Aleksander Kwaśniewski i ks. Kazimierz Sowa nie tylko o polskim Kościele. WIDEO i FOTO
Na Scenie Wolności strefy społecznej zasiadły:
- Beata Mochocka - przewodnicząca Związku Kół Gospodyń Wiejskich Powiatu Kieleckiego, przedsiębiorczyni, animatorka lokalna
- Dagmara Rucińska - przewodnicząca Niezależnego Związku Zawodowego Oświata Polska, sołtyska, radna, dyrektorka przedszkola, liderka Polsko - Amerykańskiej Fundacji Wolności
- Jagoda Chyb - przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich Bartkowe Baby, przedsiębiorczyni, animatorka lokalna
Pytania zadawali:
- Mariusz Brelski - działacz społeczny, pracownik samorządowy, animator społeczności lokalnej, współzałożyciel Związku Kół Gospodyń Wiejskich Powiatu Kieleckiego.
- Piotr Wójtowicz - animator lokalny w województwie świętokrzyskim
Martyna Wojciechowska: - My marzyliśmy o podróżach, nasze dzieci marzą o akceptacji
Mają tę moc
Zapytane o posiadanie zawartych w tytule debaty “mocy”, panie odpowiadały twierdząco.
- Jak najbardziej czuję, że mam moc. Gdyby nie to, nie dałabym rady. Na co dzień “nie mam czasu dotykać ziemi”, bo zajmuje się domem, swoją firmą, rodziną, kołem gospodyń, które prowadzę, związkiem kół - wyliczała Beata Mochocka. - Realizujemy dużo projektów i skupiamy ludzi, którzy do nas lgną. Ludzie na wsi dziś nie tylko pracują w polu, chcą czegoś więcej. Na miejscu nie mamy tak naprawdę dostępu do kultury, a dzięki temu, że jesteśmy zrzeszone w kołach, możemy organizować wyjścia do teatru, czy kina. Kobiety tego dziś oczekują.
- Przyjechałam tutaj z małej wsi w Wielkopolsce, z Michałowa (gmina Piaski), gdzie jestem sołtyską - mówiła Dagmara Rucińska. - Praca w edukacji zajmuje mi większość czasu, z wykształcenia jestem pedagogiem i zależy mi na dobrej edukacji, bo jest podstawą rozwoju społeczno - gospodarczego gminy, czy miejscowości. Mówiąc o mocy, zależy mi na tym, żeby nauczyciele w tym bardzo sfeminizowanym zawodzie mieli moc sprawczą.
- Czuję, że mam moc, bo muszę ją mieć - uzupełniła Jagoda Chyb. - Muszę sama ogarnąć wszystko i było tak od dzieciństwa, bo jako najstarsza z trzech córek zawsze musiałam zrobić wszystko pierwsza, kiedy rodzice pracowali, to ja musiałam zająć się młodszymi siostrami. Mieszkam na wsi od urodzenia, ale to nie jest taka wieś, jak wszyscy myślą. Zagnańsk to miejscowość położona 10 km od Kielc, gdzie jest słynny Dąb Bartek, dlatego nasze koło gospodyń nazywa się Bartkowe Baby. Kilka lat temu Mariusz (Brelski - red.) rzucił hasło “zakładacie koło gospodyń”? Jako osoba techniczna zaproponowałam, że załatwię kwity w urzędzie, a w końcu zrobili mnie przewodniczącą Koła. Właśnie teraz, kiedy rozmawiamy w Zagnańsku mamy piknik rodzinny, przy kramie pewnie stoi pewnie z 12 osób z naszego koła.
OBEJRZYJ CAŁĄ ROZMOWĘ
Wieś to często miejska sypialnia
Nawiązując do słów Jagody Chyb, Piotr Wójtowicz zapytał swoje rozmówczynie: - Ta wieś to już nie jest taka, jak wszyscy pamiętamy z dzieciństwa, czy też taka, jak pisał o niej Jan Kochanowski (spokojna, wesoła), prawda?
- Wieś się bardzo zmieniła. Ja mieszkam na wsi od 20 lat i już tylko przez ten czas jest nie do poznania - odpowiedziała Beata Mochocka, dodając, że nie chodzi jej tylko o dostęp do internetu i twardą infrastrukturę.: - Świadomość ludzi się zmieniła, to jest już całkiem inna społeczność. Wiedzą, czego chcą, nie chcą żyć tylko pracą, chcą czegoś więcej. Młodzi ludzie albo mają kilkuset hektarowe gospodarstwa albo nie mają ziemi, tylko pracują w mieście lub mają działalność. Na wsi tylko nocują, albo mają dacze. Taką wieś sprzed 40 lat zobaczyć można już tylko w skansenie, u nas ciężko nawet kupić jajka od gospodarza.
- Gospodarstwa rolne to nowoczesne przedsiębiorstwa - wtórowała jej Dagmara Rucińska. - Rola kobiet na wsi też się zmieniła i podobnie świadomość społeczna, między innymi także dzięki nowym, wygodnym drogom za godzinę możemy być już w Poznaniu, ale u nas ta lokalna tradycja też jest bardzo ważna. Mamy u siebie rzemieślników, producentów serów, a i jajka u gospodarza wciąż można kupić.
GALERIA ZDJĘĆ ZE SPOTKANIA
Teraz czas na kobiety
Trzymając się tematu zmian społecznych na wsi, Mariusz Brelski zauważył, że coraz częściej współpracuje dziś z bur mistrzyniami, prezeskami organizacji pozarządowych, czy też sołtyskami: -20 lat temu byłoby to nie do wyobrażenia. Jak to się dzieje, że zostawiacie dziś facetów “w kapciach”?
- Po prostu przejęłyśmy teraz pałeczkę i teraz my rządzimy, wychodzi nam to równie dobrze, jeśli nie lepiej. W Gdańsku też jest przecież teraz kobieta u władzy - bez ogródek odpowiedziała Beata Mochocka. - Pokłady do działania zawsze były w kobietach, po prostu taka była kiedyś mentalność, że nikt sobie nie wyobrażał, że kobieta może być sołtyską, radną, burmistrzem.
Dagmara Rucińska dodała: - Mam wrażenie, że trochę zostajecie w tyle (mężczyźni - red.), ale prawda jest taka, że nigdy nie rządziliście. Za mężczyzną zawsze stała wspierająca go kobieta, żeby on mógł się realizować. Zawsze miałyśmy moc organizowania przestrzeni domowej i zawodowej, teraz doszła jeszcze ta społeczna.
Sołtyska Michałowa podkreśliła przy tym, jak ważne dla kobiety jest wsparcie najbliższych i otoczenia: - I wtedy jest ta moc i wielozadaniowość.
Premiera książki "1989. Pozytywny mit". Twórcy głośnego musicalu o micie czasach przełomu