- Zakochałam się w tym parku, jakbym go pierwszy raz zobaczyła - śmieje się pani Anna. - A przecież przychodzę tutaj od pięćdziesięciu lat, mieszkam na Oruni, za torami, więc mam blisko. Wszyscy moi sąsiedzi też są zachwyceni, bardzo chętnie tutaj spacerujemy.
- Czy jest ładniejszy od Parku Oliwskiego? - zastanawiają się pan Wiesław z panią Joanną. - Tutaj na Oruni trudno znaleźć kogoś, kto by uważał inaczej. Ludzie są po prostu urzeczeni tym miejscem, odkrywają je na nowo. Jak jest dobra pogoda w weekendy, to tutaj są po prostu tłumy.
Twórcy planów rewaloryzacyjnych nawiązali swoim projektem do planu z XIX wieku, który opublikował w swojej książce Hans Reichow, przedwojenny niemiecki architekt, znawca gdańskich ogrodów. Miejsce jest niezwykle malownicze - dolina, położona pomiędzy wzgórzami morenowymi, z naturalnymi potokami i dwoma kaskadowo usytuowanymi stawami.
Park Oruński, który zajmuje obecnie powierzchnię 11 hektarów, ma bogatą historię, której początki sięgają XVI wieku. Pod koniec XVIII stulecia park stanowił wspaniały zbiór rzadko spotykanych roślin. Sława tego ogrodu botanicznego wykraczała daleko poza granice miasta, a nawet kraju. Potem, poczynając od kampanii napoleońskiej, jego świetność podupadała. Teraz odzyskuje swój dawny blask.
Wybudowany w ramach rewitalizacji amfiteatr stał się miejscem koncetów, co uatrakcyjnia życie Oruni i sąsiednich dzielnic. W sobotę, 12 maja, setki osób widziały występ Andrzeja Sikorowskiego, lidera grupy "Pod Budą" - wkrótce kolejne koncerty.