To nie są zamknięte idee, to jest projekt kroczący
Projekt Solidarni w Rozwoju nieustannie się rozwija, szuka też swojej formuły. W zeszłym roku i w tym roku odbywa się kilka spotkań. Kilka mamy za sobą, jedno z nich kończymy, za chwileczkę w Słupsku będzie kolejne spotkanie, które będzie w szczególny sposób skoncentrowane na kwestiach środowiskowych, klimatycznych… I spotkanie w Kwidzynie, w październiku, które będzie w zasadzie kontynuacją tego, o czym bardzo dużo tutaj rozmawialiśmy, mianowicie o aktywizmie w społecznościach lokalnych. Celowo tak sobie założyliśmy, że ten projekt nie jest projektem jednorazowego spotkania, tylko jest projektem kroczącym, gdzie staramy się docierać z tymi ideami, pomysłami, do różnych osób, do różnych środowisk. To nie są zamknięte idee, to nie jest coś, co zostało jakby zakluczone w jakichś kategoriach, w jakichś określeniach, w jakichś pomysłach. Te pomysły cały czas się pojawiają i rozwijają. I też w jakiejś mierze te nasze rozmowy, w różnych konfiguracjach, tutaj były tego świadectwem. Wielość wątków była ogromna, właściwie to tak trochę pączkowało, kroczyliśmy od jednego wątku do drugiego, bo przecież pojawiały się kwestie, no właśnie: solidarności w rozwoju, czy jak Kuba Wygnański mówił, za chwileczkę będzie solidarność w boju, gdzie będziemy mierzyli się z różnymi rzeczami, które tu już dzisiaj, natychmiast się będą pojawiały. Ale również oczywiście kwestia wolontariatu i tez tego znaku zapytania: wolontariat, aktywność społeczna, bycie działaczem społecznym, jak w ogóle siebie nazywać - o tym jeszcze za chwileczkę powiem.
6. Gdański Tydzień Demokracji - zobacz PROGRAM
Szansą dla nas jest wykorzystanie zasobów lokalności
Kategoria lokalności, wręcz - przed chwileczką to usłyszeliśmy, że świat przyszłości będzie konfederacją małych polis, które tylko będą wysyłały swoich emisariuszy do jakichś negocjacji, uzgadniania, być może rzeczy, które są szersze. Tylko czy to jest wizja optymistyczna, czy raczej wizja pesymistyczna rozpadającego się świata, że jesteśmy w stanie zbudować być może jakieś autarkiczne małe wspólnoty, ale trudno nam będzie wyjść wyżej, na pewien poziom szerszy. Ale czy bez tego poziomu wyższego, szerszego, większego zasięgu, jesteśmy w stanie funkcjonować? Czy nie potrzebujemy, czy nie mamy wewnętrznej potrzeby, aby odnajdywać się również w tych wspólnotach szerszego wymiaru? Tych bardziej liczebnych. Nie musi to być wspólnota narodowa, ale one mogą być bardzo różne. I mogą mieć wymiar również - jeśli myślimy o deterytoryzacji - to przecież one mogą mieć wymiar wręcz globalny. Lokalność więc lokuje się w centralnych wyzwaniach i rozmowach naszych. Profesor Hausner mówił o - i będzie o tym mówił w Kwidzynie - o regeneracji lokalności, o tym, że szansą dla nas jest wykorzystanie zasobów lokalności, ale żeby nie było tak, że społeczności lokalne odczytują to na zasadzie “Radźcie sobie sami”, a władza wyższego rzędu wyrazi swoje desinteressement: “Poradzicie sobie, to może…”. A z tymi, co, sobie nie poradzą, to co? Pytanie o solidarność: nie tylko o solidarność indywidualną, między nami, ale też o solidarność między wspólnotową… I dopiero ten wymiar tworzy poważne wyzwanie, bo to jest wyzwanie organizacyjne. Chodzi o naszą kulturę organizacyjną, obywatelską.
Gdańskie Targi Książki. Będzie 70 wydawnictw, ponad 60 autorek, autorów i zaproszonych gości
Społeczeństwo obywatelskie, czyli praca przeciw gnuśności
W tym kontekście oczywiście pojawia się pytanie o demokrację. Sam mówiłem o “momencie trumpowskim”. Nie bez kozery nasz kongres otwiera Gdański Tydzień Demokracji. I w ogóle myślenie o demokratyczności i o przyszłości demokracji, w tym kontekście społeczeństwo obywatelskie, w tym kontekście pytanie o aktywność we wszystkich jej wymiarach - w takich wymiarach powiedzielibyśmy: socjalnych, samopomocowych, samozaradniczych, ale również takich wymiarach aktywności obywatelskiej sensu stricto. Aktywności również politycznej sensu stricto, ponieważ demokracja - odwołam się do Pawła Adamowicza, który w swojej ostatniej książce napisał: “Demokracja nie obroni się przy pomocy jednodniowego suwerena”. Tego jednodniowego, który raz pójdzie i zagłosuje. Tylko demokracja wymaga zmobilizowanych, aktywnych i kompetentnych obywateli, a więc jest czymś przeciwnym do społeczeństwa gnuśnych. A jednocześnie, gdy wyszedłem po powiedzeniu o gnuśności, to profesor Hausner powiedział: “Pamiętaj, że gnuśność zawsze idzie w parze z pychą, bo gnuśny jest ten, który jest pyszny. Bo wie, że on wszystko już wie, wszystko ma zrobione i tak dalej. A gnuśność jest siostrą ignorancji”.
GTD. Twarze wolontariatu. Debata o zaangażowaniu społecznym w świecie po pandemii
Normy i kontrola. Wszystko jest negocjacją granic
Pani prezydent (Aleksandra Dulkiewicz - red.) w pierwszym panelu powiedziała, że czeka nas wysiłek i czeka nas praca również nad pogodzeniem tych różnych wymiarów. Każde z tych zjawisk, instytucjonalizacja czy deinstytucjonalizacja, jak mawia prezydent Wałęsa, ma plusy dodatnie i ujemne. Zarówno w instytucjonalizacji znajdziemy pokusę zbiurokratyzowania, a więc spętania aktywności obywatelskiej, ale w deinstytucjonalizacji możemy znaleźć zagrożenie utratą, rozproszeniem się ludzkiej, społecznej energii. Zmarnowania tej społecznej energii, jej zanihilowania. Ona wyparuje: było świetnie, byliśmy razem, coś zrobiliśmy, a potem nagle niewiele z tego zostaje.
Jak mówiłem na pierwszym spotkaniu, wszystko jest negocjacją granic. Gdzie jest granica między wymiarem instytucjonalnym a deinstytucjonalnym? Gdzie są instytucje, gdzie są asocjacje? Gdzie jest poruszenie, gdzie jest ruch społeczny, gdzie jest energia, a gdzie jest konieczność procedury? Gdzie jest konieczność kontroli, gdzie jest konieczność norm? Będziemy próbowali - liczę na to, że to, co zapowiedział pan marszałek, Pomorski Fundusz Obywatelski - będziemy próbowali stworzyć coś, co mam nadzieję, da szansę na pogodzenie tych właśnie wymiarów. Mobilizowania tych zasobów, tej aktywności, pobudzania, nieprzytłumiania jej, ale jednocześnie pilnowania, aby zasoby publiczne i prywatne były wykorzystywane w sposób sensowny.
GTD. “Skorumpowane państwo i zgnuśniali liderzy opozycji”. Debata o społeczeństwie obywatelskim
Powstaje ogromna infrastruktura mobilizacji antydemokratycznej
Ta aktywność powinna być aktywnością społecznie użyteczną, ponieważ - i o tym też trzeba powiedzieć - że mamy do czynienia z aktywnością, która nie jest społecznie użyteczna, jest wręcz społecznie destrukcyjna. Na jednym z panelów usłyszałem tutaj, że organizacje pozarządowe z definicji są pozytywne, są wartością samą w sobie. Ale na innym panelu usłyszałem, być może nawet tutaj, że ważne jest to, co się dzieje w nich, w środku. A więc to, czy one korespondują, odpowiadają i kultywują wartości demokratyczne, ponieważ jesteśmy w procesie kształtowania autorytarnego społeczeństwa obywatelskiego. Dziwnie brzmi, paradoksalnie, ale to społeczeństwo ma ogromne zasilanie energetyczne. To są nie dziesiątki, a setki milionów złotych. Powstaje gigantyczna infrastruktura społeczna, która w określonym momencie - nie daj Boże - może w tym “momencie trumpowym” Polski zostać wykorzystana do mobilizacji antydemokratycznej. Nie kontrdemokratycznej, a więc nie do bycia uwierającym kolcem, żeby pokazywać że są rzeczy niezałatwione, są rachunki krzywd w Ojczyźnie, i tak dalej… Od tego jesteśmy jako kontrdemokraci potrzebni, żebyśmy mówili uczciwie, że to się nie zgadza, na to my się nie zgadzamy, to nie działa. Ale mówimy o momencie, który może być antydemokratyczny. I to jest w sytuacji wyzwania, jakie niesie kryzys, który jest już tutaj - za bramą, albo jest już właściwie w naszych domach - to pokusa do odwołania się do takiego autorytarnego, antydemokratycznego, narzucającego, paternalistycznego, klientelistycznego rozwiązania sytuacji kryzysowej - jest ogromna.
GTD. Debata o prawach człowieka i kryzysie humanitarnym: "Wolontariat to serce demokracji"
Ludzie boją się tego, co przyniesie przyszłość
I często demokraci mają takie wrażenie, że tracimy argumenty. Nie wiemy, jak odpowiedzieć na to wyzwanie, bo autokraci - zwłaszcza mający narzędzia państwowe w ręku - powiedzą: “No, damy to, to i to, i będzie załatwione. A wy co możecie zrobić?!”. I czasami jesteśmy jak zaczarowani. Ktoś nam fletem zagrał, a my jak zaczarowani, nie wiemy właściwie, co my mamy zrobić. Otóż musimy znajdować w sobie to wewnętrzne przekonanie, że idee, wartości, reguły, którym jesteśmy wierni, którymi się kierujemy, mają społeczny sens. Dlatego mówię o tym, że to jest nie tylko wymiar pragmatyczny - wręcz przestrzegam aktywistów, również polityków demokratycznych, żeby nie ulegali pokusie technokratycznego dyskursu. Bo technokratyczny dyskurs potrafi być autorytarny i nigdy w nim nie wygramy, nie mając wszystkich narzędzi w ręku. A często w samorządach widzę taką pokusę pójścia w technokratyczny… “Załatwimy… To, tu przesuniemy…”. A to nie o to chodzi. Ludzie oczekują na dyskurs wartości. Idei. Wygrywa się przyszłość nadzieją. Dzisiaj jest wielki kryzys nadziei. Wielki kryzys poczucia statusowego. Statusy ogromnych grup społecznych są zagrożone. Ludzie boją się tego, co przyniesie przyszłość i tracą nadzieję. Trzeba umieć znajdować w sobie dar pokazywania czy przekonywania do nadziei, że są dobre rozwiązania. Być może nie są one łatwe, bo życie społeczne nie jest łatwe, ale są możliwe do zrobienia.
GTD. Okrągły Stół Ekonomii Społecznej, czyli potrzebna jest rewolucja!
To wyzwanie i pytanie, jacy wyjdziemy z tego kryzysu
Bardzo się cieszę, że się spotykamy, bo mam wrażenie, że w tych naszych spotkaniach właśnie szukamy owego dyskursu nadziei. Szukamy wartości, szukamy pewnych idei, które miałyby ten walor bycia spoiwem w sytuacji takiej, kiedy jeden kryzys goni drugi kryzys. To są wielkie wyzwania i właśnie ten kryzys, który idzie, jest wyzwaniem dla solidarności i pytanie jacy wyjdziemy z tego kryzysu. W gruncie rzeczy o tym powinniśmy rozmawiać. Nie tylko koncentrować się na technokratycznym mierzeniu się z tym, co będzie za chwilę: jak dzielić się, jak współdzielić się zasobami, energią i tak dalej. Ale już myśleć, jak wyjdziemy… Bo to, jak sobie tu i teraz poradzimy, będzie przesądzało o tym, jacy będziemy jeden dzień po. Ale nie wiemy, kiedy ten dzień nadejdzie, bo nie wiemy, jak długo ten kryzys będzie rozciągnięty. Nie wiemy, co będzie z pandemią, ani nie wiemy, co będzie z wojną w Ukrainie, ani co będzie z kryzysem klimatycznym - to wszystko może się skumulować. Ani nie wiemy, jak będziemy sobie instytucjonalnie potrafili z tym poradzić. Bo może się okazać - bardzo bym tego nie chciał - że państwo polskie będzie kompletnie bezradne, a to będzie skutkowało wielkim wyzwaniem dla nas, bo państwo może powiedzieć: “Okej, to my dziękujemy, radźcie sobie sami”. Byłoby to najfatalniejsze rozwiązanie, bo w takiej sytuacji poradzą sobie ci, którzy mają jeszcze jakieś zasoby, kompetencje, ale nie poradzą sobie ci, którymi się Piotr zajmuje (podopieczni Fundacji Brata Alberta - dop. red.), wielu innych. Nagle okaże się, że to nie będą tylko ci bezdomni, tylko że to będzie 30, 40 albo i więcej procent społeczeństwa.
GTD. Cztery inspirujące debaty m.in o aktywności wspólnot lokalnych i wolontariacie
Czujemy, że pewne kategorie też się wypaliły
To spotkanie, myślę, też jest w tym kontekście bardzo ważnym, bo jest też spotkaniem, które - to wielokrotnie się pojawiało - jest poszukiwaniem odpowiedniego języka. Jest poszukiwaniem odpowiednich kategorii. Jak to nazwiemy? Bo czujemy, że pewne kategorie też się wypaliły. Na przykład kategoria wolontariatu. Widzimy, że ona nie jest już kategorią taką neutralną, opisową. Ona niesie ze sobą określone rzeczy, które często nam przeszkadzają, uwierają. Szukamy innych kategorii: działacz społeczny… No właśnie! Kuba powiedział, że po 1989 roku tego nie używaliśmy, bo właśnie - było obciążone. Czy jest nadal obciążone? Aktywizm - też jest obciążone. Szukamy odpowiednich kategorii, szukamy języka. Dlaczego to jest ważne? Bo światem społecznym rządzą metafory. Musimy mieć odpowiednią opowieść, w związku z tym musimy mieć odpowiednie metafory. I po to się spotykamy, żebyśmy sobie wykuwali w tych rozmowach, notowali sobie te określone spostrzeżenia, znaczy - sformułowania, które często pojawiają się ad hoc. Nikt się nie spodziewał - są efektem wewnętrznego dialogu miedzy jednym i drugim.
Reanimacja animatorów, czyli twarzą do przyszłości
I ostatnia rzecz. Myślę sobie, że w gruncie rzeczy w tych naszych rozmowach jest jakaś taka zbiorowa psychoterapia. To jest taka zbiorowa superwizja. Spotykamy się, aby w tym “między światowym” spotkaniu, bo - zwróćmy uwagę - są pozarządowcy, byli i obecni, i niektórzy przyszli, są ludzie biznesu, samorządowcy, są akademicy… Jesteśmy z różnych światów. Również terytorialnie, przecież zjechaliśmy się z całej Polski. I w jakiejś mierze te nasze rozmowy, mówienie “A my tak. A my - tak. A u nas tak, a tutaj - tak”, są jakąś formą zbiorowej psychoterapii, mając świadomość tego, że mamy do czynienia ze zjawiskiem wypalenia zawodowego, takiego wypalenia aktywistycznego. Ja czasami mówię o reanimacji animatorów. Że oni też potrzebują reanimacji, bo jesteśmy po ogromnie wyczerpujących rzeczach, z pełną świadomością, że przed nami nie są mniej wyczerpujące historie. W związku z tym taka zbiorowa superwizja, taka zbiorowa psychoterapia, jest nam potrzebna również po to, abyśmy sobie trochę naładowali akumulatory, w takim przekonaniu, że okej: jesteśmy, potrafimy, udaje nam się różne rzeczy zrobić.
Wszystkim Państwu bardzo serdecznie dziękuję. Cieszę się, że byliśmy. Cieszę się, że się udaje. Że jesteśmy i myślimy - w tej sali i w tym miejscu trzeba powiedzieć, jak mawiał Lech Bądkowski: twarzą ku przyszłości.
Dziękuję bardzo! Do zobaczenia!