- To była dla nas oczywiście nieprzespana noc - mówi Michał Targowski dyrektor ogrodu zoologicznego w Gdańsku. - Liczyliśmy się z tym, że zniszczenia będą. Trzeba było workami z piasku zabezpieczyć niektóre miejsca. Najpierw skupiliśmy się na tym, żeby zabezpieczyć zwierzęta, pozamykać w pawilonach gibony, tygrysy, żeby nie wydostały się na zalane wybiegi. Musieliśmy przenieść ptaki. Większość zwierząt reagowała bardzo spokojnie, wielbłąd dwugarbny przestał całą ulewę pod drzewem i ze spokojem obserwował deszcz. Bilans jest w tym sensie pozytywny, straty materialne dopiero zaczynamy liczyć, trudno powiedzieć, czy to będzie pół miliona złotych, mniej czy więcej.
Zalana po czubki chatek została wyspa gibonów, na którą zwierzęta wychodziły ze swoich pawilonów, wyspa pelikanów, pawilon hipopotamów, bardzo zniszczona została skarpa i niektóre fragmenty dróżek.
Jak mówi dyrektor Targowski ze zwiedzania trzeba będzie wyłączyć ok 20 proc. powierzchni ogrodu, reszta nie ucierpiała, zwierzęta zamiast na wybiegach siedzą w pawilonach. Przy kasie zoo pojawi się informacja, że ekspozycja jest niepełna i trasy, które trzeba będzie omijać.
- Atrakcje, jak choćby "małe zoo" są dostępne - zachęca dyrektor Targowski. - Kolejka do przewozu zwiedzających trochę zmieni trasę, ale będzie jeździć...