Izabela Biała: Jak to się zaczęło? Czy po raz pierwszy trafił pan na pokład “Generała Zaruskiego” właśnie w ramach Gdańskiej Szkoły pod Żaglami?
Filip Korpet: - Szkoła pod żaglami, w której wziąłem udział cztery lata temu, to był już chyba szósty mój rejs na “Zaruskim” i drugi sezon pływania na tym żaglowcu. Zadebiutowałem podczas międzynarodowego rejsu w ramach unijnego projektu MAST, zrzeszającego partnerów z Polski i z innych państw nadbałtyckich. Na pokładzie “Zaruskiego” odbywały się tygodniowe warsztaty ABC żeglarstwa. Każdy kto wziął w nich udział, płynął w nagrodę w bezpłatny rejs. Warsztaty były super, spodobała mi się załoga i atmosfera na pokładzie. Do tego stopnia, że zanim popłynąłem w ramach MAST, namówiłem rodziców na opłacenie jeszcze jednego, wcześniejszego rejsu na “Zaruskim”. Na trzeci rejs w tym samym sezonie namówiła mnie już stała załoga jachtu, bo szukali “przytomnych ludzi” do pomocy. Czwarty raz popłynąłem jeszcze jesienią.
Czy wstępując na pokład “Generała Zaruskiego” jako licealista był pan zupełnie “zielonym” żeglarzem?
- Pływałem trochę w podstawówce, byłem na dwóch obozach żeglarskich, zrobiłem patent. Po prostu tyle, że wiedziałem skąd wieje wiatr. Później miałem cztery lata przerwy, zanim tata namówił mnie do wzięcia udziału w tym “unijnym” rejsie na “Zaruskim”. Podczas pierwszego sezonu poznałem sporo ludzi w moim wieku, którzy też wtedy zaczynali. Przyjaźnimy się do dziś, często razem pływamy i opowiadamy o tym młodzieży podczas zajęć na “Zaruskim”.
A szkoła pod żaglami?
- Po pierwszym sezonie było już dla mnie oczywiste: są wakacje, idę pływać na “Zaruskim”, a że szkoła to najfajniejszy i najdłuższy rejs sezonu (trasa wiodła do Oslo i Kopenhagi - red.), nawet się nie zastanawiałem. Miałem o tyle dobrze, że czekało na mnie zagwarantowane miejsce ponieważ płynąłem już jako jedne z czterech starszy wachty. W załodze musi być kilka osób z doświadczeniem, które wiedzą jak działa statek.
Przez te trzy tygodnie poznałem w portach kilku ludzi, którzy mają trochę inne priorytety niż “szkoła, studia, praca, ślub”. Okazało się, że można tak żyć i złapałem zajawkę.
Zajawkę - na co?
- Postanowiłem po liceum zrobić sobie rok przerwy i znaleźć sobie na ten czas robotę na jakimś jachcie. Bogaci ludzie, którzy mają bardzo drogie jachty, pływają sobie ze swoją rodziną i znajomymi, ale ktoś musi za nich sprzątać. Takie “megajachty” to jest cały biznes, oczywiście głównie na zachodzie. Pracując na nich można zarobić duże pieniądze, choć często polega to na tym, że się stoi w porcie i czeka przez miesiąc, żeby “jaśnie pan” z żoną przyjechali na jeden wieczór pływania. Dzięki Jerzemu Jaszczukowi, kapitanowi “Zaruskiego”, trafiłem na pokład jachtu należącego do warszawskiego dewelopera, który płynął w rejs z rodziną. Wystartowaliśmy w Lizbonie, a dalej Madera - Wyspy Kanaryjskie - Wyspy Zielonego Przylądka, Azory i z powrotem Lizbona. Popłynąłem tam bezpośrednio ze Szkoły pod Żaglami. Załoga wracała do Gdańska, a ja zostałem w Kopenhadze, skąd następnego dnia leciałem już do Portugalii.
Jak wyglądała służba na “megajachcie”?
- Przez te trzy miesiące zrobiliśmy kawał Atlantyku. To było super, bo większość ludzi płaci za taki rejs grube pieniądze, a mi jeszcze za to płacili. Dowiedziałem się jednak, że takie pływanie komercyjne to zupełnie inne żeglarstwo niż na “Generale”. To nie luz, hajlajf i zdjęcia, trzeba ostro zasuwać.
Nie ma czasu na zwiedzanie?
- Zależy. Akurat mój pracodawca był super człowiekiem. Zawsze było tak, że trzy dni pracowaliśmy w porcie doprowadzając jacht do porządku, a w tym czasie właściciele zwiedzali. Na czwarty dzień dostawaliśmy samochód i polecenie “jedźcie zwiedzać”. Znajomi opowiadali, że z reguły tak to nie wygląda... Ale nie żałuję, gdybym mógł, znów bym popłynął.
Na co poszła wypłata?
- Wróciłem z tego rejsu w grudniu, później pracowałem w żaglowni i szyłem żagle. Od maja znów pływałem. Non stop, wydając wszystkie zarobione pieniądze. Byłem na regatach Tall Ship Races: Belgia - Portugalia - Hiszpania. Później oczywiście znów “Zaruski”. Wyjechałem z domu w połowie czerwca, wróciłem na początku września, i cały czas z łódki na łódkę. Napływałem się wtedy! Ekipa “Zaruskiego” zobaczyła, że się rozwijam i zaproponowali mi już udział w rejsach jako etatowy oficer. Na początku pływałem stażowo, bez wynagrodzenia, ale nie płaciłem za rejs. W ubiegłym roku pływałem już za pensję.
Robię to, za co wielu moich znajomych płaci duże pieniądze. Naprawdę nie narzekam. To jest mój ideał życia. Robię to co lubię i jeszcze mi za to płacą. W zimie tak samo mam z narciarstwem, ponieważ pracuję także jako instruktor na stoku.
Jak zachęciłby pan swoich rówieśników i młodsze osoby, żeby zgłosiły się do tegorocznej Szkoły pod Żaglami na “Generale Zaruskim”?
- Wystarczy tylko chcieć, spróbować i być otwartym. Naprawdę, nie trzeba nic wiedzieć o żeglowaniu, załoga wszystkiego nauczy podczas rejsu. Decyzja o zaangażowaniu się w żeglarstwo to kwestia indywidualnych priorytetów. Patrzę na moich znajomych, z którymi zaczynaliśmy na “Zaruskim” od tego samego pułapu. Ja pływam teraz jako oficer, a wielu z nich cały czas jest na poziomie wyjściowym, bo wybrali sobie w życiu więcej pasji. Ja poświęciłem się żeglarstwu na tyle, że w wakacje nie robię praktycznie nic innego, tylko pływam. A oni: tu w góry, tu Zaruski, tu zwiedzanie. Dla nich to tylko element życia. Mało kto wpada tak głęboko, jak ja...
Biorąc pod uwagę wspomiane priorytety i fakt, że jest pan studentem II roku elektroniki i telekomunikacji na Politechnice Gdańskiej - jakie ma pan plany?
- Chcielibyśmy w tym roku z grupą znajomych sami popłynąć jachtem na Tall Ship Races, średnia wieku załogi - 20 lat. Szukamy sponsora, bo koszty czarteru są duże jak na studencką kieszeń. Jak nie w tym roku, to w następnym. Pewnie skończę jak zwykle na “Zaruskim”, co też jest rozwiązaniem. A studia? Marzy mi się pływanie po świecie przez dobrych parę lat po studiach. Może będę mógł to powiązać z moim zawodem i zajmę się jednocześnie montażem i projektowaniem urządzeń nawigacji satelitarnej dla jachtów.
GDAŃSKA SZKOŁA POD ŻAGLAMI – REKRUTACJA DO 11 MAJA IV edycja "Gdańskiej Szkoły pod Żaglami" odbędzie się dniach 25.06-12.07.2018 r. STS „Generał Zaruski” dotrze aż na Morze Północne, dalej na Zachód niż kiedykolwiek pod banderą Gdańska. Rejs rozpocznie się 25.06 w Rostocku, skąd po odbyciu szkolenia żeglarskiego, załoga wypłynie do stolicy Kopenhagi. Jednym z etapów będzie Londyn - w planie "żelazne" atrakcje jak British Museum, Royal Museum Greenwich (żaglowiec Cutty Sark, Royal Observatory, Meridian Line), Natural History Museum. Finał rejsu w angielskim Sunderland - porcie otwarcia regat The Tall Ship Races. Wyprawa dedykowano setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. „Zaruski” będzie nosił okolicznościową banderę "Niepodległa", załoga na paradach i prezentacjach wystąpi w galowych mundurach z orzełkiem na piersi. Udział w rejsie weźmie 16 osób – uczniów szkół średnich i studentów. Rekrutacja ma formę konkursu. Do 11 maja nadesłać trzeba zgłoszenie w formie listu motywacyjnego. Obowiązkowym elementem oceny jest przygotowanie propozycji elementu programu rejsu (np. plan zwiedzania jednego z portów na trasie, scenariusz gry miejskiej, zabawa integracyjna itp.). Szczegóły na stronie internetowej „Generała”. Szkoła pod Żaglami to przedsięwzięcie żeglarskie miasta Gdańska oraz armatora jachtu szkolnego „Generał Zaruski” - Gdańskiego Ośrodka Sportu, wspierane przez Wydział Rozwoju Społecznego UMG. |