- Jest plan, aby zabrać Gdańskowi i gdańszczanom cały półwysep Westerplatte, aby zabrać Gdańskowi pomnik, z placem - stwierdził prezydent Adamowicz. - Aby to wszystko zostało zabrane Miastu Gdańsk i przekazane do skarbu państwa. Co więcej: profesor Cenckiewicz i Wójtowicz-Podhorski - osoby znane w środowisku historycznym - przygotowują pomysł na rozebranie pomnika Obrońców Wybrzeża i dokonanie całkowitej zmiany tej przestrzeni, do której my gdańszczanie, Polacy, jesteśmy przyzwyczajeni.
Na prośbę prezydenta Adamowicza w sali obrad odtworzono dla radnych krótki film z zapisem aktualnego stanu na Westerplatte.
Tak to wygląda - kontynuował prezydent Gdańska. - I zapamiętajmy ten widok, bo ten widok, jeżeli plan uknuty w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim dojdzie do realizacji, to ten widok będzie przeszłością. Ten obszar, który jest własnością Miasta Gdańska dyrektor Nawrocki, namiestnik Muzeum II Wojny Światowej, chce odebrać gdańszczanom. Ten napis również (upamiętniający wizytę Jana Pawła II, podczas której padły słynne słowa papieża, że “Każdy ma swoje Westerplatte” - przyp. red.).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Co dalej w sprawie Westerplatte? Wojewoda napisał, prezydent odpowiedział
Westerplatte jest na sprzedaż? Dyrektor MIIWŚ złożył ofertę w Urzędzie Miejskim
Co dalej z Westerplatte? Odpowiada prof. Małgorzata Omilanowska [WYWIAD]
Westerplatte jak przed wojną. Wizje dyrektora Nawrockiego za 100 mln złotych
Dyrektor Ossowski: Nie róbmy z Westerplatte fikcji, pokażmy prawdę o polu walki
- Rzecz niesłychana! - komentował z mównicy prezydent Adamowicz. - Jest z nami i bardzo dobrze, się cieszę, że jest pan poseł Klawiter, który był wieloletnim samorządowcem, burmistrzem Rumi (Jan Klawiter, wybrany do sejmu z listy PiS, obecnie w partii Prawica Rzeczpospolitej - przyp. red.). A więc panie pośle, niech pan sobie wyobrazi, że 25 lat temu wojewoda gdański Maciej Płażyński podjął decyzję o komunalizacji tego obszaru. Zresztą jak wiele innych obszarów na terenie Miasta Gdańska, bo jak wiemy, odrodzony samorząd w 1990 roku z mocy prawa uzyskał możliwość objęcia we własność komunalną wielu obszarów na terenie Miasta Gdańska. Bo istotą niezależnego samorządu jest nie tylko posiadanie osobowości prawnej, własnych kompetencji, wydajnych źródeł finansowania, utrzymania, niezależności od władzy centralnej, ale również istotą samorządności jest posiadanie własności komunalnej, własności samorządu.
Według informacji podanych na forum Rady Miasta Gdańska przez prezydenta Adamowicza, 17 kwietnia br. w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim, w obecności Julii Katarzyny Olechna, zastępcy dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, z udziałem prawników oraz pracowników Urzędu Wojewódzkiego, odbyło się spotkanie, na którym “przygotowano plan zabrania Gdańskowi gruntu”.
- Dyrektorowi Nawrockiemu nie udało się, w cudzysłowiu, kupić za dwa miliony złotych tego terenu - przypomniał zebranym prezydent Gdańska. - Na dwa miliony wycenił dyrektor Nawrocki ziemię, pokrytą krwią obrońców Westerplatte. Tyle ta krew jest warta, dwa miliony złotych. Oczywistą rzeczą było, że prezydent Gdańska odmówił sprzedaży tej ziemi, bo nie wszystko jest na sprzedaż, panie Nawrocki. Ale poszedł dalej, dyrektor Nawrocki, pouczony przez pracowników Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego uknuł plan, że wystąpi do wojewody pomorskiego, do Dariusza Drelicha, aby ten zbadał legalność decyzji komunalizacyjnej z 1993 roku. Podjął działania zmierzające do podważenia, i chociaż nie ma żadnego błędu prawnego, nie ma żadnych przesłanek, na które się powołuje w oficjalnych pismach wojewoda bądź jego pracownicy, ale droga zmierza do podważenia decyzji komunalizacyjnej sprzed 25 lat.
Według relacji prezydenta Adamowicza, minister spraw wewnętrznych i administracji, jego pracownicy, wystąpili o zbadanie stanu prawnego tego gruntu sprzed 1990 roku.
- Czyli badają stan prawny gruntu, jaki był w Polsce Ludowej - mówił do zebranych Paweł adamowicz. - A więc za chwilę rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie się posługiwał komunistycznym prawem, aby uzasadnić zabranie nam ziemi. Czy widzieliście większy absurd? Wysoka Rado, sprawa jest bez precedensu, to jest nie tylko antygdańskie działanie dyrektora Nawrockiego, wojewody, rządu, ale to jest coś więcej, to jest podważanie istoty samorządności. To już jest pełne bezprawie i chęć wyzucia samorządu gdańskiego z jego własności. To jest niezwykle groźne. W Warszawie był inny przypadek, otóż skarb państwa jest właścicielem placu Józefa Piłsudskiego, on był w zarządzie gminy Warszawa, ale tam wymyślono, że pod płaszczykiem bezpieczeństwa narodowego, pozbawiono Warszawę możliwości zarządzania tym terenem. Tu jest sytuacja inna, tu miasto jest właścicielem, i chce się miastu ten grunt zabrać.
Paweł Adamowicz pyta Kacpra Płażyńskiego, czy popiera podważanie decyzji swojego ojca
Przy okazji prezydent Adamowicz skierował z mównicy Rady Miasta Gdańska pytanie do kandydata PiS Kacpra Płażyńskiego (który nie uczestniczył w obradach, ponieważ nie jest radnym), jaki jest jego stosunek do tej sprawy i czy popiera dążenie działaczy Prawa i Sprawiedliwości do unieważnienia decyzji komunalizacyjnej, podjętej w 1993 roku przez jego ojca, śp. Macieja Płażyńskiego.
- Apeluję, aby się jasno ustosunkował, czy podważa decyzje własnego ojca, Macieja Płażyńskiego, który był niezwykle życzliwy wobec samorządów w całym ówczesnym województwie gdańskim - stwiedził Paweł Adamowicz. - Pamiętam i słyszę te słowa w tej chwili, mówił: “Wszystko oddać samorządom, państwu, skarbowi państwa nie są potrzebne grunty. Jedynym, najlepszym, efektywnym właścicielem i zarządcą, gospodarzem, są samorządy terytorialne”. A więc, panie Kacprze Płażyński, czy pan się podpisuje pod decyzjami wojewody Drelicha, pod działaniami dyrektora Nawrockiego, czy też mamy do czynienia z wojenką wewnątrz Prawa i sprawiedliwości, gdzie niedoszły kandydat na prezydenta Gdańska, pan Nawrocki, wytoczył działa przeciwko Kacprowi Płażyńskiemu, chcąc podważyć decyzję jego własnego ojca.
Prezydent Adamowicz zaapelował też do radnych i goszczących na sesji RMG posłów (Ewy Lieder z .Nowoczesnej i Jana Klawitera) o obronę integralności terytorialnej Miasta Gdańska.
- Bowiem te plany, choć brzmią szaleńczo, przyznaję... - zauważył Paweł Adamowicz. - Jak się z nimi zapoznałem, nie wydawało mi się, aby człowiek o zdrowych zmysłach, funkcjonujący w cywilizacji śródziemnomorskiej, chciał pomnik historii, pomnik Obrońców Wybrzeża, zniszczyć, przeorać. Albo żeby zabrać samorządowi jego własność… Ale naprawdę jest to możliwe, bo te pisma, te notatki, są postępowanie administracyjne trwa.
Paweł Adamowicz dodał, że jeśli ten plan zostanie przeprowadzony przez działaczy PiS, w ostatecznym rozrachunku wszystko będzie zależało od sędziego orzekającego w tej sprawie, w warunkach systematycznie niszczonej niezawisłości sądownictwa.
- Tu trzeba wytłumaczyć obywatelom, co to znaczy “niezawisłe sądy” - dodał prezydent Adamowicz. - (...) Czy zgodnie z sumieniem i prawem sędzia odrzuci wniosek rządu, czy będzie miał odwagę cywilna, odwagę moralną, nie odbierać telefonów od ministra Ziobry. I to będzie test na niezawisłość polskiego wymiaru sprawiedliwości. Dlatego tak jest ważne, żebyśmy też bronili niezawisłości sądów, bo ten przypadek pokazuje, że jeśli znajdzie się powolny sędzia, to Gdańsk zostanie pozbawiony półwyspu Westerplatte. Zostanie pozbawiony pomnika, okolic pomnika, tego pola, na którym od 1999 roku odbywamy spotkania pamięci o godz. 4.45 (1 września - przyp. red.). I się obudzimy pewnego dnia, że będą stali borowcy, policja, i nas nie dopuszczą do tego terenu, bowiem będzie się tam odbywać na przykład oficjalna uroczystość obozu rządzącego. A nam, zwykłym obywatelom, będzie droga zamknięta.
Prezydent Adamowicz otrzymał gromkie brawa za to wystąpienie od radnych Platformy Obywatelskich. Później swoją gotowość do działań przeciwko próbom przejęcia Westerplatte przez PiS zadeklarowała poseł Ewa Lieder.
RADNY KAZIMIERZ KORALEWSKI, PRZEWODNICZĄCY KLUBU PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI W RADZIE MIASTA GDAŃSKA ODPOWIADA:
W imieniu radnych prawicy w sprawie wypowiedział się Kazimierz Koralewski, przewodniczący klubu PiS w Radzie Miasta Gdańska:
- Westerplatte to dobro całego narodu i dzisiaj z pewnością liczy się głos gdańszczan, którzy pragną, aby to miejsce pozostało gdańskie. Myślę, że ono takie pozostanie na zawsze, chociaż będzie nadal dobrem ogólnonarodowym, a kwestie formalne zostawmy odpowiednim organom - powiedział radny Koralewski. - Ważne jest, że jest to symbol naszego, polskiego bohaterstwa i zawsze będziemy się w naszym życiu powoływać na tę postawę żołnierzy w 1939 roku, którzy po prostu zachowali się, jak trzeba.