Wzrost prób i samobójstw wśród nastolatków, jako skutek izolacji w pandemii, jest najwyższy na Pomorzu. Teraz mamy jeszcze atmosferę wojny - nie u nas, ale za naszą wschodnią granicą. My, dorośli, mamy w sobie niepokój, a co dopiero dzieci. Jakie mogą być skutki, Pana zdaniem, tej wojny, tych informacji wojennych?
- Myślę, że na te skutki poczekamy jeszcze chwilę, bo jest potrzebny na to pewien proces inercji. Sporo dzieci, moim zdaniem, nie jest do końca świadome realiów i zagrożenia, które w tej chwili się pojawiło. Natomiast my dorośli widzimy, i mamy świadomość, że jesteśmy w historycznym momencie. Jeżeli w jakiś sposób nie uporządkujemy, nie powstrzymamy tej agresji, tego co się za naszymi granicami dzieje, to bardzo łatwo sobie wyobrazić, że ta eskalacja będzie rosła. I my wszyscy to odczujemy w mocny sposób. A jeśli mówimy o świecie dorosłych to nie sposób nie myśleć o dzieciach, bo każda rodzina składa się zarówno z dorosłych jak i dzieci. Więc ich problemy i zmartwienia przełożą się bezpośrednio na zdrowie psychiczne dzieci. Myślę, że w niedługim czasie będziemy to obserwować.
Część z nas, rodziców, nie potrafi rozmawiać z dziećmi, nie tylko na temat wojny. Co robić, a czego nie robić?
- Tu nie ma panaceum, jednoznacznej odpowiedzi. Badania naukowe i statystyczne potwierdzają, że największy problem, z jakim trafiają do nas dzieci, które mają depresję czy myśli samobójcze, który w ankietach sygnalizują, polega na braku kontaktu w rodzinie, braku zainteresowania ze strony rodziców. Tak mówią dzieci. Oczywiście, to nie zawsze oznacza, że tak jest. Często jest tak, że w rodzinach, w których jest ogromne zaangażowanie, czasem powiedziałbym że nawet przesadzone, to dziecko próbuje odsunąć się od tego. Dzieci jednak faktycznie to najczęściej zgłaszają i jest to najczęstszy powód, przez który wpadają w pewnego rodzaju depresję. My to potwierdzamy i widzimy, że czasem ta współpraca z opiekunem czy rodzicami jest różna. Jest też sporo dzieci w rodzinach, gdzie jest opiekun prawny, gdzie są rodziny patologiczne, jest sąd rodzinny, więc ta współpraca wymaga większego zaangażowania. Ale są też rodziny, w których byśmy w życiu nie pomyśleli, że może pojawić się problem - w rodzinach pełnych, z zaangażowanymi rodzicami. Wracając więc do Pani pytania - nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Ten dialog i rozmowa, próby podejmowania jej z dzieckiem - to jest bardzo istotne. Dużym zagrożeniem jest to, że dzieci uciekają w wirtualny świat, social media. My nie mamy czasem bladego pojęcia, jaki drugi świat istnieje, a w którym uczestniczą te dzieci. One funkcjonują w świecie, gdzie uczucia wyraża się poprzez emotki, gdzie jeden drugiego próbuje negatywnie napędzać, motywować, gdzie ktoś chce się wyróżnić z tłumu, a robi to najczęściej w taki sposób, by zwrócić na siebie uwagę, ale w złym tego słowa znaczeniu. Stąd też w ostatnich czasach pojawiły się samookaleczenia dzieci, które najczęściej tną się, a potem robią z tego relacje na Facebooku -z tego, kto lepiej się pociął.
Mamy skokowy przyrost młodych osób, które targnęły się na swoje życie w ubiegłym roku. Na Pomorzu było prawie 300 takich przypadków, w tym 16 skutecznych samobójstw. To o 11 więcej niż rok wcześniej. Słyszymy czasem komunikaty, że "wyszedł z domu bez dokumentów", "poszukiwany", "każdy kto widział...". Co się kryje za takim komunikatem?
- Jeśli chodzi o rodzinę, najbliższych to oczywiście strach, niepokój. Wszyscy słyszymy o tym, co się dzieje, że jest coraz większy problem, jeśli chodzi o depresję u dzieci. Nagle możemy sobie uświadomić, że depresja nie ominęła też mojego dziecka. Niepokój jest przeogromny. Jesteśmy na niechlubnym miejscu, jeśli chodzi o liczbę zarejestrowanych prób samobójczych, jak i tych skutecznych. Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na jedną istotną rzecz. Jak byśmy porównali liczbę skutecznych prób samobójczych do liczby zgłoszeń, to okazuje się, że województwo pomorskie jest na jednym z ostatnich miejsc. To oznacza tyle, że być może u nas jest większa wrażliwość społeczna i nawet najmniejsze tego typu zachowania, które mogą rodzić podejrzenie o próbę samobójczą, są zgłaszane. Policja, która przyjeżdża na miejsce, nie ocenia na ile to była prowokacja, a na ile rzeczywista próba. Wbrew pozorom, wydaje mi się, że wrażliwość społeczna rośnie - skuteczność tych prób samobójczych w naszym województwie jest mniejsza niż w innych województwach. Natomiast nie ma co zaprzeczać: skala prób samobójczych, i tych skutecznych, wzrosła o kilkaset procent.
Mówimy, że to skutek izolacji, skutek pandemii. Czy to nie jest trochę, z jednej strony, uproszczenie, a z drugiej - takie zdjęcie odpowiedzialności?
- Problemy z psychiatrią dziecięcą były już dużo wcześniej. To nie jest tak, że problem pojawił się teraz. On wynika przede wszystkim z dwóch powiązanych ze sobą kwestii. Po pierwsze - brakuje specjalistów z psychiatrii dla dzieci oraz dla dorosłych. W przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców zajmujemy jedno z ostatnich miejsc. Nawet Rumunia nas wyprzedziła. My jesteśmy jednym z większych ośrodków w Polsce. Obecnie u nas kształci się 52 specjalistów. To bardzo duża liczba.
Dyskusja nad rozwiązaniami problemu z leczeniem psychiatrycznym toczy się od lat, ale dotąd więcej się o tym dyskutowało niż działało. Prowadzone obecnie działania nie nadążają za postępem jaki mamy. Bo trzeba wiedzieć, że problemy psychiczne i dorosłych i dzieci idą wprost proporcjonalnie z rozwojem technologicznym, cywilizacyjnym. Choroby psychiczne są chorobami cywilizacyjnymi. Jesteśmy krajem rozwijającym się, więc to będzie potęgować. Proszę zobaczyć, jak jest w Stanach Zjednoczonych - każdy w zasadzie ma swojego prawnika i psychoterapeutę. U nas jest mało specjalistów, więc ciężko na podstawie tej kadry wykształcić kolejnych specjalistów. Pamiętajmy również o niedofinansowaniu tego zakresu. Bardzo mocno pokrzywdzona jest psychiatria. Jest ogromny odpływ kadry do rynku komercyjnego. Widzimy, że coraz trudniej zatrzymać kadrę, nawet w moim szpitalu.
ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ RED. AGNIESZKI MICHAJŁOW Z DYREKTOREM MARIUSZEM KASZUBOWSKIM