- Piętnaście wygranych z rzędu to już historia, teraz liczą się dwa najbliższe starcia z Jastrzębskim Węglem - mówił Mateusz Mika, kapitan Trefla, przed rozpoczęciem ćwierćfinałowej rywalizacji z Jastrzębskim Węglem.
W pierwszym starciu w Jastrzębiu Zdroju w środę, 18 kwietnia, górą byli gdańszczanie. Wtedy odnieśli szesnaste zwycięstwo z rzędu (czternaste w lidze). W sobotę, 21 kwietnia, byli gospodarzem rewanżu, ale rywali podejmowali nie w Ergo Arenie a w Gdynia Arena. Wszystko ze względu na zakontraktowane wcześniej w gdańsko-sopockiej hali występy sławnego Cirque de Soleil.
Na trybunach gdyńskiego obiektu pojawiło się około 2300 kibiców, którzy liczyli na kolejne zwycięstwo „gdańskich lwów” i przypieczętowanie awansu do najlepszej czwórki sezonu 2017/2018. Po pierwszym secie - wygranym w bólach - wiele na to wskazywało. Gdańszczanie choć kilkukrotnie przegrywali, to potrafili odzyskać prowadzenie. Od 5:7 do 14:10. od 16:17 do 19:18, od 22:23 do 25:23.
W drugiej partii podopieczni trenera Andrei Anastasiego prowadzili od początku, najwyżej 19:15 po zagraniu Damiana Schulza, najskuteczniejszego w Treflu. Po bloku Artura Szalpuka na tablicy wyników pojawił się rezultat 22:19. Po kolejnym skutecznym ataku Schulza było 23:21. Gdańszczanie niby zbliżali się do wygrania tej części meczu, ale to goście z każdą kolejną piłką zmniejszali straty. Gdy Piotr Nowakowski zaatakował w pole rywali z drugiej linii i po wideoweryfikacji okazało się, że przekroczył linię trzeciego metra, zrobiło się 23:23. Gdy chwilę później Mateusz Mika posłał piłkę w aut było 23:24. Trener Anastasi poprosił o czas. Zmotywował, uspokoił zawodników, nie na tyle, by wygrać. Set dla rywali. 27:29.
Siatkarze zeszli na dziesięciominutową przerwę. Po powrocie trzy świetne akcje: dwa razy Szalpuk, raz Schulz. 3:1. O tym, co działo się później gdańszczanie będą chcieli szybko zapomnieć (na pewno powinni). Błędy i jeszcze raz błędy. Złe przyjęcie, nienajlepsze rozegranie, ataki w siatkę i poza boisko. 3:6, 12:12 (zapaliła się iskierka nadziei), 13:17, 14:22, 17:25.
Niestety niewiele lepiej było w czwartym secie. 2:4, 6:10, 9:16, 12:20. Jeszcze zryw, który pozwolił dojść jastrzębian na dwa „oczka” (20:22), na więcej Trefla nie było stać. 21:25.
Cały mecz przegrany 1:3, remis w rywalizacji do dwóch zwycięstw. W niedzielę, 22 kwietnia, decydujące starcie w Gdynia Arenie o awansie do półfinału. Początek spotkania o godz. 20.00.
- Jastrzębie trochę nas zdeprymowało psychicznie. My powinniśmy na ich uśmiech odpowiadać naszym, a zaczęliśmy to robić dopiero pod koniec czwartego seta. Za późno, żeby ich dogonić - mówił po meczu Mika. - Nie będziemy skupiać się na tym, kto będzie jutro faworytem. Musimy wyjść i wrócić do swojej dobrej gry.
Popełniliśmy zbyt dużo błędów w zagrywce, musimy to jutro wyeliminować. Musimy włożyć całe serducho w każdą piłkę, nawet tę, która leci w trybuny. Odpoczywać będziemy po sezonie, a teraz będziemy walczyć o zwycięstwo na 110 procent - dodawał Maciej Olenderek, libero Trefla.
Trefl Gdańsk - Jastrzębski Węgiel 1:3 (25:23, 27:29, 17:25, 21:25)
Trefl: Sanders 1, Schulz 27, Mika 13, Nowakowski 9, Szalpuk 8, Grzyb 2, Olenderek (libero) oraz Ferens 3, Jakubiszak 3, McDonnell 3, Niemiec, Kozłowski
Jastrzębski Węgiel: Kampa 3, Muzaj 26, Oliva 14, Derocco 11, Sobala 8, Kosok 5, Popiwczak (libero) oraz Strzeżek, Ernastowicz