„Punkt zero” to pierwsza premiera Teatru Wybrzeże w 2023 roku. Dramat Radosława Paczochy wyreżyserował Adam Orzechowski. W spektaklu występują Mirosław Baka, Sylwia Góra, Katarzyna Borkowska, Paweł Pogorzałek, Joanna Kreft-Baka, Michał Jaros i Agata Woźnicka.
Więcej o spektaklu przeczytasz tutaj: „Punkt zero” z Mirosławem Baką. Spektakl o pokoleniu czasów transformacji.
Agata Olszewska: „Punkt zero” to dramat obyczajowy, którego bohater ma wszystko, a jednak nie jest szczęśliwy...
Radosław Paczocha: - Lubię wracać do protagonistów, którzy na różnych etapach życia mają przed sobą konkretne wyzwania i zmagają się z nimi na swój własny sposób. W „Punkcie zero” jest to mężczyzna w średnim wieku, który żyje na pewnym poziomie, przynajmniej tym materialnym, pozornie ma to, czego chciał. Ukazujemy to m.in. poprzez scenografię - przenoszącą widzów do eleganckiego wnętrza, wynikającego z aspiracji polskiej klasy średniej, która w dużej mierze gustuje w tym, co kojarzy się z Zachodem, upatrując w tym oznaki własnego statusu. Ale materialne osiągnięcia bohatera okazują się nie wystarczające do zrobienia pozytywnego bilansu własnego życia, więc musi sobie na nowo wszystko poukładać.
Mężczyzna w średnim wieku, który przeżywa kryzys - to dość znany motyw, choćby filmowy.
- W tym akurat wątku inspirowała mnie najbardziej amerykańska kultura i filmy, takie jak „American Beauty” Sama Mendesa czy „Układ” Elii Kazana (jako powieść i jako film) - lata temu zrobiłem nawet dla teatru adaptację „Układu”. Temat kryzysu i próby odrodzenia poprzez niego powrócił do mnie po jakimś czasie, już jako temat bardziej równoległy mojemu doświadczeniu.
Literatura i film mają paru takich bohaterów w kryzysie, więc każdy będzie sobie stwarzał własną mapę porównań. Każdy z nas, twórców, próbuje sobie tę ścieżkę oznaczyć po swojemu. Poza tym zmieniają się uwarunkowania kulturowe, świat jest dzisiaj inny niż trzydzieści, dwadzieścia czy nawet dziesięć lat temu. Sam fakt, że świat dzisiejszy o wiele szybciej się zmienia, że zmiany pokoleniowe liczy się już w zasadzie w pojedynczych dekadach, jest dla pokoleń starszych niemałym wyzwaniem.
Co dręczy bohatera „Punktu zero”?
- Na pewno boli go to wszystko, co nie udało mu się w życiu rodzinnym. Ale oprócz tego, co dzieje się tu i teraz - a więc wątków rodzinnych, a także kariery - istotne w tym dramacie są wyobrażenia bohatera na własny temat. Dużą rolę w nich odgrywają wspomnienia. Z jednej strony pomagają mu one tworzyć swoją mityczną historię, z drugiej jednak strony te wspomnienia także zderzają się ze ścianą. Zarówno więc teraźniejszość, jak i przeszłość, stają się dla niego impulsem do tworzenia nowej narracji o sobie - bardziej aktualnej wobec tego, w jakim miejscu jego życie jest obecnie.
Pisząc tę sztukę myślałem o everymanie polskiej transformacji - człowieku, którzy przeżył ostatnie trzydzieści lat mając poczucie, że sporo osiągnął, jednak gdy przychodzi czas bezwzględnych podsumowań, które w pierwszym odruchu chciałby rozpisać sobie w tabelce w Excelu, to jednak okazuje się, że są takie rubryki, których nie da się w ten sposób ująć, a do takich na pewno należy duchowość, która w jego życiu ma swoje niezaspokojone głody.
Jest dla tego bohatera, przedstawiciela pokolenia transformacyjnego, jakaś nadzieja?
- Przyznam, że chciałem przeprowadzić bohatera przez krąg kryzysowy, ale tak, żeby jednak nie wychodził poza tytułowy „punkt zero”. To wynika z mojego założenia, polegającego na stworzeniu konkretnego obrazu zmagania się z kryzysem. Wolę sobie oczywiście wyobrażać, że ostatecznie sobie z tym poradzi, ale pozostawiam to zakończenie otwarte. Wierzę, że nadzieja nie bierze się z zagłaskiwania czy podkolorowania rzeczywistości, a z tego, że konfrontujemy trudne doświadczenia i ulgę przynosi nam fakt, gdy rozumiemy, że nie tylko my zmagamy się z takimi problemami. Upatrywałbym nadziei nie w zagłaskiwaniu rzeczywistości, tylko raczej w lustrzanym odbiciu ludzkiego losu. Chciałbym, żeby widz po obejrzeniu tego spektaklu powiedział: „trzeba wstać i patrzeć w oczy własnemu przeznaczeniu”.
Zobacz fotogalerię z próby do spektaklu „Punkt zero”:
„Plac Bohaterów”. Intelektualna uczta z brawurową rolą Doroty Kolak. RECENZJA