W audytorium ECS zebrała się pełna sala słuchaczy, więcej było chętnych niż miejsc na sali.
Mówcy:
- Aleksandra Dulkiewicz - prezydent Gdańska,
- Rafał Trzaskowski - prezydent Warszawy,
- Rafał Dutkiewicz - były prezydent Wrocławia,
- Andrij Sadowyj - ukraiński inżynier, działacz społeczny i samorządowiec, mer (burmistrz) Lwowa
- Elżbieta Bieńkowska - była minister rozwoju regionalnego, wicepremier i minister infrastruktury, od 214 r. Europejski Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług
Spotkanie prowadził Tomasz Lis - dziennikarz i publicysta.
Co państwo robili 4 czerwca 30 lat temu - zapytał Tomasz Lis, otwierając spotkanie?
Elżbieta Bieńkowska: miałam wtedy 30 lat i miesięcznego syna, a ten 4 czerwca to był chyba najważniejszy moment w moim życiu.
Aleksandra Dulkiewicz: - Miałam 10 lat, to był dzień po 40 urodzinach mojego taty, pamiętam przez mgłę te rozmowy dorosłych: czuli podniecenie i niepewność, pierwszy raz byłam wtedy w lokalu wyborczym, bo rodzice za komuny nie chodzili na wybory, do dziś w tym samym głosuję.
Rafał Dutkiewicz: - Miałem 30 lat, cały dzień spędziłem w sztabie wyborczymi, o 5 rano zadzwonił telefon i usłyszałem zachrypnięty głos Jacka Kuronia usłyszałem w słuchawce: kurwa, jak pięknie wygraliśmy, jedziemy dalej.
Andrij Sadowyj: - Byłem wtedy zaraz po zakończeniu służby wojskowej, zaczęła się u was wielka demokracja, na którą patrzyliśmy z wielką nadzieją. To było bardzo ważny dzień także dla Ukrainy.
Rafał Trzaskowski: - Miałem 17 lat, stałem pod komisją wyborczą przy ul. Ciasnej w Warszawie, pracowałem wtedy w kawiarni Niespodzianka, wyjaśniałem ludziom jak trzeba głosować, by oddać głos na “Solidarność”, nie byłem wtedy przez trzy miesiące w szkole, zwolnienie napisał mi Jan Lityński, do dziś je przechowuję.
Tomasz Lis: - A ja miałem 23 lata, głosowałem w Zielonej Górze, założyłem moje jedyne spodnie w kant. Zastanawiam się, czy większą abstrakcją byłoby wtedy dla mnie to, co działo się przez kolejne 30 lata, czy to że 30 lat później znajdziemy się w punkcie walki o to, by nie zaprzepaścić tego, co przez te lata wypracowaliśmy w Polsce.
Czy samorząd potrzebuje państwa? zapytał prowadzący debatę.
- Jeżeli PiS wygra jesienne wybory, my samorządowcy możemy pakować manatki - powiedziała Aleksandra Dulkiewicz.
- Dlatego samorządowcy muszą stworzyć jakąś formę wspólnego działania na ten trudny czas i powiedzieć PiSowi: jeśli chcecie przyjść po nas, my przyjdziemy po was.
Na sali rozległy się gromkie brawa.
Elżbieta Bieńkowska: - Samorząd potrzebuje państwa wspierającego, które nie uważa samorządowców za nierobów i złodziei. W kraju skali Polski percepcja każdego z nas sięga tego co dzieje się wokół nas, dlatego kierowanie nie może odbywać z Warszawy, do czego PiS dąży. Samorządy w Polsce na każdym poziomie świetnie się sprawdziły. To przykład ogromnego sukcesu, jak załatwiać rzeczy dla ludzi i podnosić jakość życia.
Czy samorząd i państwo są skazane na czołowe starcie? Zgadza się pan z tezą Rafała Dutkiewicza? - pyta Tomasz Lis.
Rafał Trzaskowski podkreślił, że zgadza się z tezą Rafała Dutkiewicza, że samorząd i państwo skazane są na czołowe starcie w jesiennych wyborach: - Coraz więcej rząd wymaga, a coraz mniej daje samorządom. PiS zapowiada, że jego polityka regionalna w Brukseli to dążenie do uzyskania finansów wyłącznie dla biednych regionów, a było tak, że fundusze trafiały zarówno do tych regionów, jak i do miast stolic metropolii, które są siłą napędową całej gospodarki. Taka polityka nie wróży dobrze przyszłości Polski. Trzeba dać odpór. Przy dobrze zorganizowanej presji PiS się wycofa, tak jak wtedy gdy chcieli powiększyć nam Warszawę o 30 gmin.
Tomasz Lis zwrócił się do Andrija Sadowyja: - Od 12 lat jest pan merem Lwowa, miasta w kraju od 5 lat w stanie wojny. Jaka jest pana perspektywa, słuchając tych wypowiedzi?
- Zastanawiam się, czy wy mówicie o Ukrainie, czy o Polsce? Za każdego prezydenta próbują u nas tak przekręcić, by skład samorządów był tylko z jednej partii. Kiedy idzie walka samorządu i państwowych struktur, zawsze wygra samorząd, ale trzeba w to wierzyć. Dlaczego? To my pracujemy i jesteśmy z ludźmi, ci w rządzie latają samolotem w globalny świat, nas widzą z wysoka. Wszyscy żyjemy teraz w czasach wojny hybrydowej, u nas jest jeszcze zwykła wojna. 13 tys. ludzi na Ukrainie zginęło. Dziś, w tej sytuacji, to samorząd jest siłą, która trzyma Ukrainę, to my odbudowujemy miasta i mamy wsparcie prostych ludzi, z nim będzie zwycięstwo.
Nawiązując do konfrontacji na linii samorząd - rząd, Tomasz Lis przypomniał “starcie” Aleksandry Dulkiewicz z początku kadencji, gdy rozpoczął się konflikt o Europejskie Centrum Solidarności. - Jak wygląda taka konfrontacja z konkretnym człowiekiem - chciał wiedzieć.
- Kiedy poprosiłam premiera Piotra Glińskiego o spotkanie w sprawie ECS, uderzyło mnie, jak różne jest rozumienie wypowiadanych przez nas słów. Nie odpowiada mi, że rozmawiamy dziś tutaj w stylistyce wojennej. Kiedy rozmawiam z ludźmi, mówią mi: “chcemy słyszeć inny język, jesteśmy zmęczeni tą bezustanną konfrontacją”. Trzeba pokazać ludziom dobre emocje, oni marzą o innej Polsce, w której usiądą przy jednym stole z rodziną, bo niestety, daliśmy się podzielić. Każdy powinien zacząć od samego siebie, albo będzie pospolite ruszenie obywateli chcących zmienić Polskę, albo będzie trudno.
Nawiązując do 30-lecia obrad okrągłego stołu, Tomasz Lis stwierdził, że nie mógłby on służyć dziś rozmowie samorządu z rządem - bo stylistka wojenna dominuje.
Czy to zwerbalizowane wyostrzenie jest teraz absolutnie na miejscu, czy jest jeszcze jakaś trzecia droga - zapytał Elżbietę Bieńkowską.
- Skoro rocznica 4 czerwca potrafi podzielić Polaków i obchodzimy ją w dwóch miejscach, to trudno o tym mówić. Musimy zwrócić się do spraw, które dotyczą wszystkich, jak sprawy ocieplenia klimatu. Nasz rząd w Brukseli mówi: zgadzamy się na wszystko, a w Polsce mówi - węgiel na zawsze. Problem środowiska dotyczy wszystkich, interesuje ludzi. Poza tym, po prostu trzeba iść do ludzi, a nie stawiać posty w mediach społecznościowych. Rozmawiać, zedrzeć trzy pary butów. Z perspektywy Brukseli patrząc, w Polsce robi się duszno, zaczyna się nam mówić, jak mamy żyć, jaki port budować, że mierzeje trzeba kopać - to było nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu.
Rafał Dutkiewicz: - Ja znów podkreślam, przede wszystkim trzeba teraz wygrać wybory i pamiętać, że są sprawy w których nie wolno zawierać kompromisów z rządem - choćby w zakresie tego, że chcemy państwa prawa.
Rafał Trzaskowski: - Nie pójdę na kompromis z PiS, ale z częścią jego elektoratu na pewno. Jeśli będziemy mieć dla nich ofertę i nie będziemy właśnie rozmawiać o PiS, są na to duże szanse, by go częściowo przejąć. PiS ma swoją opowieść, która działa, wydaje na nią miliardy. W miastach można szerzyć opowieść, że jesteśmy nowocześni i europejscy, to może porwać Polaków. Musimy pokazać Polakom, że mamy z czego być dumni, że odnieśliśmy wielki sukces w ciągu tych 30 lat, że nie tylko żołnierze wyklęci są powodem do dumy.
Tomasz Lis wspomniał, że w kuluarach ECS mówi się, że kilkudziesięciu prezydentów dużych miast gotowych jest stanąć do walki w najbliższych wyborach….
- Jeśli dostanę taką propozycję, to na nią odpowiem. Zachęcam moich kolegów samorządowców do ekstraordynaryjnego zaangażowania w wyborach - skomentował Rafał Dutkiewicz. - Rozstrzygnięcie o miejscu Polski w Europie nastąpi jesienią. Żeby w Polsce nadal mogły dziać się rzeczy wspaniałe, takie, które robił w Gdańsku Paweł Adamowicz, potrzebujemy większego zaangażowania samorządowców.
Aleksandra Dulkiewicz przypomniała, że Paweł Adamowicz jest patronem debaty i przywitała jego rodziców obecnych na sali. - Paweł jako jeden z pierwszych ruszył, gdy PiS przejął władzę w 2015 r., zakasał rękawy i ruszył do walki w obronie konstytucji i niezależności sądów organizując w Gdańsku 15.lecie Trybunału Konstytucyjnego - przypomniała. - By troszczyć się o światło w szkole, samorządowcy potrzebują ram prawnych. Musimy się angażować w politykę i troszczyć się o to, kto będzie nami rządził.
Tomasz Lis przyznał, że kiedy wydarzyła się tragiczna śmierć Pawła Adamowicza towarzyszyła mu pewna narracja co do przyszłości Polski.
- Myślałem, że wstrząśnie ludźmi i wpłynie na wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego, a później płynnie przejdziemy do rocznicy 4 czerwca i wyborów krajowych. Przyjąłem zbyt prostą narrację. Powiedzcie, co dla was znaczy testament Pawła Adamowicza?
Rafał Dutkiewicz: - Paweł niezwykle kochał ludzi, łaknął kontaktu z innymi i tak też rozumiał demokratyczne funkcjonowanie w tworze, jakim w dużej mierze dzięki niemu jest dziś Gdańsk. Te trzy pojęcia: kochanie ludzi, otwartość i demokracja. Tym chcę się kierować, to pozostanie w mojej pamięci.
Elżbieta Bieńkowska: - Gdyby miały to być trzy słowa, to byłby to: tolerancja, upór i praca.
Rafał Trzaskowski: - Pawła Adamowicza znałem najsłabiej z was. Najgorsze co jest dziś w naszej polityce to hipokryzja. Dla mnie on był wiarygodny, bez krztyny fałszu, niesłychanie wierny swoim zasadom. PiS stanął na głowie, by takie osoby nam zohydzić. Oni boją się prawdziwych ludzi, którzy mogą nam przyświecać.
Andrij Sadowyj: - Lubił Lwów i często przyjeżdżał, zawsze towarzyszyło mu wiele osób: radni, zastępcy. Był liderem, kochał ludzi. Myślę, że był także wielkim romantykiem, miał dużo planów na przyszłość, teraz trzeba je zrealizować.
Aleksadra Dulkiewicz: - Ja wolę słowo dziedzictwo niż testament. Tym dziedzictwem jest dla mnie Gdańsk, w którym każdemu dobrze się żyje - to kładł nam zawsze do głowy. Druga szalenie ważna kwestia - nie bez kozery mówię o niej w ECS. Mimo, że ludzie mogli się pukać w głowę, on z każdym siadł do stołu - umowa o powstaniu ECS została podpisana w 2007 r. za pierwszego rządu PiS. To dla nas wielka lekcja pozostawiona przez Pawła, że potrafił się dogadać z każdym.
Trzeba uśmiechać się do innych, patrzeć ludziom w oczy i siadać przy stole, widzieliście instalację przed ECS - ja chcę z nią jeździć po całej Polsce, zapraszać do rozmów razem z organizacjami pozarządowymi i samorządowcami, bo wierzę, że przez rozmowę przy stole można coś osiągnąć.
- Dziękuję za to co, i jak państwo mówiliście - podsumował Tomasz Lis. - To była rozmowa wielkich pasjonatów. Październik to nie tylko wybory, ale także referendum na temat przyszłości samorządności w Polsce. Widzę na sali ludzi, którzy siedzieli latami w więzieniu, po to by nastąpił ten 4 czerwca 30 lat temu. Dziękujemy im za to, tę wolną Polskę dostaliśmy w prezencie. Czas spłacić dług, ruszyć do boju i wygrać.
CZYTAJ TAKŻE:
Debata o demokracji obywateli: potrzeba nam nowych, przekonujących idei
Sens słowa wolność, bycie solidarnym. Gdańska debata TVN24 na Święto Wolności i Solidarności