- Poruszona wracam z Westerplatte - mówiła po spotkaniu prezydent Gdańska. - Odwiedziłam miejsce, gdzie odnaleziono szczątki polskich bohaterów. Czekam na rezultaty identyfikacji, abyśmy mogli ich godnie pochować. Po zakończonych pracach umówiliśmy się z panem dyrektorem na ponowne spotkanie, gdzie zostaną podsumowanie prace specjalistów, omówimy wyniki badań DNA prowadzonych w Szczecinie, ale także szczegóły samej ceremonii. Miasto Gdańsk dołoży wszelkich starań, żeby ta ceremonia odbyła się w sposób godny patrioty polskiego - dodała Aleksandra Dulkiewicz.
Prezydent Gdańska zaczęła wizytę na Westerplatte od złożenia wiązanki biało-czerwonych róż i zapalenia znicza na tamtejszym symbolicznym cmentarzyku, na którym znajduje się wprawdzie 15 mogił, ale pochowane są tam tylko prochy mjr Henryka Sucharskiego oraz kaprala Andrzeja Kowalczyka.
Następnie w towarzystwie dyr. Muzeum II Wojny Światowej Karola Nawrockiego, Aleksandra Dulkiewicz przeszła na miejsce wykopalisk archeologicznych, które znajduje się tuż obok, na tyłach cmentarza. Dokładnie tutaj stała w 1939 roku Wartownia nr 5.
Aleksandra Dulkiewicz pytała archeologów o przebieg prac ekshumacyjnych i ich wstępne opinie na temat rezultatów.
Stan wiedzy jaką dysponują archeolodzy przedstawiał Filip Kuczma, kierownik działu archeologii Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, oddziału Muzeum II Wojny Światowej.
- Prowadząc badania wykopaliskowe rzeczywiście natknęliśmy się na ślady ekshumacji z roku 1940. Jamy, które powstały przy tych działaniach były duże ale dość płytkie, bo sięgające tylko 60 cm. Znajdowały się w nich drobne szczątki kostne oraz polskie guziki mundurowe.
- Odkryliśmy pięć jam grobowych w których znaleziono 9 szkieletów. Pięć z nich znajdowało się we wspólnej jamie grobowej. Ludzie tam zostali wrzuceni jedna osoba na drugą. Pozostałe pochówki były pojedyncze.
Na pytanie Aleksandry Dulkiewicz, kier. Filip Kuczma zwrócił uwagę na szczegółowe kwestie dotyczące identyfikacji i wskazujące na okoliczności śmierci ofiar. Co do szczątków siedmiu osób na ich polskie pochodzenie i fakt, że były one obrońcami Westerplatte wskazują znalezione przy nich przedmioty. Pozostałe dwie ofiary identyfikują właśnie obrażenia jakich doznały.
- Tylko dwa z pochówków były pozbawione jakiegokolwiek wyposażenia. Jednak stan zachowania tych szczątków i rodzaj obrażeń, jakich ci ludzie doznali wskazują, że są to również ofiary: albo bombardowania wartowni nr 5, albo wybuchów pocisków artyleryjskich. Jeden ze szkieletów pozbawionych wyposażenia był zachowany od pasa w górę. Jego lewa ręka była urwana w całości zaś prawa tuż nad łokciem. Na fakt, że mamy tu do czynienia z ofiarą zdarzeń w Wartowni nr 5 wskazuje, że znalezione szczątki były nadpalone. Wiemy bowiem, że tam doszło do wybuchu i pożaru. Inni Westerplatczycy, którzy przybiegli tu na pomoc swoim kolegom, nie mogli na początku wejść do wartowni - taki był żar. To wynika z relacji. Drugi pozbawiony wyposażenia szkielet miał - jak to wstępnie zostało określone - przestrzeloną miednicę oraz uszkodzoną twarzoczaszkę, co prawdopodobnie wskazuje na śmierć od wybuchu.
Prezydent została poinformowana, że obecnie szczątki znajdują się w szczecińskiej Bazie Ofiar Totalitaryzmów, gdzie prace nad nimi prowadzi prof. Andrzej Ossowski. Muzeum na swojej stronie apeluje o zgłaszanie się ewentualnych potomków obrońców. Takie zgłoszenia już napływają.
Aleksandra Dulkiewicz pytała dyr. Nawrockiego, czy znany jest orientacyjny termin zakończenia prac identyfikacyjnych oraz czy stan zachowania szczątków na identyfikację pozwoli.
- Marzymy, że stanie się to w przyszłym roku i wówczas uda się też doprowadzić do pochówku. Wszystko zależy od genetyków, ale wiem, że to również dla nich jest priorytet - odpowiadał dyr. Nawrocki.
- Z wstępnych opinii specjalistów wynika, stan zachowania szczątków jest wystarczający do przeprowadzenia badań genetycznych - dodawał kier. Filip Kuczma.
Następnie kier. Filip Kuczma pokazał pani prezydent elementy wyposażenia, znalezione przy zwłokach Westerplattczyków.
- Przy większości szczątków, tak jak to zostało już powiedziane, znaleziono różne elementy identyfikacyjne. Są to np. polskie ładownice trójkomorowe systemu Mauser, wzór 1922. Dalej leżą guziki wojskowe, wzór 1928. Mamy też przedmioty osobiste, czyli np. scyzoryk czy szkaplerzyki z polskimi napisami. Bardzo charakterystycznym znaleziskiem jest rozerwana wybuchem amunicja - oczywiście polskiej produkcji. Znaleźliśmy również polski bagnet, wzór 1928, z resztkami żabki wzoru 1924. No i przy trzech szczątkach mieliśmy do czynienia z monetami. W jednym przypadku były to monety znajdujące się w portfelu - łącznie około 36 zł.
- Znaleźliśmy także naczynie, przebite z jednej strony, najprawdopodobniej odłamkiem, który pozostał wewnątrz. Będziemy starali się zbadać, czy substancja, która znajduje się na dnie była resztką posiłku. Wiadomo, że tuż przed bombardowaniem dostarczono do Wartowni nr 5 ciepły posiłek z koszar. W związku z tym, że ten posiłek tam był wydawany, żołnierze z pobliskich placówek również tu przybywali. Stąd też problemy z ustaleniem, kto w tej wartowni w trakcie bombardowania był i tu zginął. Na liście ofiar są też ci, którzy nie byli w obsadzie wartowni.
Dyrektor Karol Nawrocki poinformował Aleksandrę Dulkiewicz, że w przygotowaniu jest szósty etap badań. Będą one prowadzone w miejscu Wartowni nr 5.
- Natomiast najważniejszym zadaniem staje się przygotowanie cmentarza. I tu również - tak jak w przypadku pogrzebu Inki czy Zagończyka - liczę na współpracę z władzami Gdańska - mówił dyr. Karol Nawrocki.
Prezydent Aleksandra Dulkiewicz zdecydowanie potwierdziła wolę udziału i wsparcia przez Miasto wszelkich działań w tym zakresie:
- Będąc tu 1 listopada bardzo jasno zadeklarowałam, że Miasto Gdańsk, tak jak zawsze dotąd, wesprze godny pochówek bohaterów. Kiedy tylko zostaną zakończone prace, chętnie Pana odwiedzę w Muzeum II Wojny Światowej w celu omówienia szczegółów. Jest to nasza powinność.
Przypomnijmy, żę archeolodzy z Muzeum II Wojny Światowej na Westerplatte od połowy września do 4 listopada br. znaleźli szczątki dziewięciu osób. Wprawdzie z przekazów świadków wiadomo było, że poległych obrońców zakopano w pobliżu Wartowni nr 5, ale wiadomo też było, że w styczniu 1940 r. Niemcy mieli tam przeprowadzić ekshumację.
Według ustaleń trójmiejskiego historyka dr. Jarosława Tuliszki, już po kapitulacji załogi Westerplatte, przy ruinach Wartowni nr 5. pochowano ośmiu lub dziewięciu poległych obrońców polskiej placówki. Byli to:
- strz. Konstanty Jezierski
- plut. Adolf Petzelt
- kpr. Bronisław Perucki
- kpr. Jan Gębura
- strz. Antoni Piróg
- strz. Ignacy Zatorski
- strz. Józef Kita
- strz. Władysław Jakubiak
- strz. Władysław Okraszewski (ciało rozszarpane w eksplozji).
Lista poległych, pochowanych w tym miejscu po walkach we wrześniu 1939 r., zgadza się z liczbą osób, których szczątki znaleźli archeolodzy.