• Start
  • Wiadomości
  • Radosław Paczocha o everymanie polskiej transformacji. ROZMOWA

Radosław Paczocha, autor sztuki "Punkt zero", o everymanie polskiej transformacji. ROZMOWA

- Chciałbym, żeby widz po obejrzeniu tego spektaklu powiedział: „trzeba wstać i patrzeć w oczy własnemu przeznaczeniu” - mówi w rozmowie z gdansk.pl dramaturg Radosław Paczocha, autor sztuki „Punkt zero”, którą możemy oglądać na Scenie Malarnia. Nową premierę Teatru Wybrzeże wyreżyserował Adam Orzechowski.
16.01.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
portret mężczyzny w okularach, patrzy w obiektyw
Radosław Paczocha od roku 2016 był etatowym dramaturgiem Teatru Wybrzeże, a od 2021 roku jest zastępcą dyrektora i kierownikiem literackim Teatru Wybrzeże. Jest autorem m.in. sztuk „Broniewski”, „Być jak Kazimierz Deyna”, „Emigrantki”, „Faza Delta” i „Punkt zero”
fot. Anna Rezulak / KFP

„Punkt zero” to pierwsza premiera Teatru Wybrzeże w 2023 roku. Dramat Radosława Paczochy wyreżyserował Adam Orzechowski. W spektaklu występują Mirosław Baka, Sylwia Góra, Katarzyna Borkowska, Paweł Pogorzałek, Joanna Kreft-Baka, Michał Jaros i Agata Woźnicka. 


Więcej o spektaklu przeczytasz tutaj: „Punkt zero” z Mirosławem Baką. Spektakl o pokoleniu czasów transformacji.

 

Agata Olszewska: „Punkt zero” to dramat obyczajowy, którego bohater ma wszystko, a jednak nie jest szczęśliwy...

Radosław Paczocha: - Lubię wracać do protagonistów, którzy na różnych etapach życia mają przed sobą konkretne wyzwania i zmagają się z nimi na swój własny sposób. W „Punkcie zero” jest to mężczyzna w średnim wieku, który żyje na pewnym poziomie, przynajmniej tym materialnym, pozornie ma to, czego chciał. Ukazujemy to m.in. poprzez scenografię - przenoszącą widzów do eleganckiego wnętrza, wynikającego z aspiracji polskiej klasy średniej, która w dużej mierze gustuje w tym, co kojarzy się z Zachodem, upatrując w tym oznaki własnego statusu. Ale materialne osiągnięcia bohatera okazują się nie wystarczające do zrobienia pozytywnego bilansu własnego życia, więc musi sobie na nowo wszystko poukładać.

siedmioro aktorów na scenie, wykonują różne czynności
„Punkt zero” to opowieść o człowieku, który pomimo spełnienia materialnego, nie ma tego, co najważniejsze. Musi stanąć przed koniecznością podjęcia nowych wyborów i uporania się ze wspomnieniami
fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

Mężczyzna w średnim wieku, który przeżywa kryzys - to dość znany motyw, choćby filmowy.

- W tym akurat wątku inspirowała mnie najbardziej amerykańska kultura i filmy, takie jak „American Beauty” Sama Mendesa czy „Układ” Elii Kazana (jako powieść i jako film) - lata temu zrobiłem nawet dla teatru adaptację „Układu”. Temat kryzysu i próby odrodzenia poprzez niego powrócił do mnie po jakimś czasie, już jako temat bardziej równoległy mojemu doświadczeniu. 

Literatura i film mają paru takich bohaterów w kryzysie, więc każdy będzie sobie stwarzał własną mapę porównań. Każdy z nas, twórców, próbuje sobie tę ścieżkę oznaczyć po swojemu. Poza tym zmieniają się uwarunkowania kulturowe, świat jest dzisiaj inny niż trzydzieści, dwadzieścia czy nawet dziesięć lat temu. Sam fakt, że świat dzisiejszy o wiele szybciej się zmienia, że zmiany pokoleniowe liczy się już w zasadzie w pojedynczych dekadach, jest dla pokoleń starszych niemałym wyzwaniem. 

Co dręczy bohatera „Punktu zero”?

- Na pewno boli go to wszystko, co nie udało mu się w życiu rodzinnym. Ale oprócz tego, co dzieje się tu i teraz - a więc wątków rodzinnych, a także kariery - istotne w tym dramacie są wyobrażenia bohatera na własny temat. Dużą rolę w nich odgrywają wspomnienia. Z jednej strony pomagają mu one tworzyć swoją mityczną historię, z drugiej jednak strony te wspomnienia także zderzają się ze ścianą. Zarówno więc teraźniejszość, jak i przeszłość, stają się dla niego impulsem do tworzenia nowej narracji o sobie - bardziej aktualnej wobec tego, w jakim miejscu jego życie jest obecnie. 

Pisząc tę sztukę myślałem o everymanie polskiej transformacji - człowieku, którzy przeżył ostatnie trzydzieści lat mając poczucie, że sporo osiągnął, jednak gdy przychodzi czas bezwzględnych podsumowań, które w pierwszym odruchu chciałby rozpisać sobie w tabelce w Excelu, to jednak okazuje się, że są takie rubryki, których nie da się w ten sposób ująć, a do takich na pewno należy duchowość, która w jego życiu ma swoje niezaspokojone głody.

kobieta w białej koszulce na ramiączkach, przed nią (tyłem do obiektywu) mężczyzna w koszuli
W spektaklu występują m.in. Mirosław Baka i Sylwia Góra (na zdjęciu) - wcielają się w role małżonków, których już niewiele łączy
fot. Dominik Paszliński / www.gdansk.pl

Jest dla tego bohatera, przedstawiciela pokolenia transformacyjnego, jakaś nadzieja?

- Przyznam, że chciałem przeprowadzić bohatera przez krąg kryzysowy, ale tak, żeby jednak nie wychodził poza tytułowy „punkt zero”. To wynika z mojego założenia, polegającego na stworzeniu konkretnego obrazu zmagania się z kryzysem. Wolę sobie oczywiście wyobrażać, że ostatecznie sobie z tym poradzi, ale pozostawiam to zakończenie otwarte. Wierzę, że nadzieja nie bierze się z zagłaskiwania czy podkolorowania rzeczywistości, a z tego, że konfrontujemy trudne doświadczenia i ulgę przynosi nam fakt, gdy rozumiemy, że nie tylko my zmagamy się z takimi problemami. Upatrywałbym nadziei nie w zagłaskiwaniu rzeczywistości, tylko raczej w lustrzanym odbiciu ludzkiego losu. Chciałbym, żeby widz po obejrzeniu tego spektaklu powiedział: „trzeba wstać i patrzeć w oczy własnemu przeznaczeniu”.

Zobacz fotogalerię z próby do spektaklu „Punkt zero”:

„Plac Bohaterów”. Intelektualna uczta z brawurową rolą Doroty Kolak. RECENZJA

TV

Wieczór dla tramwaju widmo