Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w Sopocie, gdzie Jacek Starościak mieszkał z rodziną przez ostatnie kilkanaście lat. O godz. 9.30 był różaniec w sopockim kościele pw. św. Michała, o godz. 10.00 - msza św. żałobna. W tym czasie w Gdańsku na wieży kościoła św. Katarzyny rozpoczął się ponad 40-minutowy koncert carillonowy ku czci Jacka Starościaka.
Trumnę przewieziono następnie z Sopotu do Gdańska. Kondukt pogrzebowy ruszył od bramy cmentarza Srebrzysko tuż po 12.15, przy pięknej, słonecznej pogodzie. W uroczystości uczestniczyło kilkuset żałobników, głównie gdańszczanie i sopocianie. Przy jadącym wolno czarnym karawanie szła asysta honorowa, złożona z dwóch żołnierzy Marynarki Wojennej RP i dwóch strażników miejskich Miasta Gdańska. Grała trąbka. Po 150 metrach kondukt zatrzymał się w Alei Zasłużonych, gdzie przygotowano miejsce pochówku. Na postawionej przy grobie trumnie leżały białe róże.
FILM Z POGRZEBU:
Celebransem w czasie Ostatniego Pożegnania był zaprzyjaźniony z rodziną Starościaków ks. Mikołaj Dacko. Towarzyszył mu ks. Ireneusz Bradtke - proboszcz Bazyliki Mariackiej.
Dwa razy zabrzmiała muzyka The Beatles - ukochanego zespołu Jacka Starościaka. I dwukrotnie był to ten sam utwór “Free as a Bird”. Najpierw został wykonany przez chór Cappella Gedanensis: śpiewało osiem kobiet i pięciu mężczyzn. Na koniec pogrzebu odtworzono “Free as a Bird” w oryginalnym wykonaniu The Beatles. W tym czasie uczestnicy uroczystości nieśli na grób kwiaty, składali kondolencje żonie i córkom Jacka Starościaka.
O godz. 13.30 na wieży kościoła św. Katarzyny zaczęły bić dzwony, i biły tak przez kwadrans dla upamiętnienia pierwszego demokratycznie wybranego prezydenta Gdańska.
FOTOGALERIA:
Na cmentarzu przemawiali: Katarzyna Starościak - córka zmarłego, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, wiceprezydent Sopotu Magdalena Czarzyńska-Jachim i Aleksander Tokmina, prezes Sopockiego Klubu Morsów.
Ks. Mikołaj Dacko na zakończenie przeczytał facebookowy wpis jednej z internautek - Anny Wojtunik - który uznał za wyjątkowo trafny:
"Marzył o nowej Hanzie i wdrażał marzenia w czyn.
Wyjątkowa postać.
Jak to jest, że jak człowiek żyje, to tak łatwo wcisnąć go w kąt, a jak umarł, to okazuje się że, był Tytanem budowy mostów na wielu poziomach.
Mostów po których nam tak łatwo się poruszać i tak łatwo idzie je dewastować.
Żeby marzenia Jacka Starościaka, jak również Pawła Adamowicza mogły żyć, my musimy ciągle i wszędzie budować więzi, solidarność i przekraczać granice, tylko wtedy można wciąż iść naprzód i tworzyć lepszy świat dla następnych pokoleń ale również teraz - dla nas".