Namalowany na zamówienie włoskiego bankiera Angelo di Jacopo Tani, tryptyk Hansa Memlinga przedstawia scenę sądu, który czeka wszystkich wierzących chrześcijan po śmierci. W centralnej części obrazu, podzielonej symetrycznie na dwie przestrzenie, znajdują się dwie postaci. Na wprost nas, patrząc nam w oczy, stoi odziany w zbroję św. Michał Archanioł. W jego pancerzu odbija się widok doliny Jozafata, wg Biblii miejsca sądu ostatecznego. Nad Archaniołem góruje postać Jezusa, który wydaje wyroki. Siedzi na tęczy łączącej niebo z ziemią, a stopami opiera się o złotą kulę. Po prawej stronie obrazu wspinają się ku nagrodzie wiecznej ludzie zbawieni. Po lewej, spadają w czeluść ci, którzy tego nie dostąpią.
Oczywiście, ten pobieżny opis nie oddaje bogatego sensu znaczeń i symboli, wciąż odkrywanych przez współczesnych interpretatorów dzieła. Czy jednak znajdzie się ktoś, kto nie zadrży o swoją przyszłość wyobrażając sobie zilustrowany moment? A gdyby posiadanie tego obrazu mogło wpłynąć na losy naszego zbawienia? Może to właśnie wiara w jego magiczną moc powodowała chęć zdobycia go na własność, bo obraz przechodził z rąk do rąk, był wielkrotnie rabowany. Koleje jego losu, od powstania w roku 1473 do dziś, są równie niezwykłe jak jego artystyczne walory. W swoich zbiorach miał go Napoleon, Hitler i Stalin. Marzył o nim car Mikołaj I.
Ale czy taki temat nadaje się na operową scenę?
- “Sądu Ostatecznego” nie ma się co bać - uśmiecha się reżyser Paweł Szkotak, twórca teatru Biuro Podróży, były dyrektor naczelny i artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu. - Tylko tytuł jest tak bardzo serio. Wierzę, że opera będzie skłaniała do zadumy, ale nie jest to, w moim odczuciu, hermetyczne dzieło.
Hans Memling i jego “Sąd”
Opera dzieli się na dwa akty, różne pod względem nie tylko tematycznym, ale też nastroju.
Pierwszy akt opisuje iście faustowską historię kuszenia Memlinga przez Portinariego, który chciał do obrazu wprowadzić tajne znaki. Druga inspirowana jest historią samego dzieła.
- Konstrukcja jest nieco inna, niż w klasycznym dziele operowym - tłumaczy Mirosław Bujko, autor libretta. - Pierwsza część poświęcona jest biografii, którą wymyśliłem, a druga obrazowi: jaką miał siłę sprawczą, jakie odegrał znaczenie w historii przez to, że budził takie pożądanie. Mamy tu wiele znaczeń, ale sam obraz jest nasycony ich wielką liczbą. To fascynujące, jak wiele różnych kontekstów, wątków kulturowych, intelektualnych, estetycznych można zawrzeć w jednym dziele. Myślę, że wciąż nie jesteśmy w stanie ogarnąć tej całości do końca.
Szalone koleje losy obrazu wciąż dają o sobie znać. Ciekawa jest tu nawet historia samej inspiracji do stworzenia libretta opery, bowiem Mirosława Bujko do jego napisania namówił były dyrektor Opery Bałtyckiej Marek Weiss.
- Historia powstania opery zaczęła się też w sposób niecodzienny, bo pod sklepem spożywczym na Żoliborzu - wspomina ze śmiechem Mirosław Bujko. - Marek Weiss mieszkał 200 metrów ode mnie, choć nie wiedzieliśmy o tym. Pisałem wtedy scenariusz na jakiś konkurs na temat Memlinga, kiedy spotkaliśmy się przypadkowo pod sklepem. Zaczęliśmy rozmawiać i tak dowiedziałem się, że będę librecistą kolejnej części Opera Gedanensis [śmiech]. Ta przygoda z Memlingiem jeszcze się dla mnie nie zakończyła, bo z rozpędu napisałem powieść gatunkową na ten temat.
Muzyczna podróż przez wieki
Muzykę do opery skomponował Krzysztof Knittel, wykładowca uniwersytecki oraz autor wielu utworów, które mają w swoim repertuarze Filharmonia Narodowa, Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus, Sinfonia Varsovia czy Camerata Silesia, ale też soliści - Janusz Olejniczak, Tomasz Stańko, Jarosława Bręka czy Olga Pasiecznik.
I jak zapewnia reżyser, odnajdą się w niej słuchacze z różnych estetyk muzycznych: - Usłyszymy bardzo współczesne brzmienia, nie tylko orkiestrowe. Również gitarę elektryczną i bardzo interesujące perkusyjne rytmy, które mogą kojarzyć się nawet z muzyką rozrywkową czy filmową. Warstwa fabularna zawiera też dużo interesujących elementów. W drugiej części mamy dużo poczucia humoru w libretcie, które staramy się wydobywać poprzez inscenizacje, kostiumy.
Krzysztof Knittel pracował nad materiałem muzycznym trzy lata, zmieniając również nieco libretto. Nie pod względem treści, ale objętości: - Niektóre słowa czy zdania były trudne do śpiewania, samego tekstu też było za dużo i trzeba było ciąć, ale zachowując prawidłową narrację - wspomina kompozytor.
Szczególnie drugi akt opery, opisujący wędrówkę obrazu przez wiele epok, dawał możliwości, by w muzycznej warstwie zapisać echa tej podróży, choć nie wprost.
- Muzyka nie jest z epoki, ale jest wiele wpływów klasyków II szkoły wiedeńskiej: Albana Berga, Arnolda Schönberga czy Antona Weberna - wyjaśnia kompozytor. - Pojawia się dodekafonia, dużo brzmień atolanalnych, tak jak oni je rozumieli, ale są też zapożyczenia z muzyki cerkiewnej, chorałów gregoriańskich, zaś chór komentujący wydarzenia śpiewa rodzaj moralitetu oparty na średniowiecznym tekście. Jest też nawet trochę dźwięków rockowych czy z pograniczna południowoamerykańskiej muzyki.
Usłyszymy też sporo elektroniki.
- Jest tam 36 odcinków elektronicznych, które są winkrustowane w tkankę orkiestrową ubarwiając całość, jak dobra przyprawa potrawę - mówi Knittel. - Pierwsza część jest poważna, bo problem czy zaprzedać duszę diabłu to niełatwy dylemat, druga zaś często wchodzi w groteskę. Dużo tu też jest scen przezabawnych. Myślę, że publiczność będzie się nieźle bawiła przy scenie pakowania obrazów przez gestapowców - śmieje się kompozytor.
Czy zatem budzący tak wiele emocji obraz jest bohaterem pozytywnym czy negatywnym tej operowej opowieści?
- Nie ma chyba na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi - zastanawia się reżyser. - Obraz jako dzieło sztuki jest czymś szalenie pozytywnym, bo jest aktem kreacji. Natomiast pana Bujko oparł libretto na dość przewrotnym pomyśle: tryptyk dostajemy zamiast prawdziwego sądu i dopóki on będzie istniał - prawdziwego sądu nie będzie. W zależności od tego, czego spodziewa się każdy z nas na prawdziwym sądzie ostatecznym - dobrego czy złego - to wstrzymanie osądzenia nas będzie więc pozytywne albo negatywne. Walka dobra ze złem obecna w obrazie, jest obecna też w każdym z nas. W świecie również.
Warto przypomnieć, że - znajdujący się w gdańskim oddziale Muzeum Narodowego - tryptyk jest jednym z dwóch tak cennych dzieł w polskich zbiorach muzealnych. Drugi z nich - "Dama z gronostajem" Leonarda da Vinci - jest w posiadaniu Muzeum Narodowego w Krakowie.
Opera "Sąd Ostateczny", której libretto oparto na historii obrazu, jest kolejną w cyklu zamówień kompozytorskich Opera Gedanensis, powstałą pod mecenatem Prezydenta Miasta Gdańska.
Więcej o tym:
WYWIAD z Szymonem Morusem: "Sąd Ostateczny" na scenie operowej. "Dajmy się uwieść fabule"
Krzysztof Knittel SĄD OSTATECZNY, opera w dwóch aktach i 16 scenach libretto Mirosław Bujko Prapremiera: 8 listopada 2017 roku
OBSADA Hans Memling - Robert Gierlach Tomaso Portinari - Jan Jakub Monowid Katarzyna Tanagli / Baron Vivant Denon - Anna Mikołajczyk Ojciec Arago - Piotr Lempa Adwokat Portinarich / Marszałek Gebhard von Blücher / Lew Charkow - Mariusz Godlewski Paul Benecke / Burmistrz Gdańska / Esesman - Stanisław Kierner Andrea Borghi / Profesor Eberhard von Groote / Wikariusz - Zbigniew Malak Car Piotr I - Paweł Michalczuk Urzędnik PRL - Mateusz Trepkowski Józef Stalin - Waldemar Sadowski Archaniołowie - Magdalena Chmielecka Magdalena Nanowska Adwokat Gdańska - Kamil Górzyński Kajetan Mühlmann - Paweł Faust Książę Wasilij Dołgoruki - Rafał Sambor Esesman - Wojciech Winnicki Iwan Denisow - Paweł Klemens Rajcy - Marcin Banaś Jacek Jasman Jan Kurek Bracia - Krzysztof Brzozowski Wojciech Dowgiałło Wojciech Jurga Chór Dziecięcy Canzonetta Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II st. w Gdańsku Teresa Pabjańczyk – dyrygent CHÓR, BALET I ORKIESTRA OPERY BAŁTYCKIEJ W GDAŃSKU |