Dla większości gdańszczan piątek, 17 kwietnia, był jednym z wielu dni trwającego już blisko miesiąc stanu epidemii koronawirusa w Polsce i drugim dniem obowiązku zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej.
To oczywiste, że zakładamy maseczkę idąc po zakupy, jadąc autobusem, przechodząc ulicą. Ale przestrzeń publiczna to także np. Nowy Ratusz w Gdańsku, gdzie wciąż udzielane są śluby, których data została ustalona przed 16 marca, kiedy do odwołania zawieszono umawianie nowych terminów.
Kto bierze ślub w maseczce na twarzy i w jednorazowych rękawiczkach, w którym oprócz narzeczonych, kierownika urzędu stanu cywilnego i świadków nie może uczestniczyć nikt więcej (ewentualnie tłumacz)?
Rekordowo ślubny sylwester w Gdańsku i inne małżeńskie ciekawostki mijającego roku
Aby ułatwić sobie życie
W piątek, 17 kwietnia, na 15 zaplanowanych przed nastaniem obostrzeń ślubów, odbyło się sześć. “Tak” powiedzieli sobie między innymi pani Anna i pan Stefan. Dlaczego zdecydowali się na “epidemiczny ślub”?
- Zrobiliśmy to, żeby ułatwić sobie życie. Stefan pochodzi z Chorwacji i mieliśmy duże problemy z załatwieniem niezbędnych do zawarcia ślubu formalności, to długa historia... - mówi pani Anna. - Kiedy tydzień temu odebraliśmy telefon z urzędu z pytaniem czy potwierdzamy chęć zawarcia ślubu, mieliśmy świadomość, że będziemy musieli założyć maski i rękawiczki, ale zgodziliśmy się. Baliśmy się, że gdybyśmy zrezygnowali, znów musielibyśmy razem lecieć do Chorwacji, by ponownie uzyskać odpowiedni dokument. Ten, który mamy, traci ważność w czerwcu. Nie wiemy, kiedy granice zostaną otwarte, a poza tym, nie chcieliśmy raz jeszcze przez to przechodzić.
Na polsko - chorwackim ślubie oprócz narzeczonych, świadków (dwojga przyjaciół młodych) i kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Gdańsku obecny był także tłumacz (prywatnie kolejny przyjaciel narzeczonych) - na wypadek gdyby pan Stefan, który bardzo dobrze mówi po polsku, nie poradził sobie ze specyficznym słownictwem “oświadczenia o wstąpieniu w związek małżeński”.
- Mogłam lepiej dobrać kolorystycznie rękawiczki, bo były niebieskie, a sukienka różowa, ale rękawiczki jednorazowe w ogóle trudno jest dostać, więc tak już musiało być - śmieje się pani Anna. - Do tego mieliśmy jeszcze czarne maski.
Jedyny moment, gdy na chwilę odkryto twarze nastąpił, gdy narzeczeni i świadkowie musieli pokazać dowody osobiste.
- Pani urzędnik żartowała, że w maskach nawet nie widać czy się uśmiechamy, gdy podpisujemy dokumenty, a kiedy zakładaliśmy sobie obrączki, uprzedziła, że jeśli nie uda się ich założyć na rękawiczki, to mamy je schować do kieszeni, ale się udało - relacjonuje panna młoda. - Zamiast pocałunku, posłaliśmy symbolicznego buziaka ręką w powietrze.
- Nasz ślub cywilny był na pewno najoryginalniejszym ślubem w historii obu naszych rodzin - podsumowuje pan młody.
Marzenie o weselu
Po ślubie para młoda wróciła do swojego mieszkania we Wrzeszczu i zadzwoniła do rodziców. Młodzi i ich rodzice pocieszają się, że na “prawdziwy” ślub i wesele jeszcze przyjdzie czas. Ślub kościelny i wesele mają się odbyć 23 maja - oczywiście na razie nikt nie wie, czy uda się zrealizować marzenie o uroczystości z udziałem 60 gości - w tym 30 z Chorwacji.
- Kiedy Europę ogarnęła epidemia koronawirusa, nie myśleliśmy zaraz o naszym weselu. Martwiłam się o mojego tatę, który ma problemy z płucami. Sądziliśmy (jak wielu), że za dwa, trzy tygodnie wszystko wróci do normy - wspomina pani Anna.
- Zaliczki weselne są zapłacone, a sala zarezerwowana, niczego jeszcze nie odwołaliśmy - podkreśla pan Stefan.
- Ciągle wstrzymujemy się z decyzjami, choć rodzina i znajomi od dawna nas wypytują, co będzie z naszą uroczystością - dodaje pani Anna. - Wygląda na to, że rozluźnienie restrykcji będzie szło bardzo powoli. Pomału trzeba myśleć o przesunięciu wesela, ale na kiedy? Bałabym się maja przyszłego roku. Mówi się przecież, że epidemia może wrócić. Zresztą w w 2021 roku w ogóle ciężko będzie znaleźć miejsce na wesele. To musi być ten rok, może koniec lata, początek jesieni?
Ostatni taki ślub - w przeddzień Brexitu Polka i Brytyjczyk powiedzieli sobie “tak” w Gdańsku
Z Rijeki i Olecka przez Gdańsk do Chin
Młoda para poznała się w Sopocie, w maju 2014 roku w Dream Clubie w Krzywym Domku, gdzie przyszły pan młody poprosił swoją przyszłą żonę do tańca. Stefan, który pochodzi z chorwackiego miasta portowego Rijeka studiował jako “Erasmus” w Akademii Morskiej w Gdyni (kierunek elektronika okrętowa). Anna, która przyjechała na studia na Uniwersytecie Gdańskim z mazurskiego Olecka, była już wówczas absolwentką międzynarodowych stosunków gospodarczych (specjalność handel zagraniczny) i pracowała.
- Tańczyliśmy tego wieczoru kilka razy, później przez trzy miesiące “randkowaliśmy” i Stefan wrócił do Chorwacji, gdzie odwiedziłam go w wakacje - opowiada pani Anna.
Kiedy przez cztery miesiące przyszły marynarz przebywał na statku na praktykach, mieli ze sobą kontakt tylko przez e-mail i telefon.
Ponieważ absolwentowi chorwackiej uczelni trudno byłoby wówczas znaleźć pracę w zawodzie w Trójmieście bez dobrej znajomości języka polskiego, postanowili rozpocząć wspólne życie zagranicą. Wyjechali na półtora roku do Anglii, zrobili certyfikaty językowe i zarabiali by zebrać fundusze na wyjazd do Chin, żeby uczyć tam dzieci angielskiego. Na południu Chin jako nauczyciele spędzili ponad rok. Nie byli w Wuhan, ale mają tam przyjaciółkę, której mama jest lekarką, na bieżąco otrzymywali więc informacje z pierwszej ręki z zamkniętego w czasie epidemii koronawirusa miasta.
Do Gdańska wrócili ponad dwa lata temu. Pan Stefan pracuje jako inżynier elektronik w firmie w Tczewie, gdzie odpowiada za testowanie nowych rozwiązań. Pani Anna jest kupcem mody w jednej z dużych gdańskich firm modowych - negocjuje ceny i robi zakupy.
Państwo młodzi zachowują optymizm i podkreślają, że ich związek nigdy nie był nudny i że zawsze coś się w nim dzieje: - Dziwnie byłoby gdyby wszystko poszło ładnie, gładko i formalnie - śmieją się i obiecują, że zdjęcie w maseczkach ze ślubu cywilnego powieszą na ścianie obok tego ze ślubu kościelnego.
W pierwszy wspólny wieczór małżeński zatańczyli “swoją piosenkę” - tę samą, którą rozpocząć chcą wesele.
ŚLUB A EPIDEMIA KORONAWIRUSA: GARŚĆ STATYSTYK I OBIETNICA NA PRZYSZŁOŚĆ Piątek, 13 marca 2020 r. był ostatnim dniem, gdy kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Gdańsku (podobnie jak USC w całym kraju) przyjmował od narzeczonych zapewnienia o braku przeszkód do zawarcia związku małżeńskiego i wyznaczał terminy ślubu. Zapewnienia takie ważne są przez pół roku, co oznacza, że ostatnie śluby zaplanowane przed zawieszeniem zgłoszeń mogą odbyć się 12 września (13 września to niedziela) 2020 r.
Porównując z kolei okres od 1 do 17 kwietnia:
Warto także spojrzeć na statystyki ślubów cywilnych w ujęciu od 1 stycznia do 17 kwietnia:
- Ślubów będzie coraz mniej, ponieważ już od ponad miesiąca nie wyznaczamy nowych terminów - mówi Grażyna Gorczyca kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Gdańsku. - Śluby biorą już tylko ci młodzi, dla których ważna jest zmiana stanu cywilnego. Jeśli zawarcie związku małżeńskiego miało być połączone z weselem, śluby są odwoływane. To jest główny powód. Odwołano też kilka ślubów plenerowych zaplanowanych na wakacje, a kilka przeniesiono do ratusza. Niestety, póki co śluby w atrakcyjnych gdańskich plenerach nie wchodzą w grę. O tym, że brak możliwości wyprawienia wesela jest głównym powodem rezygnacji ze ślubu świadczy także liczba ślubów konkordatowych - od 16 marca do 17 kwietnia br. w Gdańsku odbyły się zaledwie cztery. Świadkami na jednym z niedawnych “epidemicznych ślubów” cywilnych mieli być znajomi młodej pary, ale nie zdecydowali się pełnić tej funkcji w obecnej sytuacji, zastąpiły ich więc matki młodych (to zresztą jedyna teraz możliwość udziału rodziny w ślubie). Inni młodzi i ich świadkowie przyszli na uroczystość w jednakowych biało - czerwonych maseczkach. - Widać, że młode pary szybko przystosowują się do nowych przepisów epidemicznych, obowiązkowa bariera ochronna powoli staje się elementem stroju ślubnego - zaznacza Grażyna Gorczyca. - Ślub w maseczkach nie jest zbyt wygodny. Ja na szczęście mam doniosły głos, ale młodych trzeba czasem prosić o powtórkę. Nie dość, że wzruszenie często ściska gardło, to jeszcze maseczka tłumi głos. Oczywiście nie widzę teraz uśmiechów na twarzach narzeczonych, ale odczytuję je z ich oczu. Nie widziałam jeszcze smutnych. Tak jak trudno jest obecnie odpowiedzieć na wiele pytań, tak również i pytanie o to, kiedy znów będzie można wyznaczać terminy ślubów, pozostaje bez odpowiedzi. - Jedno mogę obiecać już teraz. Gdy tylko wróci możliwość ustalania nowych terminów, będziemy starali się wyznaczać je w najbliższym dogodnym dla młodych dniu, a w weekendy będziemy udzielać ślubów na dwóch, trzech kierowników (oprócz kierownik USC, w Gdańsku prawo do udzielania ślubów ma także trójka jej zastępców - red.) - podkreśla Grażyna Gorczyca. - Do tej pory z roku na rok udzielaliśmy w Gdańsku coraz więcej ślubów, także ludziom przyjeżdżającym z różnych stron Polski i Europy. Bardzo nam zależy, by ten trend się utrzymał. |
Ślub plenerowy w Gdańsku. O tym, jak i za ile go zorganizować - opowiedzieliśmy w programie Wszystkie Strony Miasta