Stefan Elek - gdańszczanin węgierskiego pochodzenia

Do Polski przybył jako huzar na koniu Rokita, brał udział w Powstaniu Warszawskim, po wojnie pracował przy odtworzeniu Parku Oliwskiego. Dla Węgrów mieszkających w Gdańsku Pista bácsi (Pan Stefek) jest "dobrym ojczulkiem". Do kolekcji odznaczeń i medali może dołączyć także medal Prezydenta Miasta Gdańska.
24.03.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

István Elek za parę miesięcy skończy 99 lat, w środę, 23 marca, odebrał medal Prezydenta Gdańska

Stefan Elek otrzymał go w środę, 23 marca 2016 roku w Dzień Przyjaźni Polsko-Węgierskiej z rąk Pawła Adamowicza prezydenta Gdańska w podziękowaniu za zaangażowanie na rzecz odbudowy, promowania i rozsławiania Gdańska.


Dobry ojczulek, skarb narodowy

- Węgier, który na życie wybrał Gdańsk, społecznik, przewodniczący gdańskiej wspólnoty Węgrów i zasłużony dla Gdańska ogrodnik - mówił na spotkaniu ze Sefanem Elekiem prezydent Adamowicz.

István Elek za parę miesięcy skończy 99 lat. - Pista bácsi jest bardzo sprawny, chodzi na zakupy, potrafi zadbać o siebie - mówi Márti Nemoda-Stiasny ze Wspólnoty Węgierskiej w Gdańsku. - Do lekarza prawie nie chodzi, jest wdowcem, dwa razy w tygodniu rozmawia z synem przez Skypa. Z pewnością jest najstarszym aktywnym tłumaczem języka węgierskiego na Pomorzu, pracującym aż do dziś dnia! W roku 1956 organizowal pomoc dla Węgrów, za co w 2006 roku otrzymał od władz węgierskich odznaczenie: Bohater Wolności. Dla nas Węgrów, mieszkających na stale w Gdańsku, pan Stefan Elek jest jak dobry „ojczulek”, jak Skarb Narodowy Węgier, po naszemu: Magyar Nemzeti Kincs.

Życie Stefana Eleka to materiał na film sensacyjny i przygodowy. W Polsce, w Warszawie znalazł się w przeddzień Powstania Warszawskiego, współpracował z AK, pomagalł wywozić ludność cywilną z płonącej stolicy.

- Dla nas Węgrów to było zupełne szaleństwo, patrzyliśmy na tych młodych ludzi idących bez planu, bez broni na Niemców - wspominał Stefan Elek. - Ale i my z naszymi końmi mogliśmy się przydać, od ogrodników dostaliśmy wozy, którymi wywoziliśmy zmaltretowaną ludność cywilną z Warszawy. Do połowy października 1944 roku wywieźliśmy ponad 2 tysiące osób.

Węgierskiemu huzarowi do ojczyzny po wojnie wrócić się już nie udało. W 1945 roku został aresztowany i wieziony do ZSSR, w czasie transportu udało mu się uciec, dotarł do okolic Kłajpedy. Tam znaleźli go i uratowali rybacy. Dzięki jednemu z nich znalazł się w Gdańsku. Stary rybak zabrał go ze sobą w 1946 roku, kiedy wyruszył do Gdańska na poszukiwanie swojego syna.

A że jeszcze podczas wojny pan Stefan zakochał się w Polce spod Warszawy, odnalazł ją i ożenił się, wkrótce też doczekał się syna - rozpoczął nowe życie w Gdańsku. W roku 1947 roku otrzymał polskie obywatelstwo.


Kasztan rośnie do dziś

Stefan Elek po wojnie zaczął pracę w swoim zwodzie - jeszcze w Budapeszcie skończył Królewską Akademię Ogrodniczą - zajął się projektowaniem terenów zielonych. Pracował przy rewaloryzacji Parku Oliwskiego, uratował cenne drzewo: kasztana jadalnego którego do dziś można podziwiać w Parku Oliwskim. Był też współautorem projektu odbudowy Ogrodu Zoologicznego w Oliwie i zagospodarowania terenów nadbrzeżnych w Gdańsku Jelitkowie i Brzeźnie.

- Park Oliwski był po roku 1945 w bardzo złym stanie, choć były tam drzewa nawet 100 i 150-letnie jako okazy dendrologiczne, botaniczne - wspomina pan Stefan. - W 1948 roku pracowało tu na co dzień około 40 osób, których celem życia było ratowanie ogrodu w Oliwie. Ciężką pracą udało się uratować 80 proc. botanicznych okazów tego kilkusetletniego parku. Pracownicy parku, mieszkańcy Gdańska opowiadali, że Niemcy wycofując się, ze złości zniszczyli najbardziej cenne okazy drzew. Zniszczyli świerk mamutowy, buk płaczący i kasztan jadalny, który przywieziono z Włoch. Niemcy wycięli kasztan, zrównali z ziemią i zalali betonem miejsce pnia, którego średnica wynosiła wtedy ponad półtora metra.

Ale drzewo przeżyło, trzy lata po zabetonowaniu, w 1948 roku stróż parku zameldował panu Elkowi, że z pnia wyrósł drzemiący pączek. Przykryto go szklanym kloszem, później wyrosły jeszcze dwa pączki. Po tylu latach rosną prawie już razem, jako trzy pnie w Parku Oliwskim od strony ulicy Opackiej.


Polski bratanek doceniony przez Węgrów

W gabinecie prezydenta Adamowicza 23 marca obok Stefana Eleka siedział profesor Edmund Wittbrodt, senator RP w latach 1997-2015. To właśnie profesor zgłosił kandydaturę Węgra do Medalu Prezydenta Miasta Gdańska.

Edmund Wittbrodt w lutym 2016 roku został uhonorowany przez Prezydenta Węgier Janosa Adera Krzyżem Średnim Orderu Węgierskiego. To bardzo wysokie odznaczenia przyznane zostało za niemal dwudziestoletnią działalność profesora Wittbrodta na rzecz pielęgnowania i budowania dobrych relacji polsko-węgierskich, a w szczególności za współpracę komisji parlamentarnych Polski i Węgier w okresie prezydencji węgierskiej i następującej po niej polskiej w Unii Europejskiej.

Krzyż wręczył w ambasadzie węgierskiej w Warszawie ambasador dr. Ivan Gyurcsik i przewodniczący komisji unijnej parlamentu węgierskiego dr. Richard Horcsik. Ambasador Gyurcsik tak m.in uzasadniał przyznanie odznaczenia: „Jako delegowany przez polski Senat członek Konwentu Europejskiego złożył - podobnie do węgierskich propozycji - wniosek - Wittbrodt Convention contribution - o modyfikację tekstu preambuły Traktatu Lizbońskiego, by stwierdzenie o dziedzictwie chrześcijańskim było bardziej wyraźne. Ponadto, pan Senator sformułował propozycje także w sprawie parlamentów narodowych”, a także „Będąc ministrem edukacji narodowej w Rządzie Jerzego PMG Buzka w latach 2000-2001 intensywnie rozwijał relacje węgiersko-polskie.

Obok działalności politycznej profesor Edmund Wittbrodt ma na swoim koncie również znaczące sukcesy naukowe w dziedzinie teoretycznej i stosowanej mechaniki, automatyki, robotyki, mechatroniki i biomechaniki
 

TV

Gdańskie cmentarze na Wszystkich Świętych