Były kolorowe balony, barwne pompony na rękach, ale przede wszystkim wspaniałe urządzenia na nowoczesnym placu zabaw. Można było się wdrapać, pokręcić i pobiegać z kolegami po nowiutkim boisku o powierzchni poliuretanowej. Maluchy były po prostu zachwycone. Radość udzieliła się także ich opiekunkom.
- Cieszymy się bardzo! - mówi Małgorzata Michalska, dyrektor Przedszkola nr 22 w Gdańsku. - W tym roku bierzemy udział w projekcie "Jak zostać zdrowym przedszkolakiem", więc nowy plac zabaw pozwoli nam zrealizować wszystkie cele zaplanowane w tym programie. Poza dawaniem radości, przyczyni się też do zwiększonej aktywności fizycznej u dzieci.
Inwestycję przeprowadziła Dyrekcja Rozbudowy Miasta Gdańska. Jej koszt to 200 tys. zł. Do przedszkola przy ul. Kartuskiej 104 uczęszcza ich ponad 100.
W piątek przy okazji oddania placu we władanie najmłodszych zorganizowano zajęcia poświęcone zdrowej żywności. Dzieciaki, wspólnie z Michałem Turkiem z Fundacji Plaster, przygotowywały pożywny posiłek. Turek przypomniał dorosłym, że ustawa z września 2015 r. zmieniła postrzeganie zdrowej żywności. Dzieci muszą pić dużo mleka i jeść sporo mlecznych produktów, choć nie zawsze mają na to ochotę.
- Nie chcą, bo widzą białą substancję - tłumaczył Michał Turek. - Dlatego pokazujemy, jak zrobić m.in. napój shrekowy czy koktajl czekoladowy bez czekolady, która jest alergenem i część dzieciaków nie może jej spożywać. Używamy karobu, który smakuje jak czekolada, ale jest dużo zdrowszy.
Dzieciaki wspólnie przygotowały zdrową owsiankę. Najpierw mieliły zboże za pomocą młynka, zamieniając je na płatki. Następnie obrały jabłka i gruszki, posiekały imbir, po czym wymieszały wszystko ze zdrowymi bakaliami. Czy im smakowało? Możemy zdradzić, że rekordzista zjadł cztery porcje.
Dyrektor Michalska uważa, że to nie dzieci mają problem z dobrymi nawykami żywieniowymi, ale dorośli: - Gros rodziców jest nie do końca świadomych tego, jak ważne jest zdrowe odżywianie. My staramy się ich uświadamiać na wszelkie możliwe sposoby. W przedszkolu mamy własną kuchnię, a panie kucharki gotują zgodnie z wytycznymi ministerstwa. Chodzi przede wszystkim o zdrowie dzieci. One chętnie jedzą nasze posiłki, rzadko coś zostaje na ich talerzach. Moim zdaniem jest to kwestia przełamania barier, ale u rodziców.