- Jestem chyba w jakimś magicznym nierealnym świecie. Jak tu pięknie, nastrojowo, po prostu wyjątkowo. Jak tylko weszłam na tę scenę, zaraz poczułam, że to będzie koncert, który sobie popamiętam. I mam nadzieję, że nie tylko ja - mówiła Urszula Dudziak ze sceny, zaraz na początku koncertu. I dała występ, jaki rzeczywiście trudno będzie zapomnieć.
Przez ponad półtorej godziny pierwsza dama polskiej wokalistyki jazzowej zachwycała publiczność, która przybyła do Parku Oliwskiego, swoim głosem, energią i osobowością. W przerwach między utworami dzieliła się niezliczoną ilością anegdot, pokazujących jak pełną ciepła i humoru jest osobą. Kiedy trzeba było, wracała do śpiewania, które przychodziło jej z niebywałą łatwością. Ale jak tylko trafiła się okazja, ponownie wracała do snucia historii. - Strasznie lubię opowiadać - zwierzyła się w trakcie występu i poprosiła towarzyszących jej muzyków, żeby pozwolili jej jeszcze mówić.
Wokalistka, która w tym roku kończy 73 lata była w świetnej formie. Widać było, że występ na scenie i kontakt z publicznością sprawia jej ogromną satysfakcję. Podczas jednej z przerw miedzy utworami przyznała, co jeszcze sprawiło, że czuje się rewelacyjnie. - Jestem bardzo szczęśliwie zaręczona - pochwaliła się, a publiczność zaczęła wiwatować i oklaskiwać zakochaną narzeczoną. - Ja się dopiero rozkręcam. Moim przesłaniem, szczególnie dla kobiet, ale nie tylko, jest to, żeby ten niesłuszny stereotyp wieku poszedł w diabły. Bo najważniejszy jest stan umysłu - przekonywała.
Choć znaczna część występu Dudziak miała wymiar wręcz terapeutyczny, nie zabrakło tego wieczoru także uniesień muzycznych - był to przecież kolejny koncert poświęcony Mozartowi, choć tym razem całe show kompozytorowi skradła polska artystka. Zabrzmiał między innymi słynny „Marsz turecki”, powolny i nostalgiczny utwór „Lacrimosa”, a także kompozycja, którą wokalistka przy akompaniamencie zespołu zaśpiewała wcześniej tylko na próbie, nigdy jeszcze podczas koncertu.
- To było dla nas wyjątkowe wyzwanie. Wiadomo, jakie Mozart ma miejsce w historii muzyki. Zmierzyć się z jego geniuszem mógł tylko kierownik mojego zespołu, który zrobił fantastyczne aranże: Jan Smoczyński - mówiła Dudziak.
Na zakończenie nie mogło zabraknąć ulubionego przeboju publiczności, jakim nadal pozostaje piosenka „Papaya” z 1976 roku. Podrygujące i klaszczące w rytm muzyki tłumy pokazały, że jest to utwór, który nigdy się nie zestarzeje.
Występ Urszuli Dudziak był jednym z ostatnich wydarzeń odbywających się w ramach XI Międzynarodowego Festiwalu Mozartowskiego Mozartiana. Przed nami Koncert Finałowy, który odbędzie się w sobotę, 27 sierpnia 2016 r., z udziałem Polskiego Chóru Kameralnego pod batutą dyrektora festiwalu, Jana Łukaszewskiego. Zabrzmi sakralna muzyka Mozarta na instrumentach z epoki.
Wystąpi Wenecka Orkiestra Barokowa ze znakomitymi solistami, między innymi Carolyn Sampson z Wielkiej Brytanii - wielką gwiazdą, która śpiewała w największych salach i teatrach Europy.
Koncert odbędzie się w Katedrze Oliwskiej (Gdańsk, ul. Biskupa Edmunda Nowickiego 5), początek o godz. 21. Bilety: 30-90 zł.
Czytaj także:
Z kirem, po trzęsieniu ziemi. Włosi zaśpiewali na Mozartianie w trudnej dla nich chwili