Lotnisko zakończyło w zeszłym roku dwie bardzo ważne dla jego przyszłości inwestycje w infrastrukturę. W listopadzie 2015 r. uruchomiony został system ILS II kategorii, który wspomaga lądowanie samolotu przy ograniczonej widoczności. Wprowadzenie systemu wymagało generalnego remontu pasów startowych i lotniskowej elektryki (więcej na ten temat przeczytać można tutaj). Całość prac kosztowała 70 mln zł, w tym 32 mln zł pochodziły z funduszy europejskich. Resztę lotnisko sfinansowało ze środków własnych i z emisji obligacji.
Druga inwestycja, sfinansowana całkowicie ze środków własnych i obligacji, to oddana do użytku we wrześniu 2015 r. część przylotowa terminalu pasażerskiego. Rozbudowa kosztowała 104 mln zł.
Spadek kontrolowany
Obie inwestycje w najbliższych dwóch latach będą wpływać negatywnie na wynik finansowy spółki. Już w minionym roku zysk netto spadł do poziomu 23,7 mln zł w porównaniu z 28,4 mln zł w roku 2014, mimo że w tym samym czasie przychody ze sprzedaży wzrosły o prawie 7 proc. (do blisko 130 mln zł).
- Obsługa nowej drogi startowej i zwiększenie powierzchni terminalu o 30 proc. generuje koszty, których dotąd nie mieliśmy. Przez kolejne dwa lata będą one najbardziej odczuwalne - tłumaczy Tomasz Kloskowski, prezes zarządu Portu Lotniczego Gdańsk im. Lecha Wałęsy. - Z tego powodu zysk w 2016 r. spadnie jeszcze bardziej. Także dlatego, że rozpoczynamy spłatę odsetek i rat kapitałowych od naszego programu emisji obligacji, które pozyskaliśmy na program inwestycyjny.
Spółka przez najbliższe lata będzie musiała wyasygnować na spłatę zadłużenia po ok. 25 mln zł rocznie.
Prawdopodobnie najtaniej w Europie do Islandii
W 2015 r. lotnisko po raz kolejny pobiło kilka spektakularnych rekordów.
Po pierwsze: obsłużyło w ciągu roku 3 mln 706 tys. osób (o prawie 13 proc. więcej niż w 2014 r.) i dwukrotnie (w lipcu i sierpniu) odprawiło ponad 400 tys. podróżnych w ciągu miesiąca, czego nigdy dotąd nie udało się osiągnąć.
Po drugie: zwiększyło współczynnik wypełnienia samolotów pasażerami o blisko 3 proc. w porównaniu z rokiem 2014. Średnio wyniósł on 78,9 proc., a na najbardziej obleganym kierunku - do Bristolu - aż 95 proc.
- Wyspy Brytyjskie to kierunek już nie tylko pracowniczy. Do osób, które osiedliły się na stałe w Anglii, Irlandii czy Szkocji, systematycznie zaczęły latać ich rodziny - komentuje Tomasz Kloskowski. - To zjawisko pozwala rokować, że rynek przelotów z Gdańska będzie się rozwijał właśnie w tym kierunku, spodziewamy się zwiększenia częstotliwości lotów przez przewoźników.
Po trzecie: w niektórych miesiącach zwiększył się udział pasażerów spoza województwa pomorskiego - do 45 proc. z 30 proc. osiąganych w ostatnich latach. Wpływ na taki skok miała z pewnością „perła wśród kierunków”, czyli połączenie lotnicze z Islandią (Wizz Air). Jest to prawdopodobnie najtańsza możliwość przelotu z Europy do tego kraju. Korzystają z niego nie tylko kilkunastoosobowe grupy z głębi Polski. Pracownicy lotniska obserwują także duże grupy podróżnych pochodzących spoza Europy, którzy przylatują do Gdańska tylko po to, by dostać się do Rejkiawiku.
Po czwarte: wciąż rośnie ruch lotniczy w większości najpopularniejszych kierunków podróży z Rębiechowa. Numer jeden w statystyce, Londyn, zwiększył swoje wyniki o blisko 20 proc., chociaż już rok temu z połączeń ze stolicą Wielkiej Brytanii skorzystało ponad 400 tys. osób.
I po piąte wreszcie: pod względem liczby obsługi pasażerów w regionalnych portach lotniczych Polski (warszawskie Okęcie jest liczone osobno, jako lotnisko centralne), Gdańsk po raz kolejny znalazł się na drugim miejscu po Krakowie. Małopolski port odnotował w tej dziedzinie wzrost o 16 proc. niższy niż Gdańsk.
Odeszła Poczta Polska, rośnie DHL
Zjawiskiem negatywnym, które narasta na lotnisku w Rębiechowie od kilku lat, jest spadek udziału w rynku tradycyjnych linii lotniczych na korzyść tanich przewoźników. W 2014 roku linie narodowe miały jeszcze 30-procentowy udział, w 2015 już tylko 23-procentowy. Główne przyczyny tego trendu to zniknięcie z rynku EUROLOTU (przewoził ok. 100 tys. pasażerów rocznie), a także spadki w liczbie połączeń realizowanych przez LOT oraz wprowadzenie mniejszych samolotów przez SAS.
- LOT zorientował się mocno na Warszawę, traktując wszystkie regionalne lotniska wyłącznie jako porty dowożące pasażerów do stolicy - tłumaczy Tomasz Kloskowski. - Pamiętajmy również o „zjawisku Pendolino”. W ubiegłym roku szybkie pociągi do Warszawy odebrały polskim liniom lotniczym 14 proc. pasażerów.
Spadki odnotowano także w lotach czarterowych. W ciągu minionego roku biura podróży wyprawiły z gdańskiego lotniska aż o 27 tys. turystów mniej niż w 2014 roku. Stało się tak na skutek zamachów terrorystycznych w Tunezji, Egipcie i Turcji - krajach, które cieszyły się przedtem największą popularnością wśród amatorów turystyki zorganizowanej. Co ciekawe, zainteresowanie urlopowiczów systematycznie przesuwa się w stronę Bułgarii (2013 r. - 2,5 proc. ogółu czarterów do tego kraju, po dwóch latach już 7,2 proc.).
Zmalał udział sektora cargo w działalności lotniska w Rębiechowie. Jeszcze dwa lata temu nasze lotnisko obsługiwało 41 proc. tego rynku w Polsce, obecnie jest to zaledwie 26 proc. Główną przyczyną tak dużego spadku było wycofanie się Poczty Polskiej z wszystkich lotnisk regionalnych (teraz poczta wozi przesyłki ciężarówkami). Na poprawę wyniku z pewnością wpłynie budowa terminalu DHL, ogłoszona w listopadzie zeszłego roku.