
Flagowa jednostka Gdańska
The Tall Ships’ Races (dawniej Cutty Sark Tall Ships’ Races) to zlot żaglowców połączony z regatami oraz imprezami okolicznościowymi, organizowany regularnie od połowy lat 50-tych XX wieku.
STS "Generał Zaruski" to jacht zbudowany w 1939 roku. W listopadzie 2008 roku władze Miasta Gdańska zdecydowały się odkupić jacht i zaangażować w jego odbudowę, tak aby jako aktywny obiekt muzealny mógł służyć idei szkolenia i wychowania młodzieży. W 2012 roku nastąpiło podniesienie bandery przez prezydenta RP na STS "Generał Zaruski", który od tego czasu funkcjonuje jako flagowa jednostka Miasta Gdańska.
Czytaj także: Do medalu żeglarza zabrakło niewiele. Dominik Buksak piąty na igrzyskach olimpijskich
Pierwszy taki sukces
W regatach The Tall Ships Races gdański żaglowiec startował kilkukrotnie, raz zdobywając brąz (2017), raz wygrywając klasę w Baltic Tall Ships Regatta (2015), ale to była inna formuła, o mniejszej renomie.
W tegorocznej edycji w regatach wzięło udział ponad 40 jednostek, od wielkich żaglowców po mniejsze jachty. STS "Generał Zaruski" startował w klasie B, w finałowym biegu z Mariehamn do Szczecina okazał się najlepszy w gronie 12 jednostek, m.in. z Niemiec, Skandynawii, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii. To pierwszy taki sukces gdańskiej jednostki.
Tak płynęli po zwycięstwo
Przebieg regat The Tall Ship Races szczegółowo opisuje Jerzy Jaszczuk, kapitan STS "Generała Zaruskiego":
- Bieg był bardzo interesujący. Przede wszystkim ze względu na bardzo dużą zmienność pogody, wiatr od zera do 30 węzłów, z falą i bez fali, z prognozowanymi ciszami. Ważną decyzją strategiczną okazało się to, którą stroną wziąć Gotlandię. My poszliśmy prawą burtą z nadzieją na mniejszą falę. Ale na miejscu wiatr nas nieco zaskoczył i trochę straciliśmy względem tych, co poszli stroną lewą. Ale za to świetnie poradziliśmy sobie w sytuacjach słabego wiatru, gdzie inni tracili. Udało nam się też niemal uniknąć ciszy koło Olandów, gdzie wiele jachtów stanęło. O zwycięstwie zdecydowała zdolność do płynięcia z prędkością choćby 0,5-1 węzła. A Zaruski to potrafi! Płynęliśmy tak wolno, że załoga szkolna pozwoliła sobie na kąpiel w morzu, płynąc obok statku (śmiech). Płynęliśmy wolno, ale jednak płynęliśmy. A konkurencja stała. Załoga szkolna, ludzie z otwartego naboru, wspaniale się w tych regatach odnaleźli i spisali. A przecież bywały odcinki, gdzie „szliśmy” 11 węzłów, a jazda była na krawędzi parametrów nautycznych jednostki. Przez znaczą część wyścigu konkurencja nas wyprzedzała („Gratitude”), byliśmy drudzy, a nawet trzeci („Jens Krogh”). Ale potem, za sprawą maksymalnego wykorzystania warunków pogodowych, odrobiliśmy straty i na mecie poszliśmy do kolegów z „Gratitude”, by im podziękować za to, że na nas poczekali i pozwolili wygrać. Z jednostek na podium mieliśmy najgorszy przelicznik konstrukcyjny i dlatego potrzebowaliśmy około czterech godzin przewagi, by wygrać. I to się udało. Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni i szczęśliwi.