Kim była Janina Wehrstein?
Działaczka opozycji demokratycznej na Wybrzeżu, członkini NSZZ Solidarność od zarania istnienia Związku, sama dwukrotnie więziona - pomagała innym opozycjonistom uniknąć tego losu; w demokratycznej Polsce - m.in. współzałożycielka Gdańskiego Stowarzyszenia Amazonek, działaczka Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich, Stowarzyszenia Godność, a także jednoosobowa pomorska filia Stowarzyszenia Penitencjarnego Patronat - wszystkie te rysy budujące życiorys Janiny Wehrstein wspominano podczas mszy w Kościele św. Brygidy i nad grobem na Cmentarzu Garnizonowym.
Ks. kan. Ludwik Kowalski proboszcz w parafii św. Brygidy podkreślał jej pracę na rzecz drugiego człowieka przez całe życie.
- Była osobą niezłomną, troszczącą się o takie wartości jak sprawiedliwość, dobro. Można powiedzieć, że całe swoje życie poświęciła służbie ludziom, szczególnie osobom szykanowanym, więzionym, potrzebującym wsparcia. Człowiek o dobrym sercu, niezwykle odważny. Niczym współczesna Weronika przedzierająca się przez kordon żołnierzy i ocierająca Chrystusowi twarz, wypełniała swoje życie dobrem, miłością do Boga i bliźniego.
Zmarła Janina Wehrstein. Nieustraszona wojowniczka Solidarności
Jacek Taylor o Janinie Wehrstein
Tak wspominał ją mec. Jacek Taylor, obrońca więzionych w latach 80-tych, współpracownik i przyjaciel Janiny Wehrstein, który opiekował się nią do ostatnich dni :
- Wszyscy wiemy, że była jedną z najaktywniejszych osób działających w podziemiu na Wybrzeżu i o tym, że za swoją aktywność zapłaciła w sumie dwoma latami więzienia. Miała duszę żołnierza, nigdy nie myślała, żeby zwątpić i poddać się. W więzieniu w Gdańsku dawała przykład twardej postawy wobec szykan jakich doznawała ze strony przedstawicieli służby bezpieczeństwa.
Gdy Polska odzyskała niepodległość, Janka przestała być zagoniona od rana do nocy - a trzeba wiedzieć, że jeszcze w domu musiała ciężko pracować ponieważ jej obowiązki na ogół łączyły się z wydatkami, z których musiała się rozliczać, dysponowała pieniędzmi podziemia, a potem nawet komitetu wyborczego w 1989 roku. Mienie, które po sobie pozostawiła, to przede wszystkim rozliczenia finansowe - góra papieru świadcząca o jej mrówczej pracy i zaufaniu, jakim była obdarzona przez nas.
Ostatnie 30 lat życia oddała niepopularnej służbie społecznej - pomocy więźniom. Odkryła, że w więzieniu jest taka, niezbyt liczna, warstwa osób, którymi nikt się nie interesuje, którzy nie mają ani jednego grosza przy duszy, ale i tacy, którzy mają rodziny, lecz są one w skrajnej biedzie. I ona się nimi zajęła. Jednoosobowo prowadziła na Wybrzeżu filię Stowarzyszenia Penitencjarnego Patronat przez tak długie lata. Pełniła funkcję, samozwańczo, dyrektora “urzędu największej ludzkiej biedy”.
Za uzyskane z odszkodowania za więzienie pieniądze kupiła samochód i jeździła po pomorskich zakładach karnych. Wśród jej papierów jest cały szereg podziękowań od naczelników tych zakładów za jej działalność na rzecz więźniów.
Janka była święcie przekonana o tym, że nawet jak ktoś jest bardzo zły, to przy zetknięciu z dobrem staje się trochę lepszy. Zaprzyjaźniła się z wieloma długoletnimi więźniami i była ich jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym. Wielkim nakładem energii pozyskiwała smętne grosze, za które urządzała dzieciom choinkę, a więźniowi kupowała okulary.
Była człowiekiem trudnym, mieliśmy z nią dużo scysji, czy konfliktów, ale zawsze na tle jej wspaniałej działalności. Nie szła na żaden kompromis. Musiała wywalczyć to, co uważała za ważne. Janeczko, myśmy Cię wszyscy bardzo kochali. Trudno się z Tobą pożegnać…
Lech Parell o Janinie Wehrstein
Lech Parell dawny opozycjonista, związany z Ruchem Wolność i Pokój:
- Kiedy ją poznałem, była kierowniczką Komisji Interwencji i Praworządności w Solidarności, pracowała, między innymi z Jackiem Taylorem w jednym z zespołów adwokackich. Nie była prawnikiem, ale świetnie się orientowała w zagadnieniach prawnych, więc doradzała nam i wspierała w wielu sprawach bez konieczności zasięgania opinii zawodowych prawników. Zawsze dbała to, żebyśmy mieli obrońców i żebyśmy dopełnili wszystkich formalności. Jej pomoc była szczególnie cenna dla osób, które po raz pierwszy zetknęły się z peerelowskim aparatem represji.
Lech Parell wspomniał także o proteście głodowym, który pięciu działaczy Wolności i Pokoju prowadziło w obronie więźniów sumienia, a przyłączyła się do niego także Janina Wehrstein, co dokumentuje zdjęcie wykonane w jej sopockim mieszkaniu.
Nie bardzo mieliśmy gdzie zrobić nasz protest, Janina zaoferowała się ze swoim malutkim mieszkaniem - wspominał Lech Parell. - Zdjęcie powstało w pierwszym dniu Świąt Bożego Narodzenia 1987 roku. Kto trzymał aparat, niestety nie pamiętam, bo przez to mieszkanie przewijało się w tym czasie bardzo dużo osób. Być może tę cenną pamiątkę zawdzięczamy agentowi SB, który kilkakrotnie odwiedzał nas podczas tej głodówki (uważany był wówczas jeszcze za opozycjonistę - red.), opowiadał ciekawe rzeczy i jednocześnie doradzał, gdzie najlepiej rozwiesić plakaty informujące o głódówce i jej celach. Skorzystaliśmy z tych rad, Janka z Jackiem Fedorem wyszli wieczorem, żeby rozkleić plakaty i wkrótce zostali zwinięci przez SB.
Pamiętam też, na w prawym górnym rogu telewizora miała wyklejony samoprzylepnymi literkami napis “TV kłamie”. Każdemu, kto do niej zawitał, wydawało się, że ktoś “zhakował” sygnał telewizyjny, że ten napis idzie na całą Polskę.
Była wzorem uczciwości i właśnie dlatego w czasie fali strajków w 1988 roku, kiedy na terenie parafii św. Brygidy organizowano pomoc dla strajkujących, to właśnie Jankę jednogłośnie okrzyknięto skarbniczką tej pomocy. Nigdy nie złamała naszego zaufania. Przez te wszystkie lata mieliśmy poczucie, jako uczestnicy Ruchu Wolność i Pokój, że Janka lubi nas szczególnie i to było coś wspaniałego, ale teraz myślę, że wszyscy mieli takie poczucie, bo taka właśnie była Janka - dawała każdemu do zrozumienia, że właśnie jego lubi najbardziej.