Zmiany w szkolnictwie zapowiedziane w poniedziałek przez Minister Edukacji Narodowej, Annę Zalewską, zaskoczyły i... wywołały gorącą dyskusję na ten temat.
W ramach zmian, w powszechnej szkole podstawowej, zaproponowano edukację wczesnoszkolną w klasach I - IV, a więc poziom podstawowy. Natomiast w klasach V – VIII obowiązywać będzie poziom gimnazjalny. Po zakończeniu szkoły podstawowej uczniowie będą mogli kontynuować naukę w liceum ogólnokształcącym, gdzie będą cztery klasy, bądź w technikum, gdzie przewidziano pięć klas. Do wyboru będą także szkoły branżowe. Uczniowie będa mogli wybrać pierwszy stopień nauczania, czyli edukację w trzech klasach, lub drugi stopień, co oznaczać będzie tylko dwuklasową naukę.
W tej sprawie, "na gorąco", wypowiedział się już zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki społecznej, Piotr Kowalczuk.
- To oznacza likwidację 46 gimnazjów (10 samodzielnych, 36 w zespołach). W tych placówkach pracuje 951 pracowników administracji i obsługi, w sumie 838 etatów, oraz 3405 nauczycieli w wymiarze 1249 etatów. Te zmiany oznaczają także pożegnanie 46 dyrektorów, inwestycje w nową sieć oraz dostosowanie infrastruktury do potrzeb starszych uczniów w szkołach podstawowych – wylicza Piotr Kowalczuk.
Czytaj także:
Wojciech Książek: - Polska edukacja nie zasługuje na tak radykalne zmiany
Piotr Kowalczuk: - PiS chce wymienić 40 tysięcy dyrektorów
Likwidacja gimnazjów: pytania, na które nikt nie zna (jeszcze) odpowiedzi
Katarzyna Hall: - To powrót do PRL. Co chcemy tym osiągnąć?