O wybuchach w Odessie media poinformowały w niedzielę ok. godziny 5 rano czasu polskiego. Miejskie władze przekazały, że część pocisków została strącona przez obronę przeciwlotniczą, a niektóre spowodowały pożary. Według fotografa "Washington Post" Robinsona Chaveza miało dojść do co najmniej sześciu wybuchów.
Przedstawiciel władz obwodowych Serhij Bratczuk podziękował na Facebooku
Odessa jest miastem partnerskim Gdańska (od 1996 roku), podobnie jak od kilku lat Mariupol nad Morzem Azowskim.
Licząca 1 milion mieszkańców Odessa dotąd niemal nie ucierpiała wskutek inwazji Rosji na Ukrainę. Miasto od strony lądu jest bezpieczne. W ocenie brytyjskiego ministerstwa obrony, Odessa jest także bezpieczna od strony morza. Rosyjskie siły morskie utrzymują odległą blokadę ukraińskiego wybrzeża, uniemożliwiając Ukrainie zaopatrywanie się drogą morską. Wojska rosyjskie nadal są zdolne do przeprowadzenia desantu, ale taka operacja jest coraz mniej prawdopodobna - dotychczasowy brak desantu sprawił, że ukraińskie siły miały od początku wojny dodatkowy miesiąc na przygotowanie obrony wybrzeża. Ponadto wody Morza Czarnego są zaminowane i choć nie wiadomo, czy stało się tak wskutek działań rosyjskich czy ukraińskich, to ich obecność stanowi dodatkowe utrudnienie dla ewentualnego desantu.
Atak na składy paliwa w Odessie przypomina niedawny atak na podobny obiekt infrastrukturalny we Lwowie. W obu przypadkach rakiety zostały wystrzelone z rosyjskich okrętów wojennych, znajdujących się na wodach Morza Czarnego.