• Start
  • Wiadomości
  • Spokojni, dyplomatyczni i dowcipni - Kaszubi w "Kamerdynerze". Wywiad z reżyserem

“Kamerdyner”. O pracy nad filmem i prawdziwych Kaszubach mówi Filip Bajon

- Bo ja się dobrze czuję w epice i powiem nieskromnie - umiem ją robić - mówi Filip Bajon, twórca znakomicie przyjętego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni filmu "Kamerdyner". Jak wspomina pracę na planie i co myśli o Kaszubach opowiada w wywiadzie dla gdansk.pl.
26.09.2018
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Filip Bajon to reżyser filmowy, teatralny, prozaik, scenarzysta i wykładowca. Członek Gildii Reżyserów Polskich
Filip Bajon to reżyser filmowy, teatralny, prozaik, scenarzysta i wykładowca. Członek Gildii Reżyserów Polskich
Przemek Szalecki / www.gdansk.pl



Anna Umięcka: Praca nad filmem “Kamerdyner” trwała aż trzy lata. Dużo dłużej niż pan planował.

Filip Bajon: - Ja nie planowałem. To pieniądze planowały za mnie, a ja się dostosowywałem. I tyle to trwało. Ale film został ukończony z happy endem.

Zdjęcia rozpoczęły się od tych najtrudniejszych - scen mordu w Piaśnicy.

- To rzeczywiście były trudne zdjęcia. Wymagały napisania odrębnego scenariusza dotyczącego tylko tego zdarzenia. Trudne były realizacyjnie, kaskadersko, technicznie i samo miejsce też było trudne. Problem jeszcze polegał na tym, że o tym zdarzeniu nikt nic nie wie.

My wiemy.

- Ale nie wiecie, jak to wyglądało, bo nie ma dokumentacji. Ja sam znalazłem tylko cztery zdjęcia. Jest ulica Męczenników Piaśnicy w Jastarni, ale zawsze myślałem, i pewnie nie tylko ja, że chodzi o 100, 200 osób. Nie wiedzieliśmy, że skala jest tak duża - pierwsze ludobójstwo w czasie II wojny światowej.



Sceny mordu w lasach Piaśnicy były jedynymi z najtrudniejszych do realizacji. Wymagały nawet napisania odrębnego scenariusza
Sceny mordu w lasach Piaśnicy były jedynymi z najtrudniejszych do realizacji. Wymagały nawet napisania odrębnego scenariusza
Marcin Makowski/ FILMICON


“Kamerdyner” opowiada o skomplikowanych relacjach żyjących w pierwszej połowie XX wieku na Pomorzu Polaków, Kaszubów i Niemców, a osnową tych zdarzeń jest historia miłosna. Syn prostej Kaszubki, adoptowany i wychowany na dworze pruskiej arystokratki Gerdy von Krauss zakochuje się w przyrodniej siostrze Maricie. Zgodzi się pan, że ten wątek przypomina nieco “Wichrowe Wzgórza” Emily Brontë?

- Muszę szczerze powiedzieć, że “Wichrowych wzgórz” nie czytałem. Oglądałem je tylko. Mój film to przede wszystkim film epicki, który pokazuje wielki upływ czasu. Opowiada nie tylko o miłości, ale również o obiektywnym konflikcie pomiędzy Hermannem von Krauss a Bazylim Miotke, o Niemcach na tym terenie, o propolskich, ale też proniemieckich Kaszubach… Wszystko tam się miesza, miksuje i opisuje bardzo ciekawy i skomplikowany świat.


“Kamerdyner” opowiada o skomplikowanych relacjach Polaków, Kaszubów i Niemców na Pomorzu, a osnową tych zdarzeń jest historia miłosna
“Kamerdyner” opowiada o skomplikowanych relacjach Polaków, Kaszubów i Niemców na Pomorzu, a osnową tych zdarzeń jest historia miłosna
Marcin Makowski/ FILMICON



Ten film jest też szansą dla widzów z innych części Polski, aby nas - Kaszubów poznać. Nadal pan uważa, że Kaszubi są Polakom równie mało znani jak Inkowie?

- [Śmiech] Każdy opowie parę dowcipów góralskich, a kaszubskiego nikt. Kiedy robiłem postsynchrony w języku kaszubskim, to muszę powiedzieć, że wielu słów też nie rozumiałem. To jest język narodowy i bardzo ciekawa społeczność, która istniała na pograniczu dwóch większych narodów, z czego wynikały różne napięcia i konsekwencje. W filmie jest takich wątków kilka - trzy, cztery - które przeprowadzają nas przez tę historię. Film trwa 2 godziny i 23 minuty, a będzie też wersja serialowa, telewizyjna - pięciogodzinna.


A pan znał Kaszuby przed realizacją filmu?

- Znałem. Dawniej każde wakacje spędzałem na Półwyspie Helskim. Znam też Dębki i Piaśnicę... W pewnym momencie nawet sporo rozumiałem po kaszubsku. Zresztą, gdy skończyłem szkołę filmową myślałem o tym, żeby zrobić film o całym roku w Jastarni. Dużo wiedziałem o mieszkańcach Prus Wschodnich, znałem nazwiska... Choć to wynikało z moich zainteresowań związanych z innym filmem, a przydało się do “Kamerdynera”.

To dlaczego w filmie Kaszuby “zagrała” Warmia?

- Na Kaszubach nie nakręci pani filmu, bo to jest tak zabudowany teren! Tyle dróg, infrastruktury, że nie ma gdzie postawić kamery.  

Na Warmii nigdy nie byłem, ale przywieźli mnie tu producenci. Mieliśmy tam fantastyczne warunki zdjęciowe, mogliśmy kręcić dość szybko i zgodnie z planem.

W filmie Kaszuby 'zagrała' Warmia. - Na Kaszubach nie nakręci pani filmu, bo to jest tak zabudowany teren. Tyle dróg, infrastruktury, że nie ma gdzie postawić kamery - tłumaczy Bajon
W filmie Kaszuby 'zagrała' Warmia. - Na Kaszubach nie nakręci pani filmu, bo to jest tak zabudowany teren. Tyle dróg, infrastruktury, że nie ma gdzie postawić kamery - tłumaczy Bajon  
Marcin Makowski/ FILMICON



Czy Kamerdynera można nazwać nowoczesnym filmem historycznym?

- Nie ma takiego gatunku ani sposobu opowiadania, ponieważ język filmowy od 1946 roku, nie tyle że się nie rozwinął, co pozostaje na tym samym poziomie komunikacji. Ten język może być tylko bardziej atrakcyjny bądź mniej, szybszy bądź wolniejszy, ale się nie zmienia. Proszę nie wierzyć krytykom.

A mówił pan, że lubi nowoczesne kino historyczne takie jak “Pojedynek” Ridleya Scotta czy filmy Herzoga.

- Chodziło mi o pewną intensyfikację świata, który pokazujemy, a to są przykłady kina estetyzującego. Jeśli obejrzy pani ostatniego “Blade Runnera” - to on jest piekielnie tradycyjny. Oczywiście, efekty komputerowe dają pewną możliwość, ale muszę powiedzieć, że przy “Kamerdynerze” eliminowałem je, jeśli tylko mogłem, ponieważ wiem, że je widać i brzmią fałszem. Trzeba z tym uważać, bo to dość złudne zwycięstwo nad materią.



W postać Bazylego Miotke, wzorowaną na Antonim Abrahamie, wcielił się Janusz Gajos i stworzył wybitną kreację
W postać Bazylego Miotke, wzorowaną na Antonim Abrahamie, wcielił się Janusz Gajos i stworzył wybitną kreację
Marcin Makowski/ FILMICON



Akcja pana filmów, z powodów również dramaturgicznych, rozgrywa się zazwyczaj w momentach przełomu, historycznego przesilenia. Czy sądzi pan, że teraz też żyjemy w takich czasach? Na coś się zbiera, na coś zanosi?

- Moim zdaniem tak. Zrobiłem film “Limuzyna Daimler Benz”, który opowiadał o faszyzmie w Polsce przed 1939 rokiem. No, niezłe bęcki dostałem wtedy za to, zwłaszcza na kolaudacji. Film został zatrzymany: “W Polsce przecież nie było faszyzmu!”. Tak samo jest w Polsce w tej chwili. Oczywiście wszyscy oszczędzają na słowach, mówią że to jeszcze nie faszyzm.

Mamy elementy totalitarnego, narodowego państwa, które może nie są realizowane - w tym aspekcie włoskim czy niemieckim - w 100 procentach, ale ta groźba istnieje. Zwłaszcza że taka tendencja na całym świecie się rozrasta i na pewno można powiedzieć, że znowu żyjemy w czasach przełomu. Do głowy by mi nie przyszło 20 lat temu, że pewne zjawiska mogą mieć miejsce w przestrzeni politycznej.


Filip Bajon jest twórcą takich wielkich produkcji jak 'Aria dla atlety', 'Magnat' czy 'Przedwiośnie'
Filip Bajon jest twórcą takich wielkich produkcji jak 'Aria dla atlety', 'Magnat' czy 'Przedwiośnie'
Przemek Szalecki / www.gdansk.pl



Dotąd, do wszystkich swoich filmów pisał pan scenariusze sam. Teraz po raz pierwszy realizuje pan cudzy tekst. Dlaczego?

- Gdyby to było o góralach, nie przyjąłbym go, ale to było o świecie, o którym bardzo dużo widziałem i to mnie przekonało. Poza tym, nikt mi nie przeszkadzał też w zmianach, uściślaniach, planowaniu akcji, interwencji w dialogi, więc czułem się bardzo swobodnie, a autorzy scenariusza [od red.: Mirosław Piepka i Michał Pruski] mieli wiedzę, która posłużyła do sformułowania historii.

Mam wrażenie, że pan tak opowiada filmy, jakby pisał powieści obyczajowe. One są wielowątkowe, to często sagi rodzinne. “Kamerdyner” też taki jest.

- Bo ja się dobrze czuję w epice i powiem nieskromnie - umiem ją robić. Jedni mają dryg do filmów kryminalnych, a ja do epiki - nie boję się jej, nie przeraża mnie. Wynika to z tego, że dla mnie kino to przede wszystkim obraz. Wielokrotnie krytycy “przejeżdżali się” po mnie, że za dobre ujęcie duszę bym diabłu sprzedał. I mieli rację. Dlatego filmy Scotta czy Herzoga tak trafiają w moją wrażliwość.

Wracając do związków z literaturą… Ja też piszę, ale moje powieści są współczesne, a filmy - historyczne. Być może literatura lepiej przystaje do współczesności a film do światów, które minęły? Które można wykreować na nowo, pokazać je tak, jak się chce?

Bo jestem dość obeznany z historią i wiem, że oficjalna wersja historii zaborów jest totalnie skłamana. Zupełnie inaczej wtedy to wyglądało. Nie było mowy o żadnej walce o Polskę, było bardzo dużo prywatności, a pojęcie narodu dopiero powstawało. Polska, jako jednolite państwo, bardzo dużo zyskała na zaborach.

W jakim sensie?

- Cywilizacyjnym. Byliśmy krajem feudalnym, zacofanym gospodarczo, politycznie i mentalnie. A zabory skróciły Polsce drogę i szybciej wprowadziły ją do kapitalizmu, zapoznały z kulturą Zachodu, również z techniką. Mało się o tym mówi. To czego się uczymy na lekcjach historii jest jej zagłaskiwaniem, a nie prawdą, która mogłaby być niepopularna.

Czy w “Kamerdynerze” są takie kontrowersyjne wątki?

- Są prawdziwe. Na pewno nie jest to film hurapatriotyczny czy przekazujący tezy słuszne narodowo.


Praca nad filmem “Kamerdyner” trwała aż trzy lata. Trwało to tak długo z powodu kłopotów z finansowaniem produkcji
Praca nad filmem “Kamerdyner” trwała aż trzy lata. Trwało to tak długo z powodu kłopotów z finansowaniem produkcji
Marcin Makowski/ FILMICON

 

A jacy są ci Kaszubi z pana filmu?

- Dowcipni. Bardzo się ich polubi.

A co pozwoliło im przetrwać? Taki mały naród mielony żarnami konfliktów dwóch skonfliktowanych wielkich narodów, politycznej światowej zawieruchy...

- Spokój. I umiejętność omijania tych głównych konfliktów.

Czyli dyplomacja zamiast brania się za łby?

- Tak.

To nie jest zbyt popularna cecha Polaków.

 No nie [śmiech].

Film “Kamerdyner” miał premierę 21 września 2018. Można go wciąż zobaczyć w kinach. Serial na podstawie filmu montowany będzie w listopadzie i ma szansę ukazać się telewizji nie wcześniej, niż za rok. 

„Kamerdyner” wchodzi do kin. Rozmawialiśmy z odtwórczynią głównej roli, Marianną Zydek

Sebastian Fabijański, bohater filmu “Kamerdyner”, uczy kaszubskiego w sieci. Zobacz film

“Kamerdyner”. Zobacz, w sieci, lekcje historii z Januszem Gajosem

Sebastian Fabijański na planie "Kamerdynera": - Kaszubi są nostalgiczni, prawi i żywiołowi

Widzieliście zwiastun “Kamerdynera”? Kaszubska saga w reż. Filipa Bajona od września w kinach

"Kamerdyner" - epicka filmowa opowieść o Polakach, Kaszubach, Niemcach

TV

Mniej bruku - więcej drzew!