Dwie rekordowe liczby
Dane na czwartek, 12 października:
- liczba wydanych zaświadczeń: 7850 (w wyborach w 2019 r. - 3,5 tys. zaświadczeń do głosowania),
- liczba osób dopisanych do spisu wyborców: 45 938 (w wyborach w 2019 r. - prawie 36 tys.).
To już ostateczna statystyka, bo pobieranie osobiście zaświadczeń do głosowania w trzech Zespołach Obsługi Mieszkańców zakończyło się w czwartek, 12 października, o godz. 18.00. O północy minął też czas na dopisanie się do spisu wyborców - to można było zrobić internetowo poprzez portal gov.pl.
- Bez dwóch zdań zainteresowanie wydaniem zaświadczenia do głosowania oraz dopisaniem się do spisu wyborców jest w tych wyborach ogromne. Jest to m.in. efekt akcji profrekwencyjnej “Nie śpij, bo Cię przegłosują” - komentuje Tomasz Filipowicz, dyrektor Wydziału Spraw Obywatelskich Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Dla kogo ważne jest zaświadczenie, a dla kogo dopisanie do spisu?
O zaświadczenie do głosowania powinien był zadbać każdy mieszkaniec Gdańska, który wie, że w dniu wyborów w niedzielę, 15 października, z różnych powodów - np. praca, pobyt w sanatorium, wycieczka, wyjazd do rodziny lub znajomych itd. - będzie przebywać poza miejscem zameldowania i chce zagłosować w dowolnym miejscu.
Jedyna taka debata w kampanii do Sejmu RP. Zobacz naszą relację i zapis WIDEO
Z kolei możliwość dopisania się do spisu wyborców adresowana była głównie do tych osób, które mieszkają, pracują, studiują w naszym mieście, ale pozostają zameldowani w rodzinnych stronach. I żeby na dzień wyborów osoby te nie musiały wracać do miejscowości, z których pochodzą, mogły zmienić miejsce głosowania i dopisać się do spisu wyborców tu w Gdańsku, gdzie faktycznie mieszkają.
Ale z dopisania się do spisu wyborców korzystali też ci mieszkańcy Gdańska, którzy świadomie chcieli zmienić okręg wyborczy i udać się na wybory do innych województw.
Co to jest "turystyka wyborcza"?
Zwiększone zainteresowanie głosowaniem poza miejscem zameldowania mogło być też powodowane zamiarem oddania głosu w okręgu, gdzie na jeden mandat przypada mniejsza liczba wyborców.
Ma to związek z różnicą siły głosu między 41 okręgami wyborczymi, na które podzielona jest Polska. W każdym z okręgów wybieranych jest od od 7 do 20 posłów. W okręgu nr 25 (Gdańsk-Sopot) do obsadzenia jest 12 mandatów poselskich, a w sąsiednim nr 26, obejmujących Gdynię i Słupsk - 14.
Jaka jest siła głosu?
Po podzieleniu liczby głosujących przez liczbę wybieranych posłów w danym okręgu wyborczym można wyliczyć średnią liczbę głosów na mandat poselski. Ta liczba określa siłę głosu. I tak, ostatnie wybory parlamentarne pokazały, że jeden głos oddany w Świętokrzyskiem jest wart tyle samo, co dwa głosy wrzucone do urny w Warszawie.
W wyborach w 2019 r. w okręgu nr 25 na jeden mandat poselski przypadało 44,1 tys. głosów. A jak to wyglądało w sąsiednich do Pomorskiego województwach? W okręgu nr 34 Elbląg do uzyskania mandatu posła wystarczyło 31,4 tys. głosów, okręgu nr 4 Bydgoszcz - 38,3 tys., a w okręgu nr 5 Toruń - 34,8 tys.
Eksperci podpowiadają, że jeśli w okręgu wyborczym siła głosu jest niska - a taka jest właśnie w okręgu nr 25 - to warto zastanowić się nad zmianą miejsca głosowania w Gdańsku na okręg, gdzie siła kartki wyborczej jest wyższa. W tym przypadku, oznaczałoby to np. wyjazd do którejś z komisji wyborczej na terenie okręgu wyborczego Elbląg, Bydgoszcz lub Toruń.
Gdańszczanie to aktywni wyborcy. Jaka będzie frekwencja w głosowaniu 15 października?
Michał M. Majewski, analityk systemu wyborczego, nie zgadza się z opinią, że tego typu wyjazdy do innego okręgu wyborczego są formą niedemokratycznego wpływania na wynik wyborów.
- To jest próba chociaż częściowego naprawienia systemu wyborczego, który dziś jest nieuczciwy, szczególnie dla mieszkańców Warszawy i okolic, Poznania, Wrocławia, Krakowa, Gdańska. W odległości 50 km od tych miast można znaleźć lokal wyborczy w innym okręgu wyborczym, gdzie siła naszego głosu będzie kilkadziesiąt procent wyższa. To będzie świadoma próba częściowego wyrównywania konstytucyjnej zasady równości głosu, która dziś w wielu regionach Polski przestała obowiązywać - argumentuje w swojej analizie Michał M. Majewski.
Jak zjawisko "turystyki wyborczej" ocenia profesor UG?
Dr hab. Arkadiusz Modrzejewski, prof. UG, dyrektor Instytutu Politologii Uniwersytetu Gdańskiego, uważa, że “turystyka wyborcza”, jeśli ma w miarę skoordynowany i przemyślany charakter, to może mieć wpływ na wynik w danym okręgu wyborczym.
- Podział mandatów w Polsce nie dokonuje się bowiem w skali cali całego kraju, lecz w okręgach. Widać dziś, że część mieszkańców dużych miast decyduje się zmienić miejsce głosowania na okręgi, gdzie siła kartki wyborczej jest wyższa. I tak np. są osoby z Gdańska, zwolennicy ugrupowań opozycyjnych, którzy planują wziąć udział w wyborach na terenie okręgu elbląskiego - mówi profesor UG.
Zdaniem naukowca, jeśli taka “przeprowadzka” do innego okręgu wyborczego, obejmie kilka tysięcy tysięcy osób, to może mieć wpływ na ostateczny wynik i podział mandatów.
- W tej strategii jest też oczywiście pewne ryzyko. Bo jeśli osoby popierające opozycję “odpłyną” ze swojego miejsca zamieszkania, gdzie figurują w spisie wyborców, to zmniejszają tam poparcie dla listy swojego ugrupowania. Pytanie, czy gdańszczanie jadący na wybory do Elbląga osłabią na tyle opozycję w Gdańsku, aby straciła np. jeden mandat? Raczej nie. Trzeba to jednak wszystko dobrze oszacować, wręcz matematycznie. I sprawdzić, czy taka strategia finalnie będzie opłacalna dla partii opozycyjnych. Ostatecznie, jaki będzie efekt “turystyki wyborczej” dowiemy się w poniedziałek lub wtorek, kiedy poznamy wyniki wyborów - dodaje dr hab. Arkadiusz Modrzejewski.