Niewielki i niepozorny zakład przy ulicy Jana z Kolna 7 (wejście znajduje się od ulicy Gdyńskich Kosynierów, za sklepem rybnym i warzywniakiem) to miejsce z duszą. Jego sercem jest Michalina Sówka - niezwykła krawcowa, która urodziła się 7 lutego 1933 roku w Bochni.
Jak to się stało, że pani Michalina związała swoje życie z Gdańskiem? Przyjechała tutaj pod koniec lat 60. Wykupiła działkę na Jasieniu, i w latach 70. powstał tam jej dom - zbudowała go wspólnie z mężem, świętej pamięci Wacławem Sówką, który był operatorem koparki - oraz dwiema córkami. W tej gdańskiej dzielnicy mieszka do dziś.
Mistrzyni krawiectwa
Z wykształcenia Michalina Sówka jest mistrzem krawiectwa. Swój zawód wykonuje przez całe swoje życie - i ani myśli przestać. Po pięćdziesięciu latach z niesłabnącym entuzjazmem i werwą wykonuje swoją pracę, dojeżdżając do pracy... komunikacją miejską.
Podróż zajmuje jej około godzinę i odbywa się z przesiadką. Po drodze 90-letnia krawcowa robi jeszcze drobne zakupy spożywcze. Jej codzienna podróż obejmuje kilkuset metrowy odcinek, który dzieli od jej domu przystanek autobusowy - jeździ linią 167, następnie przy VIII Liceum Ogólnokształcącym im. Komisji Edukacji Narodowej przesiada się na tramwaj nr 10 i nim dojeżdża pod Europejskie Centrum Solidarności. Stamtąd ma jeszcze niewielki odcinek do przejścia. W pracy jest na długo przed godziną 9, o której zakład się otwiera.
Zobacz, jak wygląda dzień w pracy pani Michaliny, 90-letniej krawcowej
Drogę powrotną najczęściej pokonuje autobusem 167 z Wałów Piastowskich. Kiedy tylko to możliwe, wnuk zabiera ją w drodze powrotnej z pracy do domu. Ale większość przejazdów seniorka realizuje sama, nie zważając na mróz, wiatr i deszcz, ani propozycje rodziny, by wreszcie odpoczęła.
- Babcia codziennie wstaje o godzinie 6:00, szykuje się i pół godziny później jest już w drodze do pracy, skąd wraca o godzinie 18. Nie dlatego, że musi kogokolwiek utrzymać lub sytuacja finansowa nie pozwala przestać jej pracować. Po prostu to lubi, i nie da się od tego odwieść - śmieje się wnuk Nikodem Kaim.
Zapytana przez naszego fotoreportera o to, czy nie boi się sama jeździć, odpowiada zdziwiona: A czego tu się bać? I dodaje, że jeszcze jej się nie zdarzyło, żeby autobus nie przyjechał.
Tu skrócisz, zwęzisz i naprawisz
Gdańska dzielnica, w której mieści się lokal krawiecki kiedyś tętniła życiem, ale to się nieco zmieniło. Nadal jest atrakcyjna, jednak mieszkańcy mocno się rotują. Jest więcej turystów, bo w kamienicy gdzie lokal posiada pani Michalina znajduje się dzisiaj hostel. Do niewielkiego zakładu krawieckiego najczęściej przychodzą stali klienci, którzy dobrze znają to miejsce i trafiają tu z łatwością - jak pani Basia, która przychodzi tu ze zleceniami od 40 lat. Ale i, jak zauważa wnuk, coraz częściej pojawiają się też ludzie młodzi, którzy proszą o przeróbki swojej garderoby.
- W dzisiejszych czasach krawiectwo i przeróbki stają się coraz bardziej popularne poprzez propagowanie filozofii zero-waste. Młodzi ludzie coraz częściej wolą zapłacić za przeróbkę znoszonego ubrania niż wyrzucać - mówi Nikodem.
Na rozmaitego rodzaju przeróbki mogą właśnie liczyć w zakładzie Michaliny Sówki, która zajmuje się głównie przeróbkami odzieży. To tzw. krawiectwo lekkie, obejmujące skracanie, zwężanie, wszywanie zamków i tym podobne. Ale seniorka przyjmuje również do uszycia większe projekty, takie jak sukienki, marynarki czy garsonki.
- Babcia uwielbia swoje miejsce pracy, swój malutki lokalik oraz swoje stałe klientki, które bardziej niż po przeróbki przychodzą od dawien dawna napić się z „panią Michaliną” kawki i zjeść ciastko. Oczywiście czynnie przyjmuje klientów z zewnątrz i ciągle mierzy się z nowymi wyzwaniami kolejnych zleceniodawców - dodaje wnuk.
Tradycje kontynuowane w rodzinie
Mąż pani Michaliny zmarł w roku 1997, ale nie została sama. Ma trzy córki. Krystyna, najstarsza, mieszka w Toronto w Kanadzie, jest na emeryturze. Środkowa córka, Anna, także obecnie na emeryturze, mieszka w Pruszczu Gdańskim, a z wykształcenia jest ekonomistką. Jej także zdarza się szyć.
Najmłodsza córka, Małgorzata, mieszka na Jasieniu i jest czynną krawcową z własną działalnością krawiecką - pracuje m.in. dla cenionych polskich projektantów. Ale pomaga także swojej mamie, gdy klienci proszą o przeróbki, wymagające większej sprawności ruchowej.
Rodzina w ogóle jest jej siłą - a ona ich. Nigdy nie zaniedbuje najbliższych, choć całe życie jest przedsiębiorcą z krwi i kości.
- Z babcią jestem wyjątkowo zżyty. Mam z nią wiele wspólnych wspomnień z dzieciństwa. Do wieku 22 lat, kiedy już poszedłem na swoje, mieszkaliśmy pod jednym dachem - mówi kochający wnuk. To on wpadł na pomysł, by uczcić jubileusz pani Michaliny, zapraszając do jej pracowni prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz.
Pytany o to, czego szyjąca seniorka mogłaby sobie życzyć na zbliżające się 90. urodziny, odpowiada bez wahania: - Babcia jest osobą wyjątkowo skromną. Chyba bardziej niż o sobie marzy o tym, żeby osoby najbliższe jej sercu miały dobre i dostatnie życie. Regularnie mnie wypytuje, czy mam dobrą pracę i sobie radzę - uśmiecha się.