
Oficjalne stanowisko ABW
Na pytanie, czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego podjęła formalne działania w związku z pożarem hali na Przeróbce, Zespół Prasowy ABW potwierdził w czwartek rano, że Agencja jest w kontakcie ze służbami, które uczestniczyły w gaszeniu pożaru i aktualnie prowadzą czynności w tej sprawie.
Jednocześnie ABW podkreśla, że na bieżąco rozpoznaje i monitoruje zagrożenia, które mogą godzić w bezpieczeństwo RP - do czego jest zobowiązana art. 5 ustawy o ABW oraz Agencji Wywiadu. Wyniki pracy nie są jawne, zgodnie z obowiązującymi przepisami ABW udostępnia je właściwym organom administracji rządowej.
PEŁNA TREŚĆ ODPOWIEDZI ABW:
Pożar hali na gdańskiej Przeróbce został opanowany. Obecnie Strażacy prowadzą działania dogaszające. Dopiero po ich zakończeniu na miejsce uda się biegły z zakresu pożarnictwa. Kwestie dotyczące przyczyny wybuchu pożaru należą aktualnie do kompetencji Straży Pożarnej i Policji, do których należy kierować ewentualne pytania w tej sprawie. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego pozostaje w kontakcie z ww. służbami.
Pragniemy jednocześnie zaznaczyć, że ABW rozpoznaje i monitoruje zagrożenia, które mogą godzić w bezpieczeństwo Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z właściwością i zadaniami określonymi w art. 5 ustawy o ABW oraz AW. Informacje dotyczące wyników prowadzonego rozpoznania przekazywane są właściwym organom administracji rządowej, w trybie i na zasadach określonych w obowiązujących przepisach.
Z poważaniem,
Zespół Prasowy ABW
Pod lupą Agencji
- Oczywiście, że nasi się tym już zajmują - mówi nam były oficer ABW. - Akt terroryzmu, inspirowany przez obce państwo? To realny scenariusz. Agencja jest ustawowo zobowiązana do rozpoznawania tego typu zagrożeń i zapobiegania im. O jakie państwo może chodzić? Można się domyślić, to nie jest takie trudne. Mają zasadę: im gorzej u sąsiadów, tym lepiej dla nas.
Pożar hali na Przeróbce spowodował wielomilionowe straty, ale też wywołał poczucie zagrożenia na masową skalę. To w ostatnich miesiącach klasyka działań agenturalnych w naszej części Europy. Zawsze towarzyszy temu dezinformacja w mediach społecznościowych, której celem jest podważenie zaufania do władz i mnożenie oskarżeń bez pokrycia.
- Uaktywniają się internetowe trolle, zadaniowane do siania zamętu i dezinformacji - wyjaśnia nasz rozmówca. - Monitorujemy przebieg dyskusji w sieci, identyfikujemy prowodyrów i członków grup, które przy każdej takiej okazji się tworzą. Wśród nich są głównie “pożyteczni idioci”, ale też agenci wpływu.
Czytaj także: Wielki pożar zabytkowej hali. Gaszenie do rana, jedna osoba poszkodowana
Czy to ten scenariusz?
Po ugaszeniu pożaru na Przeróbce, zespół biegłych ds. pożarnictwa przystąpi do analizy miejsca, w którym pojawił się ogień.
Pracy będzie dużo, bowiem spłonęło 2,5 tys. m kw. hali, w której na co dzień funkcjonowało wiele firm, zgromadzone były ogromne ilości różnorodnych towarów i sprzętów.
Zadaniem ekspertów będzie m.in. ustalenie, czy przebieg zdarzenia przypominał podobne przypadki z innych regionów w kraju, gdzie udało się udowodnić działanie rosyjskiej agentury lub są mocne poszlaki, że taki scenariusz był realizowany.

Gdański wątek ABW
Pod koniec maja 2024 roku ABW poinformowała, że: "na terenie Warszawy, Pruszkowa oraz woj. pomorskiego, funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali trzech mężczyzn - obywatela Polski oraz dwóch obywateli Białorusi - podejrzewanych o dokonywanie podpaleń obiektów w różnych częściach kraju”.
Wobec wszystkich podejrzanych Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia zastosował na wniosek prokuratury areszt tymczasowy. Za kraty trafiła trójka sabotażystów: Kamil K. "Korek" - były zawodowy żołnierz Wojska Polskiego, związany ze środowiskiem “kiboli” Lechii Gdańsk; Andriej B. - były milicjant w białoruskim Mińsku; Stepan K. - swego czasu zawodnik MMA, zięć byłego konsula Białorusi w Gdańsku.
Według doniesień gazety "Rzeczpospolita", mieli podpalić m.in. skład palet w Markach pod Warszawą i włoską restaurację w Gdyni.
Czytaj także: Rowery Mevo spłonęły. Prezydent Gdańska poprosiła o raport
Odbiło się na dyplomatach
Były to kolejne zatrzymania członków zorganizowanej grupy przestępczej, przygotowanej do podpaleń na zlecenie rosyjskich (ewentualnie współpracujących z nimi białoruskich) służb specjalnych. Pod koniec stycznia 2024 zatrzymany został, a następnie aresztowany, obywatel Ukrainy Serhii S. Oskarżono go o przygotowanie do podpalenia fabryki farb amerykańskiego koncernu we Wrocławiu.
“Polska wie o kolejnych rosyjskich planach” - mówił minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Na koniec listopada 2024 r. polskie MSZ zamknęło Konsulat Generalny Federacji Rosyjskiej w Poznaniu. W styczniu 2025 Rosjanie w odwecie zamknęli polski Konsulat Generalny w Sankt Petersburgu.
- Rosja tak naprawdę nie ma prawa do kontrposunięć, bo zamknięcie konsulatu w Poznaniu było spowodowane aktami dywersji w Polsce i krajach sojuszniczych - komentował minister Sikorski. - Te akty dywersji to są przestępstwa, które tylko dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności nie doprowadziły jeszcze do ofiar.
Czytaj także: Po pożarze nie kąp się na plażach w Brzeźnie. W hali spłonęły zabawki i skład oleju napędowego

Werbowani przez Internet
W lipcu 2024 r. służby Ukrainy schwytały grupę trzech osób, które na zlecenie Rosji przygotowywała serię podpaleń obiektów cywilnej i krytycznej infrastruktury w Polsce oraz w państwach bałtyckich. Jak poinformowało Biuro Prokuratora Generalnego w Kijowie, grupą kierował mieszkaniec Iwano-Frankiwska. Za pośrednictwem Internetu poszukiwał chętnych do działalności dywersyjnej na rzecz Rosji.
- Kandydaci mieli przygotować i przeprowadzić podpalenia obiektów cywilnych i infrastruktury krytycznej w Ukrainie, w Polsce i krajach bałtyckich - poinformowała ukraińska prokuratura.
Werbowanie przez Internet to stały wątek. Wykorzystywane są kanały na platformie Telegram. Na współpracę godzą się bandyci lub ludzie w trudnej sytuacji życiowej - Rosjanie oferują za podpalenia tysiące dolarów.
Czytaj także: Strażacy ugasili pożar dwóch hal na terenie Port Service. "Nie ma zagrożenia dla środowiska"
Premier i minister przyznają
Istnieje więcej takich grup, część jest aktywna na terytorium Polski.
W 2024 roku podpalono halę kupiecką na Marywilskiej w Warszawie. Gigantyczny pożar zajął także składowisko odpadów w Siemianowicach Śląskich. Prokuratora od początku brała pod uwagę, że to akcje dywersyjne inspirowane przez rosyjskie służby. Mówił o tym również premier Donald Tusk.
W czerwcu na terenie zakładu zajmującego się recyklingiem przy ulicy Żwirki i Wigury 2 w Warszawie polskie służby przeprowadziły dużą akcję. Znaleziono pojemniki z substancjami chemicznymi, mogące służyć do inicjowania pożarów.
Minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak poinformował wówczas, podczas wystąpienia w Sejmie, że od 10 do 13 maja w kraju wybuchło 2,8 tys. pożarów, w tym pięć zakwalifikowanych jako duże. Dodał, że służby państw sojuszniczych poinformowały o możliwości pojawienia się w Polsce działań o charakterze dywersyjnym, inspirowanych ze strony Rosji.

Co widać w Królewcu
Z jednej strony rosyjskie służby sięgają w infiltrowanych krajach po ludzi, gotowych po prostu za odpowiednią opłatą wykonać zlecone zadania. Z drugiej - Rosjanie szkolą u siebie dywersantów, którzy są nie tylko dobrze opłacani, ale mają podbudowę ideologiczną: jako pracownicy wywiadu chcą dla ojczyzny walczyć przeciwko Zachodowi.
Temat jest słabo obecny w świadomości Polaków. Światło na ten aspekt rzuciła niedawno publikacja portalu Front Story, dla którego pracują dziennikarze śledczy z Polski i innych państw regionu. Według ich relacji, we wsi Parusnoje w obwodzie królewieckim, znajduje się ośrodek szkoleniowy dla sabotażystów. Miejsce znajduje się półtorej godziny samochodem od przejścia granicznego w Grzechotkach i kilka kilometrów od bazy morskiej w Bałtijsku. Jest to specjalna jednostka wywiadowcza rosyjskiego GRU. Szkoli sabotażystów, zanim wyruszą do ataków na Polskę i kraje bałtyckie.
Czytamy:
Selekcja do specjednostki w Parusnoje odbywa się wśród żołnierzy kontraktowych i tak zwanej aktywnej rezerwy (wyklucza żołnierzy z poboru), wyłącznie wśród mężczyzn. Wymagania? Co najmniej 172 cm wzrostu, brak lęków (np. klaustrofobii), wyjątkowa sprawność fizyczna. Dodatkowym atutem jest znajomość języków.
- Nasze społeczeństwo powinno być przygotowane na ekstremalne sytuacje - przyznaje nasz rozmówca z ABW. - Hala na Przeróbce znajduje się tuż obok tras, którymi jeżdżą dostawy na Ukrainę. Do Portu Północnego jest stamtąd jakieś dwa kilometry. Naiwnością byłoby myślenie, że ten obszar nie jest celem dla wrogich sił.