„Koło Sprawy Bożej” to plastyczna próba obalenia romantycznych mitów. Czy udana? RECENZJA
Tomasz Kaczorowski sztukę „Smutek & melancholia” młodego, ale cenionego niemieckiego dramatopisarza, koreańskiego pochodzenia, Bonna Parka, w Gdańsku już prezentował - kilka lat temu. Podczas cyklu PC Drama w klubie Żak w 2019 roku zdecydował się na bardzo kameralne odczytanie tej sztuki w całości, w minimalistycznej, niemal ascetycznej formie, pozbawionej scenografii, opartej tylko na głosach czytających i skromnych wizualizacjach, które od czasu do czasu wyświetlały się w tle. Do udziału zaprosił wówczas troje aktorów: Katarzynę Figurę, Dominika Nowaka i Michała Karczewskiego, którzy siedzieli na pustej scenie, na trzech zwykłych krzesłach, nieporuszeni, a jednak czytana przez nich treść wywoływała przed oczami widzów barwne, niezwykle plastyczne obrazy, i przejmujące, silne emocje. Nic dziwnego - to bardzo poetycki i czuły tekst, stanowiący piękną i nietypową filozoficzną przypowieść o upływie czasu, o życiu i śmierci, na którą się w pewnym momencie czeka, a która uparcie nie chce nadejść.
Punktem wyjścia do tej, oscylującej pomiędzy baśnią a bolesnym realizmem opowieści o rzeczach trudnych, Bonn Park uczynił historię prawdziwą. W 2012 roku w Ekwadorze, w wieku około stu, stu trzydziestu lat, zmarł Samotny Georg - żółw słoniowy, ostatni przedstawiciel swojego gatunku, żyjącego niegdyś licznie na wyspie Pinta w archipelagu Galapagos. Biolodzy wielokrotnie próbowali znaleźć towarzyszkę życia dla George'a i nakłonić go do rozmnażania, aby przedłużyć jego linię rodową. Ponieważ nie była znana żadna żyjąca samica z jego podgatunku, próbowano połączyć go z pokrewnymi podgatunkami. Niestety, nic z tego nie wyszło - żółw wybrał samotność, i spokojnie czekał na śmierć, która w końcu nadeszła.
Tym razem Tomasz Kaczorowski zdecydował się przenieść na scenę jedynie wybrane fragmenty „Smutku & melancholii”, dotykające tematyki poczucia osamotnienia, depresji i braku chęci do życia, ale też pogodzenia się z nim. Znajdziemy tu również żarty - ze zmierzchu kapitalizmu czy nieudanych relacji damsko-męskich. Do zagrania tych smutno-słodko-gorzkich wyrywków zaprosił reżyser Mikołaja Bańdo, aktora teatralnego, serialowego i filmowego, absolwenta Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie - filii we Wrocławiu, który z Kaczorowskim już miał okazję pracować nie raz. W ubiegłym roku chociażby, w reżyserowanym przez niego czytaniu performatywnym w ramach PC Dramy, odegrał jednego z bohaterów sztuki „Kocham cię” autorstwa nagradzanego niemieckiego autora Krista Šagora, a towarzyszyła mu Marta Kalmus-Jankowska.
W „Smutku & melancholii” Mikołaj Bańdo wciela się w rolę naukowca - Badacza Samotnego George'a, który próbuje go zrozumieć i mu pomóc, jednocześnie przybliżając fenomen tego bohatera widzom. Na scenie jest sam, towarzyszy mu tylko zawieszony pod sufitem dużych rozmiarów dmuchany żółw do pływania, który co jakiś czas przemawia głosem z offu. Aktor ubrany jest w biały kitel, a jako rekwizyty służą mu czarna drabina i kilka czarnych worków zawieszonych pod sufitem, w których schowane są m.in. dmuchane dziecięce zabawki imitujące różne zwierzęta.
Postawienie na jednego aktora było dobrym pomysłem, mając na uwadze przede wszystkim niewielki rozmiar sali Teatru w Blokowisku. Ale i Mikołaj Bańdo jest tu aktorem szczelnie tę przestrzeń wypełniającym - bardzo intensywnym, kipiącym emocjami i będącym w ciągłym ruchu. Tomasz Kaczorowski postawił na dynamiczną, pełną barw i różnych planów świetlnych inscenizację, w której centrum znajduje się aktor. Czerpiąc z prostych środków, łączy elementy teatru dramatycznego oraz teatru przedmiotu i ożywionej formy, pokazując jego ogromne możliwości.
Reżyser zapowiadał, że będzie to spektakl, który pod pretekstem opowieści o ostatnim żółwiu słoniowym z Galapagos, dotyka kwestii zdrowia psychicznego, przemijania i lęku przed samotnością. Tym samym chciał, aby propozycja stała się pretekstem do dyskusji o emocjach i o tym, jak sobie radzić z presją i przebodźcowaniem w dzisiejszym świecie. To nie do końca wybrzmiało. W atrakcyjnej wizualnie formie zagubił się gdzieś sens znaczeń tekstu Bonna Parka. Ale nawet mimo tego, „Smutek & melancholię” warto zobaczyć. To spektakl, który kameralną przestrzeń Teatru w Blokowisku, dzięki odpowiedniemu oświetleniu i ustawieniu widowni, ze sceny w domu kultury zmienia się w pełnoprawną, choć niewielką, profesjonalną scenę teatralną. To świetny dowód na to, że nawet niewielka osiedlowa scena pod odpowiednim kierownictwem może prezentować wartościowy i świeży repertuar.
Teatr w Blokowisku zmienia kierunek. Wywiad z reżyserem Tomaszem Kaczorowskim