- W Teatrze Wybrzeże o męskiej przyjaźni. Premiera “Sztuki” Yasminy Rezy w niedzielę, 14 lutego
- Aż trzy premiery w Teatrze Wybrzeże. „Lilla Weneda”, „Emigrantki”, „Sztuka”. Reżyserują: Wiśniewski, Depta, Orzechowski
W Walentynki, 14 lutego 2021 roku, Teatr Wybrzeże zaprosił widzów, nieco przewrotnie, na premierę sztuki o męskiej przyjaźni. Wyreżyserowana przez Adama Orzechowskiego “Sztuka” sporo oferuje, choć nie ma tej temperatury, co najbardziej znany dramat Yasminy Rezy, francuskiej dramatopisarki i aktorki - "Bóg mordu".
Porównanie nie jest bezpodstawne, zanim “Bóg” doczekał się triumfalnego pochodu przez wiele światowych scen teatralnych, by ostatecznie zdobyć globalną popularność dzięki adaptacji Romana Polańskiego (film “Rzeź”), autorka zwróciła na siebie uwagę teatralnej społeczności właśnie “Sztuką”.
Oba dramaty mają podobną konstrukcję - Reza za punkt wyjścia obiera pozornie błahe zdarzenie. Pozwala, by konflikt narastał, aż do nomen omen pandemicznych rozmiarów, dając nam wgląd w prawdziwe motywacje bohaterów i łączącą ich relację. Narzędziem umożliwiającym analizę jest dialog.
Są jednak różnice - dramaturgicznie “Bóg” był bardziej skondensowany. Czas akcji ograniczał się do jednego popołudnia, a miejsce akcji do mieszkania jednej ze skonfliktowanej par. W “Sztuce” trzej przyjaźniący się ze sobą od 15 lat mężczyźni pokłócą się zakup bardzo kosztownego obrazu współczesnego malarza przez jednego z nich, a erozja tej relacji rozłoży się na kilka spotkań.
Serge - w tej roli Piotr Łukawski - jest lekarzem i zamożnym człowiekiem. Interesuje się sztuką: chodzi na wernisaże, zna rynek, marszandów i malarzy. Kupił właśnie obraz Antriosa, współczesnego, cenionego artysty, którego prace znajdują się w uznanych galeriach, za bajońską sumę i ciekaw jest opinii przyjaciół. Marc - inżynier (Robert Ninkiewicz) to również człowiek sukcesu, lecz o konserwatywnych poglądach. Przyjaciel mówi o nim: “świeżo upieczony intelektualista, wrogo nastawiony do nowoczesności”, co wyjaśniałoby dlaczego zakup dyskusyjnego obrazu, przedstawiającego białe linie na białym tle - budzi jego odrazę. Nie może pogodzić się z brakiem rozsądku Serge'a. Ten gest burzy wręcz wyobrażenie o łączącej ich relacji.
Trzeci z przyjaciół, uległy, wrażliwy i nie eksponujący swojego zdania Yvan (Cezary Rybiński), uważa wprawdzie swoje życie zawodowe za nieudane, ale właśnie spotyka go szczęście - żeni się. On tylko pozornie nie pasuje do okopujących się na odległych krańcach swoich przekonań dwóch walczących ze sobą mężczyzn. Yvan stanowi spoiwo tego triumwiratu. Łagodzi spory, tonuje, jest łącznikiem pomiędzy nerwowym, wybuchowym i bezpardonowym Marciem, a pewnym siebie, niezależnym Serge’em. Pozwala się nawet obrażać. To cena - każdy z nich jakąś płaci - za przynależność do grupy, która sama w sobie jest wartością.
Reżyser Adam Orzechowski wybrał minimalistyczny wariant realizacji dzieła i bardzo szybkie tempo. Spektakl opiera się na gęstej relacji trzech aktorskich osobowości: Roberta Ninkiewicza (Marc), Piotra Łukawskiego (Serge) oraz Cezarego Rybińskiego (Yvan). To rodzaj trójgłosowej fugi, w której wokół tematu kupna obrazu budują się postawy wszystkich bohaterów. Ponad godzinne przedstawienie daje nam możliwość przeanalizowana wiążącej bohaterów więzi, którzy walczą ze sobą, komplementują się, obrażają i ranią, przekraczają granice i zmieniają się strategie. Reza w dosadnych dialogach bezlitośnie poddaje analizie intencje w tak bliskiej relacji: czy przyjaciel ma być dla nas tylko lustrem, czy wolno nam być zawsze szczerym, a co z wolnością - mogę robić co chcę czy muszę liczyć się ze zdaniem przyjaciela?
Komediowo - dramatyczna treść “Sztuki” wywołuje w nas na przemian konsternację i śmiech, ale nie angażuje w pełni. Być może powodem jest fakt, że sam powód sprzeczki nie ma takiego potencjału - jednak kłótnia o gust czy rozsądek w wydawaniu pieniędzy jest czymś innym, niż walka o dobro dzieci (jak w "Bogu mordu"). Do tego, jeśli wierzyć psychologom, istotą męskiej przyjaźni jest działanie - to wspólne budowanie szałasu, bieganie po lesie czy picie wódki w barze. Bohaterowie "Sztuki" tylko mówią, czepiają się słówek, analizują. Temperatura ich sporu błyskawicznie rośnie i jest na podobnym poziomie aż do sceny kulminacyjnej, w której - gdy w końcu pojawia się działanie - ujęte jest dość stereotypowo.
Aktorzy nie mają łatwego zadanie: do dyspozycji tylko kilka rekwizytów i nie schodzą ze sceny, bo zmianę czasu czy miejsca akcji sygnalizuje tekst. W takiej wersji liczą się detale. Niektóre nich zawodzą, jak kostiumy.
Walorem spektaklu zaś jest scenografia Magdaleny Gajewskiej, która “rzucając” graficzny obiekt wibrujący niebieskim kolorem na białą ścianę ozdobioną sztukaterią tworzy intrygujący i wieloznaczny efekt: aktorzy zostają wpisani w galeryjną przestrzeń, patrzymy na kolejny nowoczesny obraz, powstaje symboliczny gest - nowa forma przykrywa tradycyjną. Warto też odnotować poczucie humoru Marcina Nenko, którego dyskretne muzyczne cytaty współgrają z dialogami.
Znakiem szczególnym twórczości Yasminy Rezy jest znakomity zmysł obserwatorski. Współczesność opowiadanych przez nią historii i obyczajowo-psychologiczna treść dają zwykle szansę nie tylko aktorom na wykreowanie wyrazistych postaci, lecz również publiczności na wgląd we własne emocje. To jeden z powodów, dla których warto wybrać się do Wybrzeże na “Sztukę”, chociaż nie niesie ze sobą takiego ładunku zaangażowania, który moglibyśmy skwitować (jak Polański), słowem “rzeź”.