• Start
  • Wiadomości
  • "Jeszcze do mnie zatęsknisz". Debata o Cybulskim w Klubie Żak. O aktorze opowiada Dorota Karaś [WYWIAD]

"Jeszcze do mnie zatęsknisz". Debata o Cybulskim w Klubie Żak. O aktorze opowiada Dorota Karaś, autorka jego biografii [WYWIAD]

Z okazji 90. urodzin Zbyszka Cybulskiego, patrona tutejszego DKF-u, Klub Żak przygotował retrospektywę filmów, w których grał wybitny aktor. Przegląd potrwa do 11 listopada 2017, a uzupełni go panel dyskusyjny z udziałem dziennikarki Gazety Wyborczej Doroty Karaś, autorki książki "Cybulski. Podwójne salto" oraz historyków polskiego kina: Krzysztofa Kornackiego i Bartosza Filipa. Spotkanie odbędzie się we wtorek, 7 listopada o godz. 20, w Sali Suwnicowej Klubu Żak.
06.11.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Dorota Karaś i Magda Grzebałkowska podczas spotkania promującego książkę 'Cybulski. Podwójne salto' w ECS



Anna Umięcka: - Wspominając dwuletni okres pracy nad książką o Cybulskim powiedziałaś kiedyś: “Codziennie zasypiałam czytając o Cybulskim, myśląc o Cybulskim, cały czas Cybulski chodził mi po głowie”. Można się w takim bohaterze zakochać albo go znienawidzić. Jak było w Twoim przypadku?

Dorota Karaś, dziennikarka Gazety Wyborczej, autorka książki “Cybulski. Podwójne salto”: - Nie, to ani miłość, ani nienawiść. Pojawiała się raczej coraz większa ciekawość. Na początku wiedziałam o nim bardzo mało, a wiadomości były bardzo powierzchowne i utrwalające legendę, przesłodzone. Ale w trakcie pracy zaczęły się pojawiać informacje, które niekoniecznie zgadzały się ze spopularyzowaną wersją legendy i okazało się, że w życiorysie jest wiele pęknięć, rys, rzeczy niedopowiedzianych związanych też z jego dzieciństwem, które zaczęłam odkrywać. Nawet teraz, po napisaniu książki ta historia nadal się odkrywa.

Skontaktowała się na przykład ze mną daleka krewna Cybulskiego, która mieszka w Anglii. W książce jest takie zdjęcie małego Zbyszka z ciotką, którzy idą gdzieś ulicą Warszawy. Ta przepiękna kobieta, o filmowej urodzie była mamą mojej rozmówczyni. One znalazły kolejny list Zbyszka z czasów wojny. I historia rozłąki Zbyszka z rodzicami staje się po takiej lekturze jeszcze bardziej dramatyczna. Pisał jak bardzo tęskni, nie wie co z nimi dzieje się, przeżywa śmierć babki, która zginęła w Auschwitz...

Im intensywniej pracowałam, tym większa była moja ciekawość szczegółów, o których nikt wcześniej nie wiedział, a były jego tajemnicą rodzinną.

W latach 50. zagrał najważniejsze role, jego kariera filmowa jak na czasy, w których żył układła się błyskotliwie - pracował za granicą, za rolę w “Ósmym dniu tygodnia” dostał nominację do Złotego Lwa na Festiwalu w Wenecji, miał zrobić film z Marleną Dietrich. Wydaje się jednak, że trudne dzieciństwo przysłoniło późniejsze sukcesy, z których nie umiał się cieszyć.

- Tak uformowały go wojenne przeżycia, ale też atmosfera powojennej Polski: utracił cały czas swojego dzieciństwa: zamożna rodzina, majątek, inteligencja, pochodzenie, do którego nie mógł się przyznawać. Jego, ojciec przedwojenny urzędnik w ministerstwie spraw zagranicznych, po wojnie pracował jako inspektor jakości węgla w śląskich kopalniach. Matka była urzędniczką w banku PKO. Przyjmowali to z godnością, ale dla całej rodziny była to ogromna degradacja.

Zbigniew Cybulski w filmie 'Do widzenia, do jutra', jednym z najbardziej osobistych w jego karierze

Wydaje się, że lata, które spędził w Gdańsku były dla niego najszczęśliwsze.

- Tak, tu znalazł miejsce, w którym czuł się dobrze. Był otoczony przyjaciółmi, którzy go wspierali, podziwiali, ale nie odzierali z prywatności. Miał też sukcesy artystyczne. Chociaż te na miarę całej Polski przyszły dopiero pod koniec lat 50. z “Popiołem i diamentem”. Ale myślę, że początek lat 50., okres Bim-Bomu, to co działo się wokół tego teatru w całej Polsce, było porównywalne do jego późniejszych sukcesów. Dla niego na pewno było to tak samo ważne. Czuł, że robi coś ważnego w sensie artystycznym, mówi o czymś ważnym poprzez sztukę.


Z tego okresu datuje się też jego przyjaźń z Bogumiłem Kobielą. Mieszkali nawet razem w Sopocie. Z życiorysu wynika, że był fatalnym mężem i słabym ojcem. A czy umiał się przyjaźnić? W Warszawie już nie utrzymywali kontaktów.

- Nie udało mi się zrozumieć dlaczego ich przyjaźń okresie warszawskim rozpadła się. Chciałam zapytać o to żonę Kobieli, ale nie chciała rozmawiać. Brat Kobieli również tego nie wyjaśnił. Myślę, że rozdzielił ich nawał obowiązków, założyli rodziny, dużo pracowali. Ale na pewno to gorące uczucie przyjaźni Cybulskiego do Kobieli trwało, o czym świadczy cudowna anegdota opowiadana przez Kazimierza Kutza: "Stali za kulisami kabaretu, w którym występował Kobiela (a był świetnym artystą kabaretowym), a Cybulski szalał ze złości, że "największy artysta Bogumił Kobiela rozmienia się na drobne w kabarecie, a powinien uprawiać wielką sztukę!" [śmiech]. Świadczy to o tym, że ogromnie go cenił i troszczył się o jego drogę artystyczną.

Dorota Karaś o pracy nad książką o Cybulskim: - Im intensywniej pracowałam, tym większa była moja ciekawość szczegółów, o których nikt wcześniej nie wiedział, a były jego tajemnicą rodzinną

Ludzie z Bim-Bomu do dziś wspominają, jak bardzo był dla nich ważny. Nie tylko jako artysta, który przygotowywał z nimi spektakle. Był też ich mentorem, przywódcą duchowym, bratem i opiekunem. Potrafił sprawdzać czy mają zaliczone oceny w indeksach. On, który był tak niesystematyczny! Szalał, kiedy ktoś budził śpiącego na próbie, po trudnym egzaminie studenta. Skracał dystans, ale to nie przekreślało w żaden sposób jego charyzmy.

A jego aktorstwo? Udało ci się poznać tajemnice jego warsztatu?

- Nie jestem filmoznawcą i nie rozbierałam jego ról na składowe, ale słynne opowieści o tym, że nie potrafił zagrać dubla świadczą o tym, że pracował emocjami. Wyglądało to bardzo nieprofesjonalnie, a przecież był po szkole aktorskiej. Wypracował sobie jednak taką metodę. Może po podróżach, krótkim stypendium w Paryżu, gdzie zobaczył filmy z Jamesem Deanem, Marlonem Brando? Pracował więc całym sobą i nic dziwnego, że po scenie, gdzie się spalił, spłakał, coś przeżył, nie mógł powtórzyć tego jeszcze raz. Mówił więc, że nie lubi grania w teatrze, bo jeszcze przez pierwszych kilka przedstawień jest autentyczny, a potem zastanawia się, co będzie jadł na kolację. Dla niego to było nie w porządku. A przecież aktorzy tak robią na scenie - odtwarzają emocje.

Uprawiał aktorstwo bliskie jemu samemu. Widzowie to widzieli i doceniali. 

Dla tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej o Zbyszku Cybulskim, który 3 listopada 2017 roku obchodziłby swoje 90. urodziny, Klub Żak przygotował przegląd fimów z wybitnym aktorem, który potrwa do 11 listopada 2017.

Retrospektywę uzupełni panel dyskusyjny z udziałem Doroty Karaś (autorki książki "Cybulski. Podwójne salto") oraz historyków polskiego kina: Krzysztofa Kornackiego i Bartosza Filipa, która odbędzie się we wtorek, 7 listopada o godz. 20, w Sali Suwnicowej Klubu Żak.

Jakie filmy zobaczymy jeszcze w Żaku?

7.11.2017

G.18.00 • GIUSEPPE W WARSZAWIE • r. Stanisław Lenartowicz (Zimowy zmierzch, Cała naprzód, Pigułki dla Aurelii) • zdj. Antoni Nurzyński (Długa noc, Walkower, Niekochana) • muz. Wojciech Kilar (Pianista, Portret damy, Dracula) • Polska • 1964 • 99 min.

G.20.00 • Debata „Od Maćka do Zbyszka, czyli jak być kochanym” • goście: Dorota Karaś („Gazeta Wyborcza”), Krzysztof Kornacki (Uniwersytet Gdański) • prowadzenie: Bartosz Filip (Uniwersytet Gdański) • wstęp wolny • Sala Suwnicowa

8.11.2017

G.18.00 • SALTO • r. Tadeusz Konwicki (Ostatni dzień lata, Zaduszki, Dolina Issy) • zdj. Kurt Weber (Baza ludzi umarłych, Piekło i niebo, Sublokator) • muz. Wojciech Kilar (Dziewiąte wrota, Cwał, Kronika wypadków miłosnych) • Polska • 1965 • 100 min.

9.11.2017

G.18.00 • WSZYSTKO NA SPRZEDAŻ • r. Andrzej Wajda (Panny z Wilka, Danton, Brzezina) • zdj. Witold Sobociński (Frantic, Szpital przemienienia, Śmierć prezydenta) • muz. Andrzej Korzyński (Kosmos, Na srebrnym globie, Wielki Szu) • Polska • 1968 • 94 min

Więcej o tym:

“Do widzenia, do jutra” w Żaku. Przegląd filmów Zbyszka Cybulskiego od piątku

TV

MEVO od kulis i życzenia. Rower metropolitalny ma już rok