Czesi idą w górę
O uruchomieniu tej linii mówiło się od lat. A im bliżej inauguracji, tym więcej pisano o nim w mediach. Jeszcze w tym roku... już za kilka miesięcy... pozostały tygodnie… - odliczano. My również na naszym portalu zapowiadaliśmy nadchodzącą nową erę kolejnictwa w artykule „Od 15 grudnia ruszają pociągi z Trójmiasta do Pragi, stolicy Czech. Bilety już w sprzedaży”.
Na połączenie czekali i Polacy i Czesi. W obu krajach wypady do sąsiadów zyskują na popularności - na wakacje, na weekend. Jak pisze portal money.pl, Czesi stanowią coraz większy odsetek zagranicznych turystów nad Bałtykiem. Latem 2024 roku przyjechało ich nad polskie morze 29,2 tys., wyprzedzając Szwedów (22,6 tys.) i Norwegów (17,1 tys.), lecz pozostając wciąż daleko w tyle za Niemcami, których było 184 tys. Najwięcej w sumie turystów (polskich i zagranicznych) spośród nadmorskich miejscowości przyciągnął Gdańsk - 351,3 tys., co przełożyło się na 920,8 tys. noclegów.
Gdańsk czeka na przypływ
- Mamy potencjał, żeby przyjąć jeszcze więcej gości z Czech. Zależałoby nam na tym, żeby nasi czescy sąsiedzi zastanawiali się nad możliwościami przyjazdu na Pomorze poza sezonem wakacyjnym. Dla Czechów mamy stronę internetową w ich języku. Prezentujemy informacje i oferty turystyczne dotyczące całego regionu nadmorskiego - mówiła na money.pl Magdalena Węgrowicz z Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.
Muzeum Narodowe w Gdańsku też nie mogło się już doczekać sąsiadów z południa i ogłosiło na początku grudnia akcję „Ahoj Sousedé”: „Drodzy sąsiedzi z Czech... czy wiecie, że od 15 grudnia „Pobożni i cnotliwi” gdańszczanie (to również tytuł naszej wystawy) będą niemal na wyciągnięcie Waszej ręki? To dzięki nowemu połączeniu kolejowemu z Pragi do Gdańska. Kto wie, być może dla niektórych z Was okaże się to nawet ciekawszym doświadczeniem niż oglądanie czeskiego filmu (uwielbiamy i dziękujemy!) lub finału meczu w hokeja? Zapraszamy, po sąsiedzku, do Muzeum Narodowego w Gdańsku. Od 15.12 na hasło „Sąsiedzi” lub „Pat i Mat” otrzymacie w kasie zniżkę na bilet 15%”.
Od 15 grudnia więcej pociągów. Po raz pierwszy jedziemy bezpośrednio do Pragi, stolicy Czech
Coś na minus, coś na plus
Gdy wreszcie 15 grudnia 2024 roku ruszyły bezpośrednie pociągi łączące Trójmiasto z czeską stolicą, temat znów rozgrzał opinię publiczną. Od ponad tygodnia czytamy więc na różnych portalach relacje z podróży do Pragi, analizy, porównania.
Zdaniem Pavla Trojana, szefa Polskiej Organizacji Turystycznej w Czechach, nowe połączenie jest wydarzeniem o rewolucyjnym znaczeniu, o co starania trwały kilka lat - obie strony musiały uzgodnić rozkłady jazdy, należało na wielu fragmentach zmodernizować linie kolejowe i wprowadzić europejskie systemy bezpieczeństwa.
W kolejnych relacjach poznajemy plusy i minusy nowego połączenia.
Pierwszy pociąg Baltic Express wyjechał z Pragi z 20-minutowym opóźnieniem z powodu problemów z toaletą i ogrzewaniem i dotarł do Gdyni 100 minut po czasie. Z kolei nocny pociąg z Trójmiasta dotarł do czeskiej stolicy z 50-minutowym opóźnieniem. W składzie brakuje wagonów sypialnych, więc w połączeniu nocnym trzeba kimać na siedząco. Komuś nie udało połączyć się z WiFi - może go w ogóle nie ma? Wagon restauracyjny odczepiany jest już we Wrocławiu, a sam postój w tym mieście trwa godzinę, bo zmieniana jest lokomotywa.
Za to po przekroczeniu czeskiej granicy między przedziałami kursuje steward z wózkiem minibar i oferuje przekąski i napoje, a wśród nich, ku uciesze zaskoczonych Polaków - piwo i inne alkohole. W PKP można co najwyżej piwo do 4,5 proc. w Warsie wypić. Połączenie realizowane jest przez České dráhy we współpracy z PKP Intercity, a u obu przewoźników obowiązują inne standardy. Skończyła się też już pula promocyjnych biletów - po 30 euro w jedną stronę, więc jak wyliczono, teraz praski city break czteroosobowej gdańskiej rodziny będzie znacznie droższy, jeśli wybierze kolej zamiast samochodu: 2338 zł vs 720 zł, przy zużyciu paliwa na poziomie 7 l/100 km.
Jak w czeskim filmie
A co na to Czesi? Czy już ruszyli, mimo zimy, nad polskie morze? Co o tym wszystkim sądzą?
Spróbowaliśmy to sprawdzić w piątek, 20 grudnia, w Baltic Expressie, na odcinku trasy między Bydgoszczą a Gdańskiem. Pociąg do stolicy Kujaw przyjechał z 15-minutowym opóźnieniem. Na peronie był spory tłum pasażerów. W pociągu też - ale tylko w polskich wagonach doczepionych we Wrocławiu. Prosta rzecz - ludzie jadą już na święta.
Wagony z Pragi były na początku składu - cztery. Wszystkie niemal puste.
Spacer przez czeskie wagony, w poszukiwaniu gości z Czech. Po polsku i angielsku (po czesku jednak lepiej nie ryzykować): - Czy ktoś jedzie z Czech.
W jednym z przedziałów siedziały cztery panie. Trzy z nich podniosły wzrok, przecząco kręcąc głowami.
- A pani?
- Jakbym jechała, to bym się odezwała - odpowiedziała czwarta, nie przerywając czytania gazety.
Jeden jedyny, z Pragi
I tak, przedział za przedziałem. Wiele z nich jest pustych.
Jadą Polacy, Niemcy, Afrykanie, Azjaci, którzy powsiadali gdzieś na trasie.
W kolejnym przedziale - samotny pasażer. Trzydzieści lat z hakiem, czarne, długie, spięte włosy, słuchawki na uszach, wzrok skupiony na widokach za oknem.
- Tak, z Czech - odpowiada.
Jeden jedyny, który tym Baltic Expressem jedzie z Pragi do Trójmiasta.
Trzeba wysłać esemesa do prowadzącej tego dnia nasz portal redaktorki. "Dziś artykułu nie będzie, bo w pociągu z Pragi jedzie tylko jeden Czech". Odpisała: „czeski film”.
Lepiej uważać na słowa
Jan potwierdza, że może być jedynym Czechem w pociągu, bo w Pradze wsiadało mało osób i mogli wysiąść wcześniej - jeszcze przed granicą, np. w słynnych z końskich wyścigów Pardubicach. Mogli też we Wrocławiu, Poznaniu czy mniejszej miejscowości, jak Kłodzko czy Bystrzyca Kłodzka, bo i tam staje pociąg.
Jest przyjaźnie nastawiony. Zaczynamy rozmowę. Okazuje się, że Jan zna angielski, ale dobrze radzi sobie też po polsku.
Podobieństwo czeskiego i polskiego jest złudne. Wiele słów może mylić, więc podobieństwa bardziej przeszkadzają niż pomagają. To tzw. „fałszywi przyjaciele” - tautonimy, czyli podobnie brzmiące słowa o innym znaczeniu. Przykłady? čerstvý - po polsku znaczy świeży, záchod - ubikacja, chytrý - mądry, dívka - dziewczyna, sklep - piwnica, pivnice - piwiarnia. I wiele innych. Ale, że „šmatička na patičku” to „flaga”, to już ściema. Podobnie jak, że „sralinkova ganiačka” to „biegunka”.
Na weekend, do Kasi
- Skąd znasz język polski? - pytam zaintrygowany Jana z Pragi.
- Uczę się.
- A czemu akurat polskiego?
- Bo mam dziewczynę z Polski, z Gdańska - przyznaje Jan i dodaje, że jedzie do niej tylko na weekend i wraca do domu już w poniedziałek. Na kurs polskiego nie chodził, nauczył się przez aplikację i gadanie z Kasią, bo tak ma na imię gdańszczanka, do której jedzie. Poznali się rok temu przez Internet.
To jego druga wizyta w Gdańsku. Za pierwszym razem był latem, też na weekend.
Baltic Express ułatwia życie
- Jadę teraz, bo kilka dni temu uruchomili ten pociąg. Wcześniej było trudno się dostać do Gdańska, trzeba było jechać przez Warszawę. Wyszukiwarka pokazywała też, że można jechać przez Berlin. Albo samochodem, ale to jednak kawałek. Więc jest lepiej!
Taka podróż przez Warszawę zajmowała 14 do 16 godzin. Spotykali się więc raczej z dziewczyną gdzieś pomiędzy ich miastami.
Teraz według rozkładu jest to zaledwie 8,5 godziny. On przyjeżdża do niej, ona - przyjedzie do niego.
Jakie plany na weekend?
- Odpocząć. Skończyłem już pracę w tym roku, można się wyłączyć - mówi Jan i dodaje, że w domu siedzieć nie będą - może do jakiejś galerii pójdą, pewnie na spacer nad morze. Czy się wykąpie w morzu, to jeszcze nie wie, zależy jaka woda będzie, ale czasem lubi zamorsować. Choć dziś jest ciepło - 10 stopni, to prognozy na weekend zapowiadały jednak ochłodzenie. - Ale na razie jest słońce - uśmiecha się patrząc za okno. - Nie widziałem słońca w Pradze już ponad tydzień.
Oni na żurek, my - na knedliki
Za pierwszym razem w Gdańsku spacerował po centrum, ale straszny tłok turystów był, musieli się przeciskać, więc pojechali na plażę. - A tam też pełno ludzi - wybucha śmiechem.
Może lepiej, żeby następnym razem, już latem, pojechał na Wyspę Sobieszewską - długa plaża, odcinkami dzika, znacznie mniej ludzi niż w Brzeźnie czy Jelitkowie.
- O! Dokładnie to lubię - dziką przyrodę, lasy, ciszę - cieszy się Jan.
Jakie miał wrażenia po pierwszym pobycie w Gdańsku?
Podobały mu się oczywiście nadmorskie klimaty (mimo rzeszy turystów) - świeże, morskie powietrze. A w mieście, że jest tak dużo architektury ceglanej. W Pradze mają tego mało, dominuje kamień.
A polska kuchnia? - Najbardziej mi smakował żurek. Klasyka! - mówi i dodaje, że wie, że Polakom z kolei w Czechach najbardziej smakują knedliki. - W przygranicznych miejscowościach zawsze są najazdy Polaków na knedliki - śmieje się. - Na knedliki i czeskie piwo. Ale w Polsce teraz też jest bardzo dobre piwo - kraftowe, bo te z koncernów wszędzie są takie same.
Euro zrobiło dobrze
Czy o bezpośrednim połączeniu między Pragą a Gdańskiem mówiło się w czeskich mediach?
- Tak, jak jechał w niedzielę ten pierwszy pociąg, to pisali. A wcześniej już parę razy zapowiadali, że będzie. Ze trzy lata o tym mówili. I w końcu się udało. Więc bardzo się cieszę już na lato! Czytałem, że mają być już wtedy wagony sypialne.
Pytam jeszcze, co się o Polsce i Polakach mówi teraz w Czechach.
- Jest taki stereotyp, że Polacy potrafią sprzedać cokolwiek komukolwiek. Ale wcześniej to było bardziej negatywne, a teraz mi się wydaję, że bardziej z zazdrości. Bo jest różnica w rozwoju w Polsce i w Czechach. Jak się jedzie tutaj, to widać, że idzie u was do przodu - infrastruktura, drogi. U nas to raczej słabo z tym, choć ostatnio trochę się poprawiło. Wydaje mi się, że w Polsce widać postęp, bo Euro (Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012 - red.) dużo zrobiło 12 lat temu. Kasa poszła na infrastrukturę i to już pozostało. A u nas żadnego takiego dużego wydarzenia nie było i to strasznie widać.
Jan gdańskiego stadionu wybudowanego na Euro nie widział, bo futbolem się nie interesuje, ale może się wybierze, żeby zobaczyć samą architekturę.
A może na święta?
A jeśli to był przypadek, że w całym pociągu do Gdańska jechał jeden Czech? W niedzielę, 22 grudnia, wizyta na peronie dworca Gdańsk Główny. A nuż ktoś z Pragi postanowił spędzić święta nad Bałtykiem?
Na początku składu, jak zwykle, zatrzymują się cztery wagony niebiesko-kremowe wagony z napisem České dráhy.
- Přijeli jste vlakem z Prahy?
Większość ludzi kręci głowami, chyba nie rozumieją. Ktoś odpowiada, że tak, ale są to Polacy wracający z wypadu do czeskiej stolicy. Wreszcie padają słowa: „Ano, z Prahy”.
To Zdena i Kazimierz, czesko-polska para, oboje po sześćdziesiątce. Znowu można porozmawiać po polsku.
- Ja jestem Czeszka, ale rozumiem po polsku - przyznaje Zdena. - I trochę mówię, ale pomału.
- A ja jestem Polakiem, ale od 30 lat mieszkam w Pradze - wyznaje Kazimierz, który wyjechał z Gdańska, bo zakochał się w Czeszce. W praskim domu rozmawiają po czesku, więc jemu, po tych 30 latach, czasem brakuje polskich słówek.
Coraz mniej uprzedzeń
Byli razem w Gdańsku już kilka razy, ale pierwszy raz w podróż wybrali się pociągiem.
Podobało nam się. Nie muszę prowadzić auta, siedzę sobie wygodnie w pociągu, rozmawiamy, mogę popatrzeć przez okno, a nie muszę się koncentrować na prowadzeniu auta - chwali Kazimierz i dodaje, że Czesi lubią przyjeżdżać do Polski, więc pewnie połączenie się przyjmie. Im bliżej lata, tym większe będzie zainteresowanie.
Mówią, ze z roku na rok uprzedzenia Czechów wobec Polaków odchodzą w przeszłość. Czeski kolega Kazimierza z pracy kupił nawet w Polsce dom. Jeśli coś się złego o Polsce lub Polakach w Czechach słyszy, to ze strony niektórych polityków, a nie zwykłych mieszkańców. Sporo też Polaków przyjeżdża do Czech do pracy, bo dostają lepsze warunki.
Czesi na pasterkę?
Zdena i Kazimierz przyjechali na domowe święta. Zatrzymają się u mamy Kazimierza na Przymorzu. Ale, jak mówią, Boże Narodzenie w Czechach obchodzi się podobnie jak w Polsce: - To ta sama kultura. Jest choinka, są dary. Chociaż w tym roku nie robiliśmy choinki, bo przyjechaliśmy tutaj. Ale przed wyjazdem byliśmy u córki. Ona ma dzieci, więc i choinkę. Na stole jest karp i zupa rybna.
Czy Czesi chodzą na pasterkę i śpiewają kolędy? Słyną przecież z tego, że są narodem zlaicyzowanym.
- Też chodzą, ale jednak mniej niż Polacy. Kościołów w Czechach jest więcej niż w Polsce, ale pozamykane - wyjaśnia Kazimierz. - A kolędy też się śpiewa.
W zależności od pogody, rodzinne świętowanie będą urozmaicać spacerami nad morze.
Jakie wrażenia miała Dana poprzednim razem w Gdańsku?
- Super, krásné město - chwali Zdena. - Atmosfera jest super.
No to, wesołych świąt, sąsiedzi! Veselé Vánoce, sousedé!