Córka Andrzeja Chmielewskiego uczęszcza do Gimnazjum nr 25 przy ul. Kościuszki we Wrzeszczu. Jej tata pojechał do Warszawy, by przed całą Polską (manifestację transmitowały stacje telewizyjne) i zebranymi na placu nauczycielami zaprotestować w imieniu rodziców.
- Te zmiany, nie nazwę ich reformą, bo to są zmiany, nie reforma, są nieprzemyślane, niezaplanowane, kolidują w wielu miejscach. Są po prostu barbarzyństwem na miarę hunów albo zaborów, Tak traktowana polska edukacja nie była od czasów zaborów. Nasze dzieci nie wiedzą z kim będą się uczyły, gdzie będą się uczyły. Nie wiedzą jeszcze nawet czego będą się uczyły. (...) Nie ma jeszcze nawet żadnych podstaw programowych. Mam apel do rodziców: powstaje wiele inicjatyw rodziców, ale potrzeba nas więcej. Nie dajcie się zwieść, że jakoś to będzie. Interesujcie się, zadawajcie pytania, drążcie, dowiadujcie się… Pomóżcie nam, jest petycja “Stopkumulacji.pl”. Nie jest to kumulacja w totka, jest to kumulacja fal dzieci, która przyjdzie i nasze dzieci będą musiały się uczyć na dwie zmiany: w piwnicach, na dachach i nie wiem jeszcze gdzie.
Ze sceny przemawiali też samorządowcy, m.in. prezydent Sopotu Jacek Karnowski i Piotr Kowalczuk, zastępca prezydenta Gdańska ds. społecznych.
- Moi drodzy, zastanawiam się jak długo można kłamać, jak długo można obrażać polskich rodziców, nauczycieli, uczniów i samorządowców - zastanawiał się prezydent Karnowski. - Nam się wmawia, jako samorządom, że my tylko liczymy pieniądze. Tak! Bo my chcemy dać środki finansowe na dodatkowe lekcje, zajęcia pozalekcyjne, na dokształcanie nauczycieli, a nie na kolejne przemeblowanie szkoły. I co się nam za to proponuje? Proponuje nam się zniszczenie tego, co do tej pory dobrze funkcjonowało. I dlatego się na to nie zgadzamy, dlatego Związek Miast Polskich od wielu miesięcy protestuje przeciwko tej złej zmianie.
Zastępca prezydenta Gdańska Piotr Kowalczuk zapewnił zebranych: - Tak jak Śląsk, tak i Gdańsk, Pomorze, jest z wami od samego początku. Sześć dużych korporacji samorządowych mówi “nie” reformie, która z reformą nie ma nic wspólnego.
Potem Kowalczuk podkreślił, że nie chodzi tylko o gimnazja - skutki zmian forsowanych przez minister edukacji będą bowiem niekorzystne dla dzieci w wieku przedszkolnym.
Wystąpienie Kowalczuka zrobiło wrażenie na innym gdańszczaninie, obecnym na placu Piłsudskiego - Franciszku Potulskim, działaczu ZNP, byłym pośle SLD.
- No, no - stwierdził Potulski w rozmowie z portalem gdansk.pl. - Kowalczuk przemawia na manifestacji Związku, który ma postkomunistyczne korzenie. Nie spodziewałem się tego. Znam go od lat, za młodu był moim uczniem w szkole w Nowym Porcie. Od jakiegoś czasu nie rozmawiamy ze sobą z powodu szkoły w Kokoszkach. Zawsze będę mówił, że samorząd Gdańska dobrze dba o oświatę, ale ze szkołą w Kokoszkach to przegięli. Nigdy się nie zgodzę na sztuczki, które mają na celu ominięcie Karty Nauczyciela.
Spotkanie na warszawskiej manifestacji sprawiło, że po latach wzajemnego unikania Kowalczuk i Potulski uścisnęli sobie dłonie. Zastępca prezydenta zaczął nawet familiarnie zwracać się do działacza ZNP per “don Franczesko”.
- Dobrze, że popieracie nas - cieszył się Potulski. - Tutaj naprawdę chodzi o jakość polskiej edukacji. Gdy wprowadzano gimnazja też był chaos i mnóstwo wątpliwość. Ale wtedy minister Handtke przynajmniej umiał sensownie odpowiedzieć na pytanie: po co ta zmiana? Teraz też pytamy, ale nie słyszymy żadnej przekonującej odpowiedzi.
Po manifestacji wielotysięczny pochód przy dźwiękach setek wuwuzeli (hałaśliwe trąbki, które handlarze przy placu sprzedawali po 10 zł sztuka) pomaszerował Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem pod Sejm, by złożyć tam petycję na rzecz wstrzymania planowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmian.
Wyprawa do Warszawy była męcząca dla uczestników nie tylko ze względu na rzęsisty deszcz. Z całego Pomorza do stolicy pojechało ok. 1500 osób. Musieli wcześnie wstać i udać się na miejsca zbiórek w swoich miejscowościach. 100-osobowa grupa członków ZNP w Gdańsku ruszyła autokarami o godz. 4. nad ranem. powrót do domu przewidziano około północy.
Jedną z nauczycielek, które zdecydowały się na wyprawę do stolicy była Anna Adamczyk ze Szkoły Podstawowej nr 61 na gdańskiej Przeróbce.
- Jesteśmy tutaj, ponieważ walczymy o jakość edukacji w Polsce - powiedziała nam Anna Adamczyk maszerując z placu Piłsudskiego pod gmach Sejmu. - Nie trzeba niszczyć czegoś, co dobrze funkcjonuje od siedemnastu lat, należy raczej ten mechanizm wzmocnić i dofinansować, by działał jeszcze lepiej. Nie zgadzamy się przede wszystkim na zawrotne tempo, w jakim pani minister wprowadza zmiany. Reforma napisana na kolanie, podstawa programowa napisana na kolanie, w ciągu kilku miesięcy. Tak nie może być, jeśli ma być lepiej. Nie na tym polegają zmiany. Jestem zbudowana atmosferą tego protestu w Warszawie, do nauczycieli dołączyli rodzice, samorządowcy. Jest w Polsce wielu ludzi, którzy są gotowi walczyć o jakość polskiego szkolnictwa, wbrew niezrozumiałym pomysłom polityków.
Czytaj i oglądaj także:
Zmiany w systemie oświaty - czy jest się czego bać? Nasz wideoczat przed protestem ZNP w Warszawie