., zawodowo - znalazła się w gronie twórców jednego z najjaśniejszych okresów gdańskiej sceny. Grała w spektaklach Andrzeja Wajdy, Zygmunta Hübnera, Ryszarda Majora... Przez całe życie była dumna, że kostiumy projektował dla niej Marian Kołodziej. Po raz ostatni zagrała w 2014 roku - w „Martwych Duszach” Gogola. Kochała poezję, promowała początkujących twórców, miała wielbicieli i stałych słuchaczy. Zrealizowała kilkanaście przedstawień Teatru Polskiego Radia, w tym słuchowisko Gabrieli Pewińskiej „Pajace”. Miała piękne, kolorowe i długie życie. Kochała sport i zwierzęta. Powtarzała, i stosowała, za swoją mamą: masz kłopot - tysiąc metrów przepłyniesz i nie masz kłopotu. Trudno będzie sobie wyobrazić życie kulturalne bez ciebie. Zapewniamy, że wraz z przejściem na tę drugą stronę świata nie przestaniesz być obecna w naszych sercach i umysłach.
Gwiazda Polski w Nowym Jorku
W imieniu środowiska aktorskiego głos zabrała także Ewa Kasprzyk. - Była moją przyjaciółką nie tylko ze sceny - była pierwszą osobą, przy której zagrałam moją pierwszą rolę - mówiła wzruszona artystka. Odczytała list od wspólnego przyjaciela jej i Łubieńskiej, pisarza i dramaturga Remigiusza Grzeli. - Krystyna Łubieńska znała wszystkich i wszyscy ją znali. To ona miała na nowojorskim wieżowcu baner z napisem „Star of Poland”. Była gwiazdą. Żyła na swoich warunkach. Widzieliśmy tak, jak chciała, żeby ją widzieć: wyrazistą, piękną, wyrafinowaną. Była pulsem naszego świata. I tak jak puls czasem przyspiesza, tak ona przyspieszała, goniła, życia było jej ciągle za mało. Jej obecność jest wciąż tak żywa jak zawsze. Krysiu, zadzwoń jeszcze kiedyś do mnie.
Galeria zdjęć