Do tragedii z udziałem 16-letniej dziewczyny i jej o pięć lat starszego kolegi doszło 15 maja. Młodzi ludzie spacerowali po śliskim i niebezpiecznym betonowym terenie - tzw. kotwicy, która służy między innymi do usprawniania spływu lodu w głąb Zatoki Gdańskiej. Dziewczyna prawdopodobnie poślizgnęła się i wpadła do wody. Za nią, na ratunek, wskoczył 21-latek. Oboje zginęli.
Po tej tragedii pojawiły się głosy, że teren nie był wystarczająco zabezpieczony. Nie ma w tym miejscu - poza znakiem zakazu wstępu na nabrzeże - żadnego płotu czy szlabanu, które mogłyby dodatkowo chronić mieszkańców i turystów. A to wyjątkowo atrakcyjny teren dla spacerujących: nabrzeże znajduje się w rezerwacie przyrody „Mewia Łacha” w północno-wschodniej części Wyspy Sobieszewskiej.
Przedstawiciel Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gdańsku tłumaczył wówczas, że nabrzeże nie jest przeznaczone do spacerów.
- Nie jest to ani molo, ani bulwar - mówił Bogusław Pinkiewicz, rzecznik RZGW w Gdańsku.
Przedstawiciele RZGW w Gdańsku obiecali, że sprawdzą dokładnie ten fragment rezerwatu i postanowią, jak zabezpieczyć betonową konstrukcję przed ludźmi, którzy mimo zakazu wciąż na nią wchodzą. Pod koniec ubiegłego tygodnia spotkał się zespół techniczny RZGW i wspólnie ustalili koncepcję „zabezpieczenia” terenu.
Co się zmieni?
- Na zachodniej i wschodniej stronie pojawią się po trzy dodatkowe znaki zakazu wstępu dla pieszych. Będą to znaki pionowe znane z ulic: mężczyzna na białym tle i czerwona obwódka - tłumaczy Pinkewicz.
To nie wszystko. Na obu kierownicach, czyli betonowych nabrzeżach, zostaną wymalowane napisy ostrzegawcze, informujące że na tym obiekcie jest ślisko i można wpaść do wody.
- Obrazki zostaną wymalowane trudno usuwalną farbą, tak by nie zmyła ich woda - dodaje Pinkiewicz.
Dlaczego nie ustawią płotu czy szlabanu?
- Żadne ogrodzenie nie przetrwałoby panujących tu warunków pogodowych - mówi przedstawiciel RZGW. - W tym miejscu pojawia się kra, a nie ma takiego materiału, który oparłby się pochodowi lodu. Poza tym, na tym terenie jest rezerwat przyrody, którego nie możemy grodzić.
Na zachodniej kierownicy zainstalowano kamerę i płot. Mają one chronić znajdujące się tam tereny lęgowe ptaków przed drapieżnikami, a także ludźmi.
- Ogrodzenie jest ustawione tymczasowo, demontujemy je w sezonie jesienno-zimowym - dodaje Pinkiewicz. - Kamera natomiast nie ma podglądu 24 godziny na dobę.
Znaki zakazujące wstępu na obu kierownicach zostaną ustawione na początku czerwca. Wtedy też, ekipa techniczna zajmie się malowaniem znaków na betonowym nabrzeżu.