Manifestacja była znacznie mniejsza niż wcześniejsze demonstracje środowisk nacjonalistycznych, które odbyły się w Gdańsku w ostatnich latach. Wszystkie były jednak bulwersujące nie tylko z powodu lansowanego języka społecznego konfliktu i nienawiści, ale także ze względu na miejsce. Zaczynały się przy Bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej i pod pomnikiem Poległych Stoczniowców na Placu Solidarności. Środowiska skrajnej prawicy od kilku lat wyraźnie próbują uwiarygodnić się poprzez nawiązanie do symboli pokojowej rewolucji Sierpnia. W kwietniu 2018 r. gdańska manifestacja Obozu Narodowo-Radykalnego poprzedzona była uroczystym spotkaniem w Sali BHP Stoczni Gdańskiej. Później okazało się, że nie był to pierwszy raz, gdy kierownictwo związku zawodowego NSZZ “Solidarność” pozwoliło ONR na skorzystanie z Sali BHP.
ONR w Stoczni Gdańskiej. Paweł Adamowicz: - Gdańsk i gdańszczanie zostali obrażeni
Prezydent Adamowicz: kto pomaga ONR - nacjonalistycznej organizacji, którą trzeba zdelegalizować
Przeciwko uchodźcom. Gdańscy narodowcy w akcji
Według policji, w sobotę, 5 września, na Placu Solidarności zebrało się ok. 70 osób. Byli to głównie młodzi mężczyźni, ale przyszło też kilka kobiet. Nie występowali pod szyldem żadnej z szerzej znanych organizacji skrajnej prawicy - organizatorzy przedstawili się jako White North Crew (Grupa Białej Północy) i Autonom.pl. Manifestację zwołano pod hasłem “Nigdy więcej bratnich wojen”. Hasła wznoszone w czasie marszu nie pozostawiały wątpliwości, że chodzi o braterstwo “białej rasy” i wspólną obronę Europy przed przybyszami z Bliskiego Wschodu oraz Afryki.
Pochód nacjonalistów ruszył tuż po godz. 14. z Placu Solidarności, idąc dalej ulicami: Wały Piastowskie, Wały Jagiellońskie, Targ Węglowy, Długą, Długi Targ. Koniec manifestacji wyznaczono pod fontanną Neptuna, choć pierwotnie organizatorzy chcieli zakończyć pochód pod Muzeum II Wojny Światowej.
W odpowiedzi na inicjatywę nacjonalistów około 20 osób ze środowisk lewicowych zorganizowało kontrmanifestację przy skwerze na wysokości wejścia do siedziby NSZZ „Solidarność” przy ul. Wały Piastowskie. Później jeden z kontrmanifestantów próbował zatrzymać maszerujących nacjonalistów na skrzyżowaniu z Błędnikiem. Usiadł na jezdni, krzyczał „Precz z faszyzmem i nacjonalizmem!”. Było go słychać także wtedy, gdy czterech policjantów przenosiło go z pasa ruchu do zaparkowanego na skrzyżowaniu radiowozu. Kontrmanifestanci ze środowisk lewicowych pojawili się także przy końcowym punkcie marszu nacjonalistów - nieopodal fontanny Neptuna. Zakłócali przebieg legalnej manifestacji, dlatego policjanci legitymowali ich i zapisywali w notatnikach dane personalne.
W niedzielę, 6 września, prezydent Aleksandra Dulkiewicz napisała na swoim profilu Fb:
"Po ludzku czuję się źle. Chyba wszyscy gdańszczanie czujemy się źle. Fakt, że po ulicach miasta, tak doświadczonego okrucieństwem wojny, maszerują w XXI wieku osoby z hasłami nacjonalistycznymi i wykluczającymi musi napawać smutkiem. Głęboko nie zgadzam się na to, aby demokratyczne państwo prawa nie dysponowało narzędziami, które pozwolą na zatrzymanie tego typu przemarszów. Prawda jest jednak taka, że nie dysponuje. Legalna organizacja złożyła legalny wniosek i doskonale znając przepisy prawa państwa polskiego, z wyrachowaniem, wykorzystała je de facto przeciwko porządkowi w nim obowiązującemu. Monitorowaliśmy, większą grupą urzędników niż zazwyczaj w tego rodzaju przypadkach, czy nie dochodzi do przekroczenia prawa. Trzykrotnie wezwaliśmy do zaprzestania wznoszenia niezgodnych z prawem haseł. Prawo mówi o konieczności wydania ostrzeżenia i w przypadku, gdy to samo hasło jest nadal powtarzane, daje podstawy do rozwiązania zgromadzenia. Organizatorzy o tym wiedzą i dlatego za każdym razem stosowali się do wezwania. W przypadku, gdyby rozwiązanie zgromadzenia nastąpiło bez ostrzeżenia, doszłoby do przekroczenia uprawnień urzędniczych. Dura lex, sed lex. Surowe prawo, ale prawo.
Przypomnę, że dwa lata temu po podobnym przemarszu, wraz z prezydentem Pawłem Adamowiczem, złożyliśmy wniosek o delegalizację ONR i organizacji, które odwołują się do nacjonalizmu. Niestety, do tej pory wniosek nie został rozpatrzony. Ponawiam apel, najwyższy czas, by zakazać funkcjonowania organizacji, które sieją nienawiść i zagrażają ustrojowi demokratycznej Rzeczpospolitej".