Robert Pietrzak: Dlaczego Bądkowski jeszcze raz? Takie pytanie sama Pani stawia we wstępie najnowszej książki “Myśl polityczna Lecha Bądkowskiego”
Sławina Bądkowska-Kosmulska: - Pretekstem do próby zebrania, kompilacji artykułów mojego ojca w jedną pozycję książkową jest przypadająca w tym roku 40. rocznica jego śmierci. Ale nie tylko to było moją motywacją. Uważam bowiem, że polityczne i historyczne pisma Lecha Bądkowskiego, mojego ojca, nie są powszechnie znane. Śmiem twierdzić nawet, że często nie są doceniane przez tych, którzy je przeczytali.
Niedoceniane? Rzeczywiście tak jest?
- Nie chcę broń Boże, oczywiście, nikogo obrażać i sugerować, że czytelnik nie dorasta do poziomu przemyśleń mojego ojca, ale jego teksty, mające charakter esejów, są naprawdę trudne. Trzeba znaleźć czas i chęć, żeby je zgłębić i zrozumieć. Wiem to sama po sobie. Na pewno nie jest wskazana pobieżna lektura.
Lech Bądkowski będzie upamiętniony na Głównym Mieście. Zobacz projekt pomnika
Jakimi kryteriami kierowała się Pani dobierając kilkadziesiąt tekstów Lecha Bądkowskiego do książki?
- Już dawno myślałam o tym, żeby przypomnieć współczesnemu czytelnikowi część twórczości politycznej Lecha Bądkowskiego. W czasie, kiedy ona powstawała nie można jej było publikować w oficjalnej prasie, choć ojciec podejmował takie próby. Wysyłał np. teksty do “Tygodnika Powszechnego” czy “Polityki”, ale obie redakcje nie zdecydowały się na ich wydruk z obawy przed cenzurą.
Zanim podjęłam się tego zadania zasięgnęłam opinii Aleksandra Halla, czy warto jeszcze raz zebrać w całość najważniejsze teksty mojego ojca. Jego odpowiedź była zdecydowanie twierdząca. Wówczas przyszło mi też na myśl, aby poszczególnym artykułom Lecha Bądkowskiego towarzyszyły komentarze różnych osób znających go osobiście lub interesujących się jego dorobkiem. I tak w książce znalazły się wypowiedzi wspomnianego już Aleksandra Halla, ale także Cezarego Obrachta-Prondzyńskiego, Grzegorza Grzelaka, Daniela Kalinowskiego i Marii Mrozińskiej.
Książkę zaczyna chronologicznie jego pierwszy tekst pt. “Pomorska myśl polityczna” powstały jeszcze w Londynie w 1944 r., a opublikowany w 1945 tuż przed jego powrotem po wojnie do Polski z Wielkiej Brytanii.
Dalej, są rozprawy opublikowane w podziemnym wydawnictwie Młoda Polska i wydane własnym sumptem. Nie zabrakło też krótszych artykułów ze znanej rubryki “Samorządność” w “Dzienniku Bałtyckim” oraz z tygodnika “Samorządność”.
Królowe czytelniczych serc. Książki Anny Sakowicz i Magdaleny Witkiewicz czytamy najchętniej
W ostatnim, szóstym rozdziale książki, zamieszczam zaś tekst wspomnieniowy Henryki Dobosz-Kinaszewskiej o Lechu Bądkowskim oraz wywiady, jakie przeprowadzili z nim Alina Kietrys, Tadeusz Bolduan, Anna Kościelecka oraz Marzena i Tadeusz Woźniakowie.
- Czy podczas prac nad tą książką coś szczególnie Panią zaskoczyło lub zrewidowała Pani swoje poglądy o przesłaniu politycznym, które Lech Bądkowski po sobie pozostawił?
- Na pewno te teksty odkryłam niejako na nowo. W moim życiu polityka była bowiem jednak trochę na marginesie. Zajmowałam się bardziej działalnością w organizacjach społecznych i zawodowych, a jestem inżynierem. Bardziej interesowały mnie dzieła literackie pióra mojego ojca. I kiedy teraz zaczęłam ponownie czytać artykuły polityczne, to się nimi zachwyciłam. Właściwie po raz pierwszy w życiu. Bo wcześniej było tak - i muszę to wyznać szczerze - że ja te teksty nie do końca doceniłam.
Szczególnie zachwyca mnie “Pomorska myśl polityczna”. I mogę tu w zupełności zgodzić się z prof. Cezarym Obrachtem-Prondzyńskim, który jest pod wrażeniem, jak bardzo przenikliwe są przemyślenia zawarte w tym manifeście. Pamiętajmy, że mój ojciec pisząc je miał wtedy zaledwie 24 lata, a poprzednich kilka lat spędził na wojnie. Po walce w kampanii wrześniowej, pod Narvikiem, w Marynarce Wojennej oraz jako “cichociemny” trafił w końcu do Londynu. W wolnym czasie chodził do biblioteki. To właśnie tam, na obczyźnie, przeczytał po raz pierwszy “Życie i przygody Remusa” Aleksandra Majkowskiego.
Ostatnie wolne miejsca na VIII Charytatywny Koncert Gwiazd Przemek Dzieciom
Zmysł polityczny, jaki niewątpliwie przebija z “Pomorskiej myśli politycznej” na pewno wyniósł z domu rodzinnego. Widać to chociażby w listach, które 18-letni Lech Bądkowski, uczący się przez rok tuż przed wybuchem wojny w Szkole Podchorążych, wysyłał w tym czasie do swojego ojca. Korespondencja ta, zresztą, nie została nigdy opublikowana. W listach tych jest mnóstwo przemyśleń o polityce. W przypadku tak młodego człowieka taka dojrzałość jest absolutnie wyjątkowa.
Na ile Pani zdaniem diagnozy Lecha Bądkowskiego są aktualne są do dziś?
- Czasami myślę, że jeśli ktoś nie jest w stanie przeczytać tekstów Lecha Bądkowskiego, to niech chociaż zapozna się z komentarzami na ich temat.
Prof. Daniel Kalinowski analizując poglądy Lecha Bądkowskiego pisze m.in. o regionalizmie kreatywnym i ekspansywnym. Mój ojciec chciał bowiem, aby nasza pomorskość i kaszubskość nie była w żadnym stopniu zachowawcza. Uważał, że zewnętrzne kultywowanie tradycji np. w postaci noszenia strojów kaszubskich, to zdecydowanie za mało.
Dla ojca, zresztą, Pomorze nie obejmowało tylko Kaszub - był to teren rozciągający na północy między Elblągiem a Szczecinem, a nawet Strzałowem (obecnie niemiecki Stralsund), a na południe sięgający aż do Noteci i Warty.
Wg Jazz Forum: Jazz Jantar najlepszym festiwalem, Leszek Możdżer - Muzykiem Roku
Jego zdaniem, to właśnie Pomorze powinno dawać innym regionom przykład otwartego i nowoczesnego myślenia o “małej ojczyźnie” i miejscu, z którego się wywodzimy. Mam wrażenie, że do dziś to marzenie mojego ojca nie zostało spełnione.
Lech Bądkowski za najważniejsze, przełomowe wydarzenie w powojennej historii Polski uważał Grudzień 1970, a nie Sierpień 1980. To bardzo oryginalny pogląd idący wbrew obiegowej i powszechnej opinii głoszonej przez historyków i publicystów. Opinia tym bardziej wyjątkowa, że jej autorem jest przecież człowiek, który był rzecznikiem prasowym strajkujących w Stoczni Gdańskiej 44 lata temu
- Dla mnie była to też zaskakująca teza. Bo bez dwóch zdań Sierpień’80 był jednak największym przełomem w czasach, w których żył mój ojciec. Na 16 miesięcy Solidarność stworzyła margines wolności w komunistycznej Polsce. Grudzień’70 tego nie dał, bo został krwawo stłumiony. Jednak przekonało mnie spostrzeżenie, że pokolenie z Sierpnia pamiętało Grudzień, minęło zaledwie 10 lat, a jednym z najważniejszych postulatów strajku w 1980 roku było zbudowanie pomnika poległym w Grudniu stoczniowcom.
No i w tekście “Grudzień-Sierpień. Dziesięć nie straconych lat” Lech Bądkowski też pisze wprost, że zdanie o tym, iż bez Grudnia’70 nie byłoby Sierpnia’80 wydaje mu się “dużym uproszczeniem”. Argumentuje, że “cała przeszłość warunkuje teraźniejszość”, a w kontekście ważnych historycznych dat 1970 i 1980 r. należy też wymienić czerwiec 1956 r. w Poznaniu, marzec 1968 r. oraz Radom i Ursus w 1976 r.
Cezary Obracht-Prondzyński w tekście zamieszczonym w książce stwierdza, że “fenomenem, który nie przestaje go zadziwiać jest to, że Bądkowski w ogóle Pomorzem się zajął”. Czy podziela Pani to zdziwienie profesora?
- Nie do końca. Ojciec był pomorzaninem z krwi i kości, a jego rodzice skrzętnie i świadomie kultywowali patriotyczne tradycje w domu w Toruniu. Stało w nim popiersie Tadeusza Kościuszki. Ojciec identyfikując się z pomorskimi korzeniami zawsze był jednocześnie Polakiem. Po nim, zresztą, też noszę w sobie silną tożsamość pomorską, która w żaden sposób nie kłóci się z przywiązaniem do Polski.
Ostatni artykuł Lech Bądkowski, już ciężko chory na nowotwór, podyktował Pani na taśmę magnetofonową w mieszkaniu przy ul. Długiej w grudniu 1983 r. na dwa miesiące przed śmiercią. W Pani ocenie jest ten tekst “przesłaniem i przestrogą polityczną dla nas i następnego pokolenia”. Dlaczego?
- Mój ojciec snuje w tej wypowiedzi bardzo pogłębione rozważania o wyrachowanym i kunktatorskim w istocie stosunku państw zachodnich do Polski i innych krajów zniewolonych przez Sowietów. Stwierdza, że zachodnia Europa i Stany Zjednoczone zawsze będą chciały koniec końców rokować i dojść do porozumienia z ówczesnym Związkiem Radzieckim z przyczyn gospodarczych i z obawy przed wywołaniem wojny atomowej. Czy to nie przypomina nam dzisiejszych reakcji Zachodu względem Rosji np. w kontekście toczącej się od dwóch lat wojny w Ukrainie?
Mój ojciec podkreśla też: “Możemy liczyć tylko na siebie, na własne siły, i oczywiście musimy ich używać bardzo rozważnie, ale nie wynika z tego, że jesteśmy bezbronni”. W tym zdaniu też jest dzisiaj sporo prawdy. Bo chociaż jesteśmy w NATO, to czy naprawdę możemy być absolutnie pewni interwencji naszych zachodnich sojuszników w sytuacji napaści armii rosyjskiej na Polskę?
W tym ostatnim tekście mój ojciec w zaskakująco wizjonerski sposób kreśli też przyszłą potęgę Chin, które muszą jeszcze przejść wielką modernizację. Dziś na własne oczy widzimy, jak to państwo tego dokonało i stało się jednym z globalnych liderów współdecydujących o losach świata.
Olga Boznańska - szara malarka ciszy czy feministka? Szlagierowa wystawa w Gdańsku
Jak Pani myśli - znając dogłębnie twórczość publicystyczną Lecha Bądkowskiego, ale też jako jedna z najbliższych mu osób mając wiedzę o jego charakterze i temperamencie - gdzie sytuowałby się na współczesnej scenie politycznej w Polsce gdyby żył?
- Myślę, że to jest oczywiste, bo ojciec był demokratą. Na pewno byłby za wolnością słowa i głoszenia wszelkich poglądów. Pamiętajmy też, że dzisiejszy premier był ze “szkoły” ojca. Donald Tusk był częstym gościem Lecha Bądkowskiego w jego pracowni na Targu Rybnym. Tam mój ojciec poprzez wielogodzinne rozmowy i dyskusje z młodymi ludźmi starał się kształtować przyszłe elity polityczne Pomorza i kraju. Mówił im, jak ważna jest np. samoorganizacja społeczeństwa.
Chcę też podkreślić, że jedną z pierwszych osób, która w po 1989 r., po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w pełni doceniła dorobek Lecha Bądkowskiego był Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Promocja książki "Myśl polityczna Lecha Bądkowskiego", która ukazała się nakładem Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku, z udziałem autorki odbędzie się we wtorek 27 lutego, o godz. 18.00, w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Pomorskiego Departament Rozwoju Gospodarczego, przy ul. Augustyńskiego 1, w sali z freskiem "Niebo polskie". Wstęp wolny. Książka ujrzała światło dzienne dzięki zaangażowaniu marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka.
Sławina Maria Kosmulska, z domu Bądkowska, urodziła się w Gdańsku w 1953 r. Absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego i Politechniki Gdańskiej – Wydziału Budownictwa Lądowego (w czasie studiów zaangażowana w działalność Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, prezeska klubu studenckiego Pomerania). W latach 80. i 90. w NSZZ „Solidarność” i w Gdańskim Komitecie Obywatelskim. Jako inżynier przez lata pracowała w biurze projektów. Od 2007 r. współpracowała z Wydziałem Zarządzania Politechniki Gdańskiej, Uniwersytetem Gdańskim, Wyższą Szkołą Bankową oraz Sopocką Szkołą Wyższą, w których prowadziła zajęcia z wyceny nieruchomości.
Publikowała seryjne artykuły w miesięczniku „C.H Beck Nieruchomości” i innej prasie branżowej. Zasiadała w Państwowej Komisji Kwalifikacyjnej Rzeczoznawców Majątkowych. W 2009 r. ukończyła studia podyplomowe w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej.
Do dzisiaj czynna zawodowo i społecznie m.in. jako radna dzielnicy Osowa, współzałożycielka Fundacji im. Lecha Bądkowskiego "Samorządność", członkini Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Poległych Stoczniowców 1970, stowarzyszenia Wszystko dla Gdańska i Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.
Ma męża Sławomira i dwoje dorosłych dzieci: Miłosławę i Macieja Barnima.
W 2020 r. była autorką książki „(Nie)znane życie figuranta Lecha Bądkowskiego”, która ukazała się dla uczczenia setnej rocznicy urodzin wybitnego Pomorzanina.