• Start
  • Wiadomości
  • Peter Oliver Loew: Muzeum Gdańska powinno być wyjątkowe, jak to miasto

Peter Oliver Loew: Muzeum Gdańska powinno być wyjątkowe, jak to miasto

- Chciałbym, żeby było to muzeum opowieści, spotkań, dyskusji, nie przeładowane elektroniką - mówi dr Peter Oliver Loew, niemiecki historyk i wykładowca, zajmujący się historią Polski oraz Gdańska, członek Rady Programowej Domu Chodowieckiego i Grassa oraz Muzeum Gdańska.
08.09.2017
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Dr Peter Oliver Loew jest niemieckim historykiem i wykładowcą, członkiem Rady Programowej Domu Chodowieckiego i Grassa oraz Muzeum Gdańska

Anna Umięcka: W Gdańsku od 1970 roku działa Muzeum Historyczne Miasta Gdańska z siedzibą w Ratuszu Głównego Miasta i siedmioma placówkami zależnymi, jak Muzeum Poczty Gdańskiej, Muzeum Bursztynu czy Dom Uphagena. W każdej z nich opisujemy jakiś fragment historii miasta czy ideę, która go dotyczy. Jednak pomysł budowy nowego Muzeum Miasta Gdańska (przy ul. Rycerskiej), które skupiałoby w jednym miejscu treści dotyczące jego 1000 - letniej tradycji budzi kontrowersje. Czy narracje poszczególnych oddziałów wyczerpują temat?

Dr Peter Oliver Loew*: Pomysł, żeby taka placówka powstała jest bardzo dobry, bo historia miasta nie jest pokazana w całości w Gdańsku. Na spotkaniu Rady Programowej Muzeum Gdańska dyskutowaliśmy, jak mogłaby wyglądać działalność takiej placówki. Idee były nieco rozbieżne, wszystko po części wiąże się z lokalizacją.

Jakie to koncepcje?

- Jest ich kilka. Jedna mówi, żeby pokazać w muzeum historię Gdańska od początku do końca - tradycyjnie, chronologicznie, przedstawiać wzloty i upadki miasta.

Wiąże się to z koniecznością posiadania eksponatów, bo muzea bez eksponatów, takie jak na przykład Muzeum Historii Żydów Polskich Polin, moim zdaniem, nie sprawdzają się do końca. Polin jest ciekawym muzeum, ale - w większości - członkom naszej rady nie podoba się muzeum, które wyłącznie pracuje animacjami, multimediami, rekonstrukcją, ale bez autentyków. Bez czegoś, co jest dawne i świadczy o historii. Muzeum nie jest tylko “książką, do której się wchodzi” - czyta i ogląda zdjęcia - ale musi przekazać więcej. Zwłaszcza w świecie coraz bardziej wirtualnym, zalewanym elektronicznymi informacjami, tego rodzaju historyczna, autentyczna odmienność jest ważna.

Powiedziałem: od początku do końca, przy czym “koniec” jest też trudny do zdefiniowania, bo przecież przesuwamy się w czasie, czyli trzeba by taką wystawę wciąż aktualizować.

Drugim pomysłem byłoby muzeum tematyczne, koncentrujące się na tematach ujętych w sposób przekrojowy, na przykład: mieszkanie, budownictwo lub życie rodzinne - ich rozwój w różnych epokach.

Była też koncepcja, by skupić się przede wszystkim na wieku XX. Pokazać te elementy miasta, które stanowiły o jego wyjątkowości w tym wieku, czyli powstanie Wolnego Miasta; początek i koniec wojny; zniszczenia, odbudowa i tworzenie się na nowo tkanki społecznej. Ukazanie, jak się zrasta i jak zaczyna działać ponownie społeczeństwo gdańskie.

Uważam że to byłoby ciekawe, bo w taki sposób żadne z dotychczasowych muzeów gdańskich nie opowiada. Są cząstkowe narracje o początku Gdańska w Muzeum Archeologicznym, o okresie świetności w Ratuszu Głównego Miasta, o latach 70. i 80. w ECS, a wciąż brakuje o odbudowie i powstaniu nowego miasta na miejscu Danzig.

To bardzo trudna część historii, również emocjonalnie, i dla Polaków i dla Niemców.

- Tak trudna, ale bardzo ważna, bo stanowi o wyjątkowości tego miasta i tożsamości dzisiejszych gdańszczan.

Może dobrze byłoby więc zawrzeć w nowym muzeum świadectwa takich dobrych relacji pomiędzy obiema nacjami.

- Być może. Choć taką funkcję widzę w Domu Chodowieckiego i Grassa, bo jeden i drugi mieli polskie korzenie, czy też coś ich wiązało z Polską, a trafili do Niemiec i działali na rzecz przepływu informacji.

Co do muzeum - ważne, żeby było otwarte nie tylko dla turystów, ale także - a może przede wszystkim - dla gdańszczan lub osób, które się za takich uważają, mieszkając nawet w innych częściach Polski czy świata. Jeśli mają taką potrzebę, żeby myśleć o Gdańsku, dlaczego nie?

Padła propozycja, by to muzeum było też rodzajem laboratorium tożsamości gdańskiej, laboratorium egzystencji lokalnej. Ja to bardzo popieram, bo ważne, żeby muzeum było żywe, otwarte, prowadzące ciągły dialog z ludźmi - gdańszczanami i przyjezdnym, z turystami.

Wystawa stała byłaby tylko jego częścią. Reszta musiałaby być poświęcona wystawom czasowym i innym formom aktywności.

- Najbardziej obawiam się powstania następnego dużego betonowego kompleksu - mówi Peter Oliver Loew


… wystawom prowokującym do dyskusji?

- Takim też. Muszą więc pracować tam ludzie, którzy umieją wbić kij w mrowisko i zmusić innych do aktywności. Potrafiący przekonywać - bierzcie udział, dyskutujcie, pracujcie nad wspólnym dobrem, jakim jest Gdańsk. Musi też być budżet, który nie tylko gwarantuje budowę gmachu z betonu i zakup gablot, ale który pozwala na wystawy czasowe i ciekawe projekty z mieszkańcami.

Czy stać miasto na taki wydatek? W obecnej sytuacji coraz trudniej o dofinansowanie z budżetu państwa.

- Prezydent zapowiada, że całość będzie finansowana z budżetu miasta, a nie z centralnego. Myślę że władze miasta zdają sobie sprawę z kosztów.

Ze strony miasta padła propozycja lokalizacji takiego muzeum na działce przy ul. Rycerskiej nad Motławą, w pobliżu Muzeum II Wojny Światowej. Historyk dr Tomasz Larczyński, na łamach portalu trojmiasto.pl, krytykował ten pomysł. Obawia się stworzenia “klastra muzealnego” i przytacza przykład Berlina, który pięć tego typu placówek umieścił na wyspie Spreeinsel na rzece Szprewie, zwanej Wyspą Muzeów. Wyspa została wpisana na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, ale historyk twierdzi, że to miejsce zamiera wieczorami, po ich zamknięciu. Podaje też przykład Amsterdamu, który przyjął inne założenie - centra muzealne rozproszył w tkance miasta.

- Wyspa Muzeów w Berlinie jest centralnie położona i nie uważam, żeby był to martwy punkt miasta, jak pisze autor tekstu. Bywa tam sporo ludzi. Są miejsca w mieście, gdzie dominuje handel, biznes, gdzie są kawiarni i restauracje, ale są też takie, w których jest ich nieco mniej. Już samo położenie - na wyspie - ma duże walory krajobrazowe, a skupienie tylu muzeów tworzy świadomość wagi kulturowej, która jest tam zebrana.

Jeśli wyobrazimy sobie taką kumulację w Gdańsku - niedaleko siebie: MIIWŚ, ECS i Muzeum Gdańska to może mieć ona moc przyciągającą. Z drugiej strony istnieje niebezpieczeństwo, że w jakiś sposób podobne do siebie - wszystkie trzy tematycznie związane z historią - mogą znużyć zwiedzających i po obejrzeniu jednego nie będą mieli ochoty na następne. Jednak tak samo byłoby, gdyby były oddalone od siebie.

Ale po powstaniu kładki na Ołowiankę i MIIWŚ ta część miasta ma szansę ożyć. Nad Motławą i nad kanałem Raduni mogą też powstać inne ciekawe miejsca, które przyciągną ludzi.

Co jeszcze budzi pana niepokój?

- Najbardziej obawiam się powstania następnego dużego betonowego kompleksu. Projektu, który podobnie jak Muzeum II Wojny Światowej, nie będzie brał pod uwagę dawnej struktury Gdańska, która rozwijała się przez stulecia i opierała na małych parcelach, domach z wąskimi fasadami i małymi ogrodami.

Kiedy patrzę na to, co buduje się teraz na Wyspie Spichrzów, to też jestem nieco poirytowany, bo widzę duże, betonowe ściany. Być może po ozdobieniu ich szkłem i innymi materiałami będzie to wyglądało lepiej, chociaż świadomość, że tam jednak nie dominuje już krucha cegła, lecz nieustępliwy żelbeton zawsze mi będzie przeszkadzać.

Obawiam się, że ten historyczny ceglany Gdańsk – też ten powstały w ramach odbudowy powojennej – będzie obudowany betonowym pierścieniem. Mówię tylko „Forum Radunia”, chociaż pewnie się lepiej będzie prezentować po zakończeniu inwestycji.

Peter Oliver Loew: Może takie Muzeum mogłoby też rosnąć przez lata, a różni architekci, różne kultury budowlane, różne estetyki mogłyby mieć w tym swój współudział?

Myślę że to jest problem wielu miast z tak bogatą tradycją, jak gdańska - uzupełnianie ich tkanki architektonicznej jest skomplikowane. Nie chodzi przecież o to, by kopiować stare style, które dziś byłyby nieautentyczne, ale zaproponować coś charakteryzującego naszą epokę, co miałoby pozytywny wkład w rozwój miasta. Zbalansowanie tych elementów jest bardzo trudne. A jak rozwiązano ten problem w Berlinie, na Wyspie Muzeów?

- Budynki, które zajmują muzea na wyspie powstały w XIX i na początku XX wieku. Zmodernizowano je później, lub odbudowano po zniszczeniach wojennych, ale dominująca forma to klasycyzm i secesja. Muzeum Pergamonu jest dość monumentalne.

Ciekawym, choć też kontrowersyjnym, pomysłem w Berlinie jest wznoszony na nowo Zamek Miejski, dawny zamek królów pruskich. Podczas wojny został zniszczony, a jego pozostałości w roku 1950 władze NRD wysadziły w powietrze. Od kilku lat jest odbudowywany z betonu, fasady będą rekonstrukcją dawnej bryły, wnętrza już nie. Funkcja tego pałacu przez długi czas była nieznana, ważna była sama odbudowa. Teraz pojawiła się koncepcja Humboldt-Forum z muzeami, które ukazują m. in. pozaeuropejskie kultury, łącząc Berlin ze światem. W tym wypadku treść też nie ma wielkiego związku z tym, co na zewnątrz i jestem ciekawy, jak to będzie funkcjonować.

A jak pan wyobraża sobie nowe Muzeum Gdańska?

- Chciałbym, żeby było to muzeum opowieści, spotkań, dyskusji, nie przeładowane elektroniką.

Trzeba też dobrze zastanowić się nad formą, aby nie powstał kolejny projekt architekta, który pokazuje, że “potrafi’, i to jest nawet fajne, ale nie ma większego związku z miastem.

W Gdańsku, na działce przy ul. Rycerskiej przed wojną stały małe, drobnomieszczańskie piętrowe kamienice. Tego nie ma co odbudowywać, ale można nawiązać do formy, zachować strukturę parceli, pokazać życie, które się tu kiedyś toczyło.

Bardzo ważne, by budynek miał związek z treścią wystawy. Może trzeba by już na fasadach, na przykład z przesuwanymi elementami, pokazać historię Gdańska? Takie Muzeum Fasad Gdańskich. Niech Muzeum Gdańska odzwierciedla już na zewnątrz historyczne bogactwo miasta. Niech będzie czymś innym, wyjątkowym, łączącym tradycję z nowoczesnością. Może nie z betonu, lecz z cegły? Budynek nie powinien też mieć idealnie prostych ścian, bo stare gdańskie ulice nie są idealnie proste, a kamienice nie mają prostych kątów. Wszystko jest trochę przesunięte i dzięki temu to miasto ma taki urok.

Zanim zacznie się budowa, na tym terenie będą działać archeologowie. Ich znaleziska też mogą wpłynąć na kształt przyszłej wystawy.

Może takie Muzeum mogłoby też rosnąć przez lata, a różni architekci, różne kultury budowlane, różne estetyki mogłyby mieć w tym swój współudział? Gdańsk jest wyjątkowy. A to muzeum też musi być wyjątkowe.

WIECEJ O TYM:

Miasto zbuduje nowoczesne Muzeum GdańskA [WIZUALIZACJE]

Dyrektor Ossowski o budowie Muzeum Gdańska: “Skorzystajmy z boomu”

Dr Peter Oliver Loew, niemiecki historyk, wykładowca wyższych uczelni, zajmujący się historią Polski oraz Gdańska. Członek Rady Programowej Domu Chodowieckiego i Grassa oraz Muzeum Gdańska.

Muzeum Gdańska

Muzeum Gdańska ma prezentować 1000-letnią historię miasta. Pozostanie w strukturach MHMG.

Czterokondygnacyjny budynek o powierzchni 10 tys. m kw. powierzchni (użytkowej 7 tys. m kw.) miałby powstać na działce o powierzchni 4 tys. m kw., w okolicy ulic Wapienniczej, Rycerskiej i Karpiej. Budowa mogłaby się rozpocząć w 2020 roku. Muzeum ma być finansowane ze środków budżetu Gdańska i sponsorów. Dokładne koszty nie są jeszcze znane.

TV

Dolne Miasto rozświetla już dzielnicowa choinka