- Trudny poniedziałek. Nie tylko w Gdańsku, ale w całej Polsce - powiedziała prezydent Aleksandra Dulkiewicz podczas konferencji prasowej w poniedziałek, 8 kwietnia, rano. - Tak jak zapowiadaliśmy, na bieżąco monitorujemy sytuację. Od kilku dni w Wydziale Rozwoju Społecznego działa sztab kryzysowy, który jest w stanie gotowości.
Zgłoszenia o proteście, przysyłane przez dyrektorów placówek przyjmuje Wydział Rozwoju Społecznego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Na godz. 8:15 taką informację zgłosiło 88 szkół i 33 przedszkola. To 2/3 wszystkich publicznych placówek oświatowych w Gdańsku, których jest 206. I niemal wszystkie, które wcześniej zgłaszały prezydent Gdańska taką deklarację (ZNP zgłosił 127 placówek, „Solidarność” 13 innych). O godz. 10:15 strajk ogłoszono już w 98. szkołach (liczba przedszkoli pozostała bez zmian).
Strajk w poniedziałek rano podjęła ponad połowa nauczycieli - 3958. z 7401. Protestują także pracownicy administracyjni - prawie 1/5 - 646. z 3,5 tysiąca. To oznacza, że w szkołach i przedszkolach np. mogą nie być wydawane obiady, stąd apele samorządowców do zaopatrywania dzieci przez rodziców w suchy prowiant.
Mogą nie działać także świetlice - w 17. szkołach zawieszono wszystkie zajęcia, dydaktyczne i świetlicowe. Prezydent Miasta Gdańska wydała decyzje administracyjne o zawieszeniu zajęć dydaktycznych w 25. placówkach - to stan na godz. 10:15.
- Bardzo dziękuję rodzicom przedszkolaków i uczniów gdańskich szkół podstawowych za ogromną wyrozumiałość w tej sytuacji i gesty solidarności z nauczycielami. Dziękuję także jednostkom miejskim - w jednej ze szkół straż miejska prowadzi zajęcia, w innych placówki kulturalne starają się organizować czas i opiekę nad dziećmi - podsumowała Dulkiewicz.
Aktualizacja stan na godz. 12:15
Liczba strajkujących nauczycieli wzrosła do 4127, a pracowników administracji oświatowej do 650. Wydano decyzje o zawieszeniu zajęć dydaktycznych w 31 placówkach, a w 25. nie odbędą się ani zajęcia dydaktyczne, ani świetlicowe.
Zobacz zapis konferencji: Strajk w oświacie. Największy protest nauczycieli od 26 lat
Rodzice solidarni z nauczycielami
Jak wynika z danych Wydziału Rozwoju Społecznego, rodzice solidaryzują się z nauczycielami - nie posyłają dzieci do szkół. W SP12, największej gdańskiej szkole, na ponad 1500. uczniów, o godz. 8:00 stawiło się tylko dwoje. W SP79 na Przymorzu, z ponad 600. dzieci przyszło do szkoły tylko sześcioro. Do SP67 na Żabim Kruku rano przyszło tylko jedno dziecko z ponad 500 uczęszczających do placówki.
Z pomocą rodzicom ruszyły m.in. gdańskie instytucje kultury, które oferują zajęcia zastępcze za lekcje. Pełna lista miejsc, do których rodzice mogą posłać dzieci w zamian za zajęcia w szkole dostępna tutaj: Strajk nauczycieli: Gdańsk szykuje zastępstwa za lekcje i nieobecnych pedagogów
Koszty reformy ponoszą samorządy i ty - podatnik
- W 2019 roku podatnik gdański w złotówce, która wydawana jest na finansowanie edukacji w Gdańsku ma swoje 44 grosze pochodzące z budżetu miasta Gdańska - z podatków. Wzywam Rząd RP i panią premier Beatę Szydło, która stała się twarzą rozmów z nauczycielami, do tego, by wszelkie zmiany w oświacie finansowane były z budżetu państwa, a nie z kieszeni podatników - mówiła Aleksandra Dulkiewicz.
Prezydent Gdańska podkreśliła, że sytuacja, w której to samorządy płacą za reformę edukacji i podwyżki dla nauczycieli, nie powinna mieć miejsca.
- To rząd powinien finansować edukację. Trzeba wziąć odpowiedzialność za oczekiwania społeczne, wynikające z tego, że są pieniądze na wszystko, a nie ma na podwyżki dla nauczycieli - podkreślała Dulkiewicz. - To mój apel do premiera Morawieckiego, premier Szydło i minister Zalewskiej: bądźcie solidarni z tymi, którzy są w największej potrzebie, ale nie sięgajcie do kieszeni samorządów.
Zastępca prezydenta Gdańska ds. edukacji i usług społecznych Piotr Kowalczuk mówił wprost o „bezprecedensowym chaosie w oświacie, który trwa od kilku lat w związku z tak zwaną reformą edukacji”.
On także zaapelował, by to nie samorządy ponosiły odpowiedzialność za rządowe decyzje i płaciły z własnego budżetu za zmiany w oświacie, a rozwiązania proponowane przez rząd nie były kolejnymi kosztami przerzucanymi na samorząd.
- Wczoraj wieczorem rząd zaproponował zmiany, przerzucające odpowiedzialność na samorządy, które mają ponosić koszty, nie mając żadnego wpływu. Nie byliśmy stroną w żadnej z rozmów. Nigdzie w tym sporze nie dopuszczono do głosu samorządów. To nie były rozmowy, to był monolog. A ministerstwo od początku było głuche na nasze listy i protesty związane z deformą edukacji - przypomniał prezydent Kowalczuk.
Zwrócił się także do minister edukacji i kurator oświaty Moniki Kończyk, aby „nie mówiły, że to samorząd ma zapewnić opiekę wszystkim dzieciom w czasie strajku”. - Staramy się zapewnić tę opiekę rodzicom i opiekunom gdańskich przedszkolaków i uczniów, ale to wielotysięczna grupa. Tak to się nie może odbywać. Apelujemy, żeby sprawy oświaty były priorytetem dla rządu.