Zdjęcia do filmu fabularnego “Weitermachen Sanssouci” rozpoczęły się miesiąc temu w Berlinie i kręcone są głównie w tym mieście. Jedyny wyjazdowy dzień zdjęciowy zaplanowano w Gdańsku.
Bohaterka opowieści filmowej, Phoebe (grana przez Sarah Ralfs) jest naukowcem, specjalistką od zmian klimatycznych, która wykłada na fikcyjnym uniwersytecie w Berlinie. Pewnego dnia młoda kobieta wyrusza na konferencję naukową do Gdańska. Podczas przerwy w obradach wybiera się na zwiedzanie. Spacerując po Głównym Mieście, trafia do Bazyliki Mariackiej i ogląda wiszącą tam kopię obrazu Hansa Memlinga “Sąd Ostateczny”. Kiedy dowiaduje się, że oryginał znajduje się w tutejszym Muzeum Narodowym, postanawia odwiedzić także to miejsce.
Jak się to wszystko skończy?
Właśnie te trzy sceny: spaceru po mieście, wizyty w Bazylice Mariackiej i w Oddziale Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego niemeccy filmowcy nakręcili w poniedziałek, 27 marca, w Gdańsku. Zaczęli od sceny wizyty Phoebe w muzeum, podczas której młoda kobieta uważnie studiuje tryptyk Memlinga.
- Konfrontując bohaterkę z “Sądem Ostatecznym” i pokazując ten obraz w naszej produkcji, chcemy połączyć wyobrażenie apokalipsy uwiecznione przez malarza z możliwym scenariuszem katastrofalnego końca świata na skutek zmian klimatycznych - mówi Max Linz, reżyser i autor scenariusza powstającego filmu. - Jak może zakończyć się życie na naszej planecie? Może jest jakiś związek między wyobrażeniem katastrofy, która odbędzie się gdzieś w dalekiej przyszłości, a namalowanym w XV wieku “Sądem Ostatecznym”?
Zanim Max Linz zaczął stawiać takie pytania w swoim scenariuszu, wziął udział w wykładzie pewnej profesor, która przedstawiła słuchaczom arcydzieło Memlinga właśnie w kontekście klimatycznej apokalipsy naszego świata.
Nie Londyn lecz Gdańsk
- Oczywiście, znaleźć można inne wyobrażenia końca świata w malarstwie, ale to właśnie dzieło Hansa Memlinga zrobiło na nas wielkie wrażenie - dodaje Maxi Haslberger, producent filmu. - Wybraliśmy Gdańsk głównie z uwagi na ten obraz, bardzo pragnęliśmy mieć jego ujęcia w naszej produkcji. Z drugiej strony, nie chcieliśmy pokazywać naukowego wyjazdu naszej bohaterki w Londynie, Paryżu czy Rzymie, tylko bardziej w takim właśnie mieście jak Gdańsk. Przyjechaliśmy tu w styczniu, żeby zobaczyć lokalizację i uznaliśmy, że idealnie pasuje do naszej realizacji.
Jak mówi Max Linz, gdańskie arcydzieło gra kluczową rolę w filmie, jest motywem przewodnim i zarazem ikoną, kształtuje nie tylko psychikę Phoebe, która - poprzez spotkanie z wizjami Memlinga - przeżywa kryzys, czuje że dotarła do punktu, z którego nie ma wyjścia, także w swojej pracy naukowej.
- Ten obraz ma jednocześnie wpływ na architekturę wielu scen, na konstrukcję ujęć. W gmachu berlińskiej politechniki, na klatce schodowej nakręciliśmy na przykład scenę, której kompozycję staraliśmy się ułożyć w podobny, “katedralny” sposób, w jaki zrobił to Memling w swoim tryptyku - tłumaczy reżyser. - Widzimy studentów wychodzących z sali wykładowej na piętrze, idących schodami na dół, gdzie czekają na nich stoiska reklamowe, zachęcające do kupowania różnych produktów.
Miało być szaro i ponuro
Twórców zaskoczyła wiosenna aura, która powitała ich w Gdańsku.
- Kiedy przyjechaliśmy tu na początku roku, był mróz i śnieg. Wyobrażałem już sobie szare, ponure sceny, zupełnie jak na obrazie, a tymczasem mamy słoneczny, wiosenny dzień. Pogody nie da się niestety zaplanować - stwierdza Max Linz z uśmiechem i zapewnia, że przy całej “katastrofalnej” warstwie filmu, będzie w nim także sporo scen komediowych.
Tytuł produkcji filmowej “Weitermachen Sanssouci” przetłumaczyć można jako: “Kontynuujcie Sanssouci”, co wciąż niewiele mówi (zwłaszcza Polakom). Sanssouci to dawna letnia rezydencja XIX-wiecznych królów Prus, znajdująca się w Poczdamie. Same słowa “sans souci” oznaczają po francusku "beztroski".
- Tytuł jest wieloznaczny. Z jednej strony można go oczywiście odczytać jako przestrogę, że jeśli będziemy dalej postępować tak beztrosko, nasz świat się skończy - tłumaczy Max Linz. - Bardziej jednak chodzi o pałac królów pruskich jako symbol wolności naukowej, która panowała w ich państwie dwieście lat temu. Dziś również powinniśmy dążyć do prawdy w nauce, także w zakresie zmian klimatycznych i stawiać pytania: na czyje zamówienie tworzone są współczesne wizje apokaliptyczne, jaka polityka za nimi stoi? Podobnie przecież było z “Sądem Ostatecznym”. To dzieło powstało na zamówienie i miało wywrzeć określony wpływ na ówczesne społeczeństwo.
Fabuła tak, ale dokument...
Film “Weitermachen Sanssouci” to debiut kinowy Maxa Linza i drugi film nakręcony w duecie z producentem Maxim Haslbergerem. Ich pierwszy wspólny film “Ich will mich nicht künstlich aufregen” (ang. tytuł “Asta upset”) zobaczyć mogli widzowie festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Obecna produkcja trafi do niemieckich kin w 2018 r., rok później ma być pokazywana w tamtejszej telewizji. Trudno na razie powiedzieć, czy trafi do dystrybucji także w polskich kinach.
- Bardzo nas cieszy, że “Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga po raz pierwszy pojawi się w filmie fabularnym - mówi Małgorzata Posadzka, rzeczniczka prasowa Muzeum Narodowego w Gdańsku. - Z drugiej strony chcielibyśmy bardzo, żeby nasze gdańskie arcydzieło doczekało się poważnego filmu dokumentalnego, z narracją z punktu widzenia historii sztuki. Być może marzenie ziści się właśnie w 2017 roku, w Roku Hansa Memlinga. Zarówno TVP Kultura, jak i TVP Gdańsk zgłosiły chęć nakręcenia dokumentu w ramach projektu promocji arcydzieła niderlandzkiego malarstwa “Jeden ze 100”.
Czytaj także:
Hans Memling na scenę! Powstaje opera o Sądzie Ostatecznym