• Start
  • Wiadomości
  • - Sinice to nie samo zło. Okażmy środowisku naturalnemu trochę pokory - mówi gdański naukowiec

- Sinice to nie samo zło. Okażmy środowisku naturalnemu trochę pokory - mówi gdański naukowiec

Sinice kojarzą nam się przede wszystkim z zanieczyszczeniem wody i zamykaniem kąpielisk. Czy słusznie? Na temat tych pradawnych organizmów, które kryją w sobie potencjalnie lecznicze związki, rozmawiamy z dr. Agatą Błaszczyk z Zakładu Biotechnologii Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, dla której zakwit sinic bywa powodem do radości.
30.07.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

dr Agata Błaszczyk

Izabela Biała: Od jak dawna sinice obecne są w Morzu Bałtyckim i co powinniśmy o nich wiedzieć, zanim “napotkamy” je w wodzie?

Dr Agata Błaszczyk: - Sinice to bakterie od zawsze obecne we wszystkich zbiornikach wodnych na Ziemi. To najstarsze organizmy, które zostały wykryte na naszej planecie. Pierwsze skamieniałości, w których znaleziono ich ślady, mają od 3,3 do 3,5 miliarda lat. Sinice, inaczej zwane cyjanobakteriami są pionierami życia na Ziemi i jak każdy organizm przeprowadzający fotosyntezę produkują tlen. Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Sinice oceaniczne produkują połowę tlenu na naszej planecie, obok lasów deszczowych, drzew i wszystkich roślin lądowych. Nie są więc całkowitym złem.


Sinice występują tylko w wodzie?

- Nie, również na lądzie, porastają skały i pojawiają się w różnych ekstremalnych środowiskach, choć woda jest im niezbędna. W ostatnim stuleciu zauważa się, że jest ich coraz więcej w zbiornikach wodnych, szczególnie tam gdzie w strefach przybrzeżnych występuje duże zanieczyszczenie. Zakwity zaczynają się na otwartych morzach, stamtąd są spychane przez prądy i wiatry w kierunku plaż.


Temat sinic, które jak bumerang każdego lata powracają na plaże wzdłuż Zatoki Gdańskiej i nie pozwalają na korzystanie z kąpieli, jest jednak stosunkowo nowy…

- Boom zakwitów w Zatoce Gdańskiej rozpoczął się pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zatoka jest często objęta tym zjawiskiem, ale kąpieliska na otwartym morzu w ciągu ostatnich lat były nim dotknięte zaledwie raz, czy dwa: większe falowanie i temperatura wody niższa niż w zatoce, powodują, że zakwitu raczej tam nie zobaczymy.

Co wpłynęło na rozwój sinic w zatoce?

- Ewidentnie jej zanieczyszczenie. Cyjanobakterie potrzebują do wzrostu głównie fosforu, który jest jednym z podstawowych składników zanieczyszczeń ze ścieków komunalnych. Co prawda od pewnego czasu oczyszczalnie obowiązują ograniczenia dotyczące dopuszczalnej ilości fosforu czy azotu w ściekach, ale fosforu nie jesteśmy w stanie wyeliminować z roku na rok, bo kumuluje się również w osadach. Z racji tego, że woda cyrkuluje zarówno przy poziomych i pionowych prądach, fosfor wydobywa się z osadów i daje sinicom dogodne warunki do wzrostu. Jeśli temperatura wody wzrośnie do 20 i więcej stopni, mnożą się jeszcze intensywniej.
 

Charakterystyczny sinicowy kożuch na powierzchni, Zatoka Gdańska

Jakiś czas temu usłyszałam optymistyczną plotkę, że skoro Warszawa doczekała się porządnych oczyszczalni ścieków na Wiśle, sinice przestaną być problemem na trójmiejskich plażach. Czy czystsza Wisła rzeczywiście może pomóc zniwelować to zjawisko?

- Oczywiście - Wisła niesie za sobą duży ładunek zanieczyszczeń, wszystkie ich ograniczenia są na plus, ale to nie oznacza że nagle się pozbędziemy zakwitów sinic. Nie da się szybko uporać z tym problemem, wydaje mi się, że na przestrzeni kilku, kilkunastu lat nie będziemy w stanie tego zrobić. Trzeba to po prostu zaakceptować, okazać trochę pokory i nie wchodzić do wody, jeśli kąpielisko zostało zamknięte z powodu zakwitu.


Co się może stać osobie, która zignoruje zakaz i skorzysta z kąpieli w “kwitnącej wodzie”?

- Mogą pojawić się uczulenia i dolegliwości gastryczne: biegunki, nieżyty żołądka. Wszystko zależy od gatunku sinic, które w danym momencie występują i od indywidualnej reakcji człowieka. Zakwitająca właśnie w lecie Nodularia spumigena wydziela hepatotoksyny, które uszkadzają narządy wewnętrzne: zmiany mogą się pojawić po dłuższym czasie. Większe ilości tych toksyn mogą doprowadzić na przykład do różnych chorób wątroby. To nie są żarty. Kilka lat temu w Brazylii grupie osób dializowanych podano omyłkowo wodę z pokrewnymi hepatotoksynami. Wielu pacjentów zmarło w następstwie zatrucia. W Australii zakwity sinic w rzekach, które utrzymują się na długości od stu do dwustu kilometrów, dziesiątkują stada bydła i owiec. Zwierzęta padają po wypiciu skażonej wody.

W środowisku lądowym też istnieją ekosystemy, gdzie są trujące rośliny i groźne zwierzęta. Unikamy takich obszarów, prawda? Dlatego proponuję, by przez te kilka dni, gdy sinice występują, po prostu poczekać z kąpielą. Albo jedźmy na plaże nad otwarte morze, gdzie ich nie ma. 

Warto zaznaczyć, że zakwity sinic to nie tylko problem zatoki czy morza, ale także wielu jezior. W zamkniętych zbiornikach bakterie nie mają dokąd “uciec”, więc kumulują się w zatoczkach przez całe lato.


Wróćmy nad Zatokę Gdańską. Co musi się stać, żeby zakwit poszedł precz? A może jest w tym jakaś logika? Na przykład: drugą połowę lipca lepiej spędzać nad otwartym morzem?

- W ciągu ostatnich lat zakwity występowały zarówno na początku, w środku, jak i pod koniec letnich miesięcy. Nie ma więc jednej dobrej pory, podczas której zagwarantujemy sobie dostępność kąpieli. Chyba że jest deszczowo i chłodno, ale kto wtedy urzęduje na plaży? Silny wiatr zmniejsza prawdopodobieństwo kumulacji zakwitów przy brzegu, podobnie jak duże falowanie w połączeniu z deszczem - to sprzyja rozmyciu i sprawia, że ratownicy otwierają kąpieliska.
 

Obraz sinic pod mikroskopem

Wystarczy wizualna ocena?

- Kiedyś stosowano przelicznik: ilość komórek w litrze wody, ale to można oznaczyć tylko pod mikroskopem w laboratorium, ratownicy tego nie potrzebują.

Jeśli ktoś już jest wprawiony w obserwowaniu sinic, jest w stanie odróżnić ich zakwit od nieszkodliwych zakwitów okrzemkowych, albo chociażby od typowego zjawiska występującego w maju. Pojawiają się wtedy żółte plamy na wodzie spowodowane osiadaniem pyłków sosny. Ludzie mówią wtedy często : “ojej, jakaś breja, znowu jakieś zakwity”. Tymczasem jest to nieszkodliwe, a wygląda bardzo podobnie do zakwitu sinic.

Woda z zakwitem ma kolor żółto-sinawy i nie wygląda jak makroglony, które wyrzucane na plaże, tworzą kłębowiska - widać je najczęściej w Sopocie. Sinice nie są wyrzucane w takich ilościach na piasek, występują w toni wodnej jako kożuch. Czasem przypominają również rozlaną żółto - zieloną farbę.

W lecie warto skorzystać z mapy satelitarnej Bałtyku Szwedzkiego Instytutu Meteorologii i Hydrologii, widać tam (oczywiście w bezchmurny dzień) gdzie i jak rozległe są zakwity danego dnia, i jak się przemieszczają.

Kiedy patrzę na zakwity to zawsze widzę w nich coś urokliwego, ale patrzę na nie oczami osoby, która się nimi zajmuje zawodowo. Oczywiście ktoś, kto przejedzie kilkaset kilometrów po to, by odpocząć nad morzem, nie ucieszy się z tego widoku…

Zakwit cyjanobakterii nie jeden ma odcień...

Zachwyt zakwitem cyjanobakterii? Jak to możliwe?

- W biotechnologii o sinicach mówi się, że są “eldorado” nieodkrytych związków, które mogą mieć działanie terapeutyczne. Przez to, że są to takie prastare organizmy, mają bardzo ciekawe metabolity wtórne (produkty metabolizmu - red.): peptydy, tłuszcze i inne różnego rodzaju związku, które mogą być naturalnymi związkami leczącymi współczesne choroby cywilizacyjne. Zresztą już teraz dużą popularność w dietetyce zyskała spirulina - gatunek sinic nie produkujących toksyn, dostępny w sprzedaży również w Polsce. Przypisuje mu się duże wartości odżywcze.

Biotechnologia morska to jest nurt badań na czasie - w Zakładzie Biotechnologii Morskiej zajmujemy się właśnie badaniem potencjalnych właściwości prozdrowotnych bałtyckich sinic. Dlatego ja, kiedy jest zakwit to się cieszę, bo płyniemy w rejs i zbieramy tego jak najwięcej - mamy gotowy materiał do badań wprost ze środowiska, nie musimy go hodować. Ale to już temat na osobną rozmowę.



TV

Wieczór dla tramwaju widmo