- Spotkanie z Podbeskidziem będzie prawdziwym testem, potwierdzeniem tego, co do tej pory zrobiliśmy - zapowiadał Piotr Nowak, trener biało-zielonych, który liczył na dobrą grę swoich podopiecznych a przede wszystkim zwycięstwo.
Zwycięstwo w sobotni wieczór, 13 lutego, przyszło, ale w niezwykłych okolicznościach.
W 42. minucie Kohei Kato faulował Lukasa Haraslina, sędzia Daniel Stefański pokazał mu żółtą kartkę, a że Japończyk taki sam kartonik zobaczył kilkanaście minut wcześniej, to zobaczył też czerwony i musiał opuścić boisko.
Czerwona kartka w pierwszej połowie... takie rzeczy się zdarzają. Ale dwie czerwone kartki dla tego samego zespołu przed przerwą? Niemożliwe. A jednak.
Na Stadion Energa Gdańsk tak właśnie się stało. W 45. minucie doświadczony Marek Sokołowski faulował Flavio Paixao. Sędzia pokazał mu żółtą kartkę, a że pierwszą dla tego zawodnika wyciągnął niespełna dziesięć minut wcześniej, to... Podbeskidzie na drugą połowę wyszło w 9-osobowym składzie.
- Kiedy padnie pierwszy gol? - zastanawiali się kibice biało-zielonych.
Nie musieli długo czekać, bo znowu z pomocą przyszli piłkarze gości. W 49. minucie z prawej strony dogrywał Milos Krasić, piłkę ręką w środku pola karnego odbił Adam Deja. Nikt nie miał wątpliwości: rzut karny. Do piłki podszedł Sebastian Mila, zrobił kilkumetrowy nabieg i pewnie uderzył w lewy róg bramki, golkiper gości Wojciech Kaczmarek rzucił się w drugą stronę. 1:0.
To był początek dziesięciu minut, które wstrząsnęły Podbeskidziem.
W 54. minucie Haraslin wrzucał z prawej strony w pole karne, Flavio Paixao przepuścił piłkę, przejął ją Maloca, po czym uderzył pod poprzeczkę. 2:0.
W 58. minucie Mila podawał do Krasicia a ten do Grzegorza Kuświka. Napastnik Lechii mimo asysty jednego z rywali, zawinął piłką i fantastycznym strzałem podwyższył na 3:0.
W 59. minucie długą wrzutką nad zdziesiątkowaną obroną gości popisał się Flavio Paixao, w pole karne wbiegł Krasić, który strzelił między nogami Kaczmarka. 4:0.
- Po przerwie zagraliśmy szybką, otwartą piłkę i nasze akcje się zazębiały, bo mieliśmy mnóstwo miejsca w środku i na skrzydłach - ocenił realnie poczynania swojej drużyny trener Nowak.
Sytuacji strzeleckich biało-zieloni mieli przynajmniej jeszcze kilka.
Najpierw ładnie - niestety nad poprzeczką - strzelał Michał Chrapek, który zmienił Krasicia. Potem z prawej strony na bramkę gości nacierał Peszko, atakowany przez obrońcę zdołał strzelić z ostrego konta, ale na rzut rożny wybił Kaczmarek. W innej sytuacji Peszko z siedmiu metrów - mając przed sobą tylko bramkarza - piłkę przerzucił nad poprzeczką. I jeszcze Mila, który z lewej strony pola karnego uderzył po skosie a piłka przeleciała niewiele obok słupka.
W końcu na listę strzelców wpisał się Peszko. W 86. minucie Chrapek wrzucił miękko piłkę w pole karne, pan Sławek wbiegł gdzie trzeba, był popychany przez obrońcę, ale ustał na nogach, trącił głową piłkę, która odbiła się od lewego słupka i wpadła do siatki. 5:0.
Szansę na gola miał jeszcze Adam Buksa, ale jego uderzenie w 90. minucie zza pola karnego sparował Kaczmarek.
- Co można powiedzieć po meczu, który przegrywa się różnicą pięciu bramek? - pytał retorycznie Robert Podoliński, szkoleniowiec Podbeskidzia?
- Dwie czerwone kartki dla gości nieco ułatwiły nam zadanie, jednak pokazaliśmy, że potrafimy grać i wykorzystywać przewagę liczebną - mówił z kolei trener Nowak. - Wynik oczywiście cieszy, ale musimy być cierpliwi. W ostatnim czasie zrobiliśmy wyraźne postępy i dzisiaj zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Moi zawodnicy wykonali swój plan i cieszyli się grą w piłkę.
A co się działo w pierwszej połowie, gdy oba zespoły grały w pełnych składach?
W 14. minucie Krasić podawał do niepilnowanego Kuświka, któremu piłkę sprzed nosa sprzątnął Sokołowski. W 21. minucie strzelał Peszko, ale na posterunku był Kaczmarek.
Najlepszą okazję - stuprocentową - zmarnował w 35. minucie Flavio Paixao. Obrońcy Podbeskidzia przed własnym polem karnym zgubili piłkę, Portugalczyk z uśmiechem przyjął prezent, ruszył w stronę bramki przeciwnika, strzelił z około 12 metrów... mocno nad poprzeczką.
W 30. minucie szansę mieli goście. Adam Mójta wrzucał z rzutu wolnego z około 30 metrów, piłka wleciała w pole karne, lekko trącił ją Josef Piacek i trafiła w poprzeczkę nad interweniującym Marko Mariciem.
Tuż po ostatnim gwizdku sędziego nad stadionem rozbłysły fajerwerki. Pierwsze zwycięstwo w pierwszym meczu na wiosnę 2016 roku stało się faktem. Problemem, szczególnie dla trenera Nowaka, może być następny mecz z Koroną Kielce.
Nie będą mogli w nim zagrać Rafał Janicki i Jakub Wawrzyniak, którzy w spotkaniu z Podbeskidziem zobaczyli żółte kartki, czwarte w tym sezonie.
Lechia Gdańsk – Podbeskidzie Bielsko-Biała 5:0 (0:0)
Bramki: Mila (49. karny), Maloca (54.), Kuświk (58.), Krasić (59.), Peszko (86.)
Żółte kartki: Wawrzyniak, Janicki – Kato, Sokołowski, Nowak
Czerwone kartki: Kato (za drugą żółtą), Sokołowski (za drugą żółtą)
Lechia: Marić – Janicki, Maloca, Wawrzyniak - Peszko, Łukasik, Krasić (76. Chrapek), Mila, Haraslin (61. Mak) – F. Paixao (70. Buksa), Kuświk
Podbeskidzie: Kaczmarek – Sokołowski, Piacek, Nowak, Mójta – Kowalski (70. Tarnowski), Deja (60. Kolcak), Kato, Możdżeń, Chmiel – Szczepaniak (57. Stefanik)