Mateusz Bąk, rocznik 1983, bramkarz, w Lechii - z małymi przerwami - od 1996 roku. Z biało-zielonymi przeszedł całą drogę od juniorów a potem z A-klasy do ekstraklasy, na różnych szczeblach rozgrywek do meczu z Pogonią Szczecin rozegrał w Lechii 272 mecze.
Piotr Wiśniewski, rocznik 1982, pomocnik, w Lechii nieprzerwanie od 2005 roku (wtedy biało-zieloni grali w ówczesnej trzeciej lidze), rozegrał 276 spotkań, w których strzelił 59 bramek.
Obaj w przeszłości byli kapitanami Lechii. Teraz żegnali się z gdańskim klubem. W niedzielę, 28 maja 2017 roku, powiększyli swój dorobek: Bąk ma teraz 273 mecze w barwach Lechii, Wiśniewski - 277 meczów i 60 bramek!
„Wiśnia” wszedł na boisko w 76. minucie za Sławomira Peszko. Trzy minuty później rzut rożny wykonywał Milos Krasić, piłka trafiła na głowę Wiśniewskiego, który skierował ją do siatki. Było 4:0. Pan Piotr pobiegł do narożnika boiska, uklęknął, ukrył głowę w dłoniach. Płakał. Był absolutnie wzruszony.
W 83. minucie na boisku pojawił się Bąk, który zmienił Dusana Kuciaka. I trzy minuty później znakomicie interweniował, być może uratował swój zespół od utraty gola: udaną paradą wybił piłkę zmierzającą pod poprzeczkę.
Już po meczu obaj piłkarze otrzymali brawa na stojąco od 20-tysięcznej publiczności. Kibice jeszcze przed meczem wywiesili na trybunach transparent z napisem: „Bączek i Wiśnia. Dziękujemy!”.
- Dziękujemy. Mam nadzieję, że razem pójdziemy po mistrzostwo. Zasługujecie na to - mówił Wiśniewski do fanów na Stadion Energa Gdańsk.
- Głównie dzięki wam jesteśmy tam, gdzie jesteśmy. Trzymajcie za nas kciuki za tydzień - dodawał "Bączek".
Za tydzień, czyli w niedzielę, 4 czerwca, rozstrzygnie się walka o tytuł mistrza Polski. Wszystkie mecze grupy mistrzowskiej o godz. 18.00, ale dwa z nich będą arcyważne: Legia Warszawa podejmie Lechię, Jagiellonia Białystok zagra u siebie z Lechem Poznań. Te spotkania zadecydują o mistrzostwie Polski oraz o tym, które zespoły powalczą o Ligę Europejską (w eliminacjach tych rozgrywek wystartuje drugi i trzeci zespół ekstraklasy).
Lechia ciągle liczy się w walce o mistrzostwo, bo zagrała dobrze i mądrze z Pogonią. Gdańszczanie bliscy zdobycia gola byli już w 5. minucie. Wówczas Ariel Borysiuk zagrał na prawą stronę do Lukasa Haraslina. Słowak wbiegł do środka wymienił podanie z Milosem Krasiciem i przerzucił na lewo. Rafał Wolski z około 10 metrów strzelił nad poprzeczką.
W 20. minucie było 1:0. Rzut rożny dla Lechii, piłkę wrzucał oczywiście Wolski, na siódmym metrze wyskoczył najwyżej Marco Paixao i wpakował piłkę do siatki.
Blisko podwyższenia wyniku w 26. minucie był Wolski, gdy precyzyjnie uderzył z rzutu wolnego tuż przy słupku, ale interweniujący Jakub Słowik trącił piłkę, która wyszła poza bramkę.
W 37. minucie kibice zebrani na Stadion Energa Gdańsk ponownie wybuchnęli radością. I ponownie świetnie spisali się Wolski i Marco Paixao. Ten pierwszy tym razem z prawej strony wgrywał w pole karne, Portugalczyk z bliska wpakował piłkę do siatki. 2:0!!! To był 17. gol Marco w sezonie.
Niestety w drugiej części spotkania gdańszczanie cofnęli się, oddali inicjatywę rywalom, czekali na kontrę. Raz było nawet bardzo bardzo blisko celu. W 60. minucie mogło - powinno - być 3:0. Marco znakomicie z lewej strony wgrał w pole karne. Obrońcy Pogoni nie przejęli piłki. Niestety nie trafił w nią również Krasić. Szkoda, bo to była absolutna „setka”.
Za to w 69. minucie gdańszczanom pomógł Jarosław Fojut, który piłkę wgrywaną w pole karne do Slawomira Peszko trącił ręką. Rzut karny. Do piłki podszedł Marco. Strzelił pewnie obok interweniującego Słowika. To był 18. gol Marco Paixao, który walczy o tytuł króla strzelców (tyle samo trafień ma Marcin Robak z Lecha).
Potem był gol Wiśniewskiego, udana interwencja Bąka i feta już po końcowym gwizdku sędziego.
Powiedzieli po meczu
Piotr Nowak, trener Lechii:
- Było to dla nas bardzo ważne spotkanie z wielu względów. Chcieliśmy udowodnić sobie, że liczymy się w stawce drużyn walczących o najwyższe cele w lidze. Poza tym chcieliśmy udanie pożegnać się z Piotrem Wiśniewskim i Mateuszem Bąkiem. Wszystko udało nam się znakomicie. Lepszego zakończenia sezonu w Gdańsku nie można było sobie wymarzyć.
Jak widać, wszystko nadal jest otwarte. My cały czas wyznajemy filozofię czerpania radości z gry. Teraz musimy się odpowiednio zregenerować i przygotować plan na mecz z Legią.
Kazimierz Moskal, trener Pogoni:
- Nie są to dla nas łatwe dni. Po raz drugi z rzędu przegrywamy 0:4, co naturalnie nie jest rzeczą przyjemną. O ile w sezonie zasadniczym po stracie bramki potrafiliśmy zareagować odpowiednio, o tyle teraz w grupie mistrzowskiej, gdy rywal wyjdzie na prowadzenie uchodzi z nas powietrze. Został nam ostatni mecz w sezonie i przed własną publicznością będziemy chcieli pozytywnie go zakończyć.
Lechia Gdańsk – Pogoń Szczecin 4:0 (2:0)
Bramki: M. Paixao (20., 34., 70. karny), Wiśniewski (80.)
Żółte kartki: Nunes, Borysiuk, Vitoria, Wiśniewski – Tsintsadze, Rudol
Lechia: Kuciak (83. Bąk) – Haraslin, Vitoria, Maloca, Nunes – Krasić, Borysiuk, Sławczew, Wolski (71. F. Paixao), Peszko (76. Wiśniewski) – M. Paixao
Pogoń: Słowik – Niepsuj, Fojut, Obst, Rudol (61. Matynia) – Delev, Tsintsadze (61. Kort), Murawski, Drygas, Gyurcso – Listkowski (80. Kowalczyk)
Inne mecze 36. kolejki grupy mistrzowskiej:
- Korona Kielce - Legia Warszawa 0:1
- Lech Poznań - Wisła Kraków 2:1
- Bruk-Bet Termalica Nieciecza - Jagiellonia Białystok 1:2
Czołowe cztery miejsca tabeli ekstraklasy po 36. kolejce:
1. | Legia | 43 punktów | 70:31 |
2. | Jagiellonia | 41 | 62:37 |
3. | Lech | 41 | 60:27 |
4. | Lechia | 41 | 57:37 |
Lechia może być mistrzem, ale musi wygrać na zakończenie sezonu w Warszawie oraz liczyć na remis w meczu Jagiellonii z Lechem. W przypadku takiej samej liczby punktów na koniec sezonu o wyższym miejscu w tabeli zadecyduje pozycja po 30. kolejkach a po tych biało-zieloni byli nr 4.
Gdyby więc gdańszczanie po 37. kolejce mieli tyle samo punktów, co Jaga lub Kolejorz, to w tabeli będą za nimi.