“Jak się tu znaleźliśmy” Agnieszki Kochanowskiej z szansą na tytuł Książki Roku 2022
Anna Umięcka: - Swoją sztukę zatytułowałaś “Zmień się”. Czy jest to opowieść o braku akceptacji?
Agnieszka Kochanowska: - To sztuka o istocie zmiany. O tym, że jest to proces, którego nie da się opóźnić, ani przyspieszyć, on się po prostu wydarza. Oczywiście możemy próbować to robić, słuchać różnych rad, ale to nie działa. Będąc w tym procesie, warto doceniać moment, w którym jesteśmy, bo myśląc cały czas o tym, jak będzie w przyszłości, kiedy będziemy już inni - lepsi, szczuplejsi, wyżsi - dużo tracimy.
Piszę też o tym, że mamy różny stosunek do zmiany - z jednej strony bardzo jej pragniemy, a z drugiej - boimy się. I o jej konsekwencjach.
Zobacz zdjęcia z ostatniej próby spektaklu, na którym obecne były już dzieci
Zwracasz też uwagę, że bezrefleksyjna, podyktowana czyjąś radą zmiana może narazić nas na niebezpieczeństwo. Tak jak gąsienicę Zuzię, która postanowiła skoczyć z wysokiej góry w nadziei, że wyrosną jej skrzydła.
- W ogóle słuchanie czyichś rad…
Nawet wypowiadanych w dobrej wierze…
- Tak, nie jest dobre. Każdy ma swoje tempo, swój rytm, co świetnie widać po dzieciach. Jako rodzice, często przywiązujemy się do rad z podręczników, i jeśli jest tam napisane, że dziecko powinno rozwijać jakieś umiejętności w konkretnym miesiącu czy roku życia, a tego nie robi - wpadamy w panikę. Mój siostrzeniec na przykład, nie mógł nauczyć się jeździć na rowerze. Długo to trwało, aż pewnego razu - po prostu ruszył.
Niektórzy też myślą, że jeśli coś im się przydarzyło, to zdobyli uniwersalną wiedzę i wszyscy inni powinni też tak robić. A tak nie jest.
Ważne jest bycie przy sobie, słuchanie siebie: “co jest mi potrzebne w tym momencie? w jakim miejscu jestem?”, a nie informacji, które płyną z zewnątrz. Nasza gąsienica na przykład spotyka po drodze różne postaci i próbuje je naśladować. Okazuje się to bardzo ryzykowne.
“Don Kichot” w Operze Bałtyckiej - 50 tancerzy i hiszpański temperament na scenie. Dziś premiera
Skąd czerpałaś inspirację do napisania tej sztuki?
- Napisałam ją, bo widzę jak otaczają nas ze wszystkich stron komunikaty: “zmień się”, “już teraz, to proste”. I porady: “naucz się grać w tenisa w weekend”, “zrób operację plastyczną - będziesz piękna” itd. Mam wrażenie, że kiedyś pragnienie zmiany dotyczyło bardziej fizyczności, teraz dołączyły do tego komunikaty z dziedziny psychologii: “zmień się od środka”, “idź na terapię”.
A taki proces musi trwać i zmiana przychodzi wtedy, kiedy jesteśmy gotowi, chociaż patrząc na innych czasem wydaje się, że oni robią coś szybciej.
Dla mnie temat zmiany jest też bardzo osobisty i odkrycie, które zawarłam w sztuce - należy do mnie. Wiem, że to nie jest naturalna wiedza. Dużo czasu straciłam dążąc do różnych rzeczy, a zmiana działa się sama, nawet gdy jej nie dostrzegałam.
Dowiedziałam się też, że mogę iść w jakąś stronę, szukać czegoś, coś się uda, a coś nie, więc trzeba zawrócić. To normalne.
Dotyczy to też twórczości. Czy pisanie jest odkrytą przez ciebie teraz drogą?
- Tak, zawsze to było moje, chociaż zajęło mi dużo czasu, aby się zdecydować. Bo dużo prościej było mi robić inne rzeczy, bardziej praktyczne, żeby żyć. Pisanie w tej kwestii nie jest najłatwiejszym wyborem, więc znalazłam sobie drugą ścieżkę, żeby być samodzielna. Ale nie opuściła mnie ta potrzeba.
Na czym pracujesz w tej chwili?
- Skończyłam pisać interaktywny przewodnik dla rodzin z dziećmi po Drodze Królewskiej, zwracający uwagę na dekoracje kamienic gdańskich. Dostałam na ten projekt Stypendium Miasta Gdańska. Teraz trzeba jeszcze materiał uzupełnić o ilustracje i wydać, być może w wersji audiobooka.
Wracając do spektaklu. Jak udało się zgromadzić tak znakomity zespół realizatorów?
- Tak się złożyło, że oni wszyscy - reżyserka Edyta Janusz-Ehrlich, malarz w roli scenografa Marcin Zawicki i komponujący muzykę Michał Jacaszek - mieszkają we Wrzeszczu i ich drogi przecięły się wcześniej towarzysko. Michał Jacaszek pracował już z nami, a pomysł, żeby zapraszać do współpracy artystów plastyków, którzy nigdy nie tworzyli dla teatru, a chcieliby spróbować, pojawił się już na początku dyrekcji Michała Derlatki. A Marcin Zawicki maluje takie obrazy i tworzy instalacje, że robiąc spektakl o owadach, nie można go było nie zaprosić. Przygotował dla nas wielką, nieoczywistą instalację obejmującą całą scenę. To przetworzona przyroda, w powiększonej skali, przypominająca klimatem filmy Tima Burtona.
Czy spektakl jest wierną adaptacją twojej sztuki?
- Niezupełnie, jest przefiltrowany przez wrażliwość wielu ludzi w teatrze. Staram się nie przywiązać do swoich tekstów, bo kiedy oddaje się je w ręce reżysera, trzeba liczyć się z tym, że dużo może się wydarzyć. Często są to parafrazy, bo aktorzy muszą skupić się na wielu elementach sceny i zapamiętują inaczej zdania, ale dopóki nie zmieniają ich znaczenia, to jest ok.
Warto więc przyjść ponownie na dany spektakl, bo każdy jest nieco inny.
- Zdecydowanie! Mam tę przyjemność, pracując w teatrze, że mogę zobaczyć wiele różnych odsłon danego spektaklu. Widz zazwyczaj nie ma takiej możliwości, ale gramy “Zmień się” kilka razy w grudniu, a potem jeszcze w lutym, więc zapraszamy!
PREMIERA: 3 grudnia, godz. 17
Kolejne pokazy na żywo: 4 grudnia o godz. 10 i 15; 10 i 11 grudnia o godz. 10; 17 grudnia o godz. 10 i 15; 18 grudnia o godz. 10. Spektakl wróci na scenę w lutym.
BILETY normalny 35 zł, ulgowy 30 zł kupisz tutaj
- reżyseria: Edyta Janusz-Ehrlich
- dramaturgia: Agnieszka Kochanowska
- scenografia: Marcin Zawicki
- muzyka: Michał Jacaszek
- Zuza | Magdalena Bednarek
- Ziuta | Edyta Janusz-Ehrlich
- Kłaczek, Komar, Mrówki, Stary Motyl | Jakub Ehrlich
- Meszek, Mszyca, Mrówki, Pszczoła | Kamil Marek Kowalski