Wyjątkową postacią obchodów będzie świętej pamięci gdańszczanin Antoni Browarczyk, jedna z pierwszych ofiar. Został zastrzelony przez MO na Targu Rakowym 17 grudnia 1981 roku., podczas rozpędzania demonstracji przed siedzibą Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Miał wówczas 20 lat.
Na Targu Rakowym zostanie odsłonięty odlany w brązie pomnik w formie tablicy poświęconej pamięci Browarczyka. Jej autorem jest rzeźbiarz Gennadij Jerszow, a pomysłodawcą fotoreporter, prezes Stowarzyszenia Federacji Młodzieży Walczącej, Robert Kwiatek.
Agata Olszewska: Taki pomnik był w Gdańsku potrzebny?
Robert Kwiatek: - Gdańsk jest miastem wolności, miastem-symbolem, a to zobowiązuje nas wszystkich, mieszkańców, do trochę innego podejścia do rzeczy, które miały tu miejsce. Tak, jak potrafimy upamiętniać różne momenty z historii naszego miasta. Już nie mówię o drugiej wojnie światowej, ale o historii najnowszej, m.in. o ofiarach grudnia z roku 1970. Tak w przypadku ofiar stanu wojennego z 1981 roku, nie potrafimy w żaden sposób upamiętnić nikogo. Nie ma w naszym mieście takiego miejsca, poza małą tabliczką na murze Stoczni, z napisem „Ofiarom stanu wojennego”. Uznaliśmy, że tak nie może dłużej być. Tutaj naprawdę zginęli ludzie.
Rocznica wprowadzenia stanu wojennego i Grudnia`70 [TERMINARZ UROCZYSTOŚCI ROCZNICOWYCH W MIEŚCIE]
Jak dowiedział się Pan o Browarczyku?
- Kluczowym momentem była oprawa kibiców Lechii Gdańsk w 2007 roku, która upamiętniała świętej pamięci „Tolka”, czyli Antoniego Browarczyka. Środowiska związane z kibicami i z naszymi dawnymi działaczami opozycji upomniały się o tę postać. Mówię to z wielkim wstydem, ale w okresie podziemia i długo później w ogóle nie wiedziałem o takiej osobie. Nie wiedzieliśmy, że ten młody chłopak, gdańszczanin, który też chodził na Lechię, żył tutaj, wychowywał się tutaj, zginął 17 grudnia. Idea pomnika, cały ten pomysł, bierze się ze wstydu. W tamtym okresie, działając w opozycji, powinniśmy się upominać o te ofiary, o pamięć o nich. Ale byliśmy młodzi, należeliśmy do organizacji młodzieżowej, i nie mieliśmy tej wiedzy. Koledzy z Krakowa czy Warszawy chodzili w miejsca, gdzie zginął Przemyk i Włosik, upominali się o pamięć. My tego nie robiliśmy w tamtym czasie, bo nie wiedzieliśmy. To jest nasze poczucie winy. Wiedzieli „starzy” opozycjoniści, natomiast nie dbali o to.
Po upamiętnieniu w 2007 roku, które symbolicznie upamiętniało wszystkie ofiary, poznał Pan rodzinę Antoniego Browarczyka. Co się wtedy stało?
- Dostałem w swoje ręce materiały w IPN-ie dotyczące tej sprawy. Ponad tysiąc stron. Byłem zszokowany tym, co tam zobaczyłem: całym matactwem, jak zrobić, żeby nie ustalić kto zabił, jak przeinaczać fakty, ale przede wszystkim zobaczyłem całą tę machinę i brutalność. Tam były zdjęcia św. pamięci Antoniego Browarczyka z prosektorium, były zdjęcia śladów po kulach. Przerażający materiał, który zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Powiedziałem wtedy, że nie może tak być, że giną ludzie, walczący za wolną i niepodległą Polskę, a my oczywiście przypominamy ich w formie artykułów czy wystawy, ale nie mamy stałego miejsca oddającego pamięć tym wszystkim ludziom. Uznaliśmy, że takie miejsce powinno być w naszym mieście. Chcieliśmy, żeby Antoni stał się takim symbolem.
Pomnik stanie w miejscu, w którym zginął?
- To miejsce nie jest do końca jasne i precyzyjne. Są świadkowie, którzy twierdzą, że zginął w innym miejscu. To różnice rzędu stu metrów. Na pewno miejsce, w którym stanie jest godne. Ustaliliśmy je z miastem. Mniej więcej w tym miejscu, na ławce go zabrano i zaniesiono do szpitala.